Dzień 2

503 59 34
                                    

[ Cały czas Kiri ]
Obudziło mnie słoneczko, które delikatnie muskało mnie swoimi ciepłymi promieniami. Otóż nie, obudziła mnie jakaś szmata na twarzy.
- Co się dzieje? - zapytałem lekko senny ściągając materiał. Zorientowałem się, że nikogo nie ma w pokoju. - Bakugou?
Kiedy odpowiedziała mi cisza wyszedłem z łóżka i uznałem, że rozejrzę się po domku. Jak można było się spodziewać, nigdzie go nie było. Poszedłem do łazienki i spojrzałem w lustro. Wyglądałem za przeproszeniem jak gówno. Przemyłem twarz zimną wodą, ułożyłem włosy i umyłem zęby. Okej, wyglądałem już troszkę lepiej. Gdy wychodziłem z pomieszczenia usłyszałem odgłos otwieranych drzwi.
- O już wstałeś - powiedział jakby z kpiną Bakugou.
- No jak widać - mruknąłem i skierowałem swoje kroki do sypialni skąd wziąłem koszulkę, spodnie itd. i wróciłem do łazienki, żeby się przebrać.
- Nie wiedziałem, że taki z ciebie ranny ptaszek ,Shitty Hair- dodał blondyn.
- Hm? A która godzina? - zapytałem zakładając t-shirt.
- 4:30 - gdy tylko to usłyszałem miałem wrażenie, że zaraz się pochlastam. Po co ja tak wcześnie wstawałem?! No ale ehh. Dokończyłem ubieranie się, po czym wyszedłem z pokoju. Niestety przy drzwiach stał "Król Eksplozji" i przez przypadek dostał nimi w twarz. Dziękuję ci świecie za życie, które dostałem. Kocham cię mamo i tato, a także was przyjaciele.
- KURWA JESTEŚ PRZYJEBANY JAKIŚ SHITTY HAIR?! JA PIERDOLE IDIOTO JEBANY - wrzeszczał Bakugou kuląc się na podłodze, a mi zrobiło się słabo. - Co tak stoisz idź?! Idź po jakiś lód!
Wybiegłem z zabójczą prędkością i pierwszym miejscem, o którym pomyślałem był domek Yaoyorozu i Uraraki. Wparowałem tam nawet nie przejmując się tym, że dziewczyny mogą jeszcze spać. Moje życie zależy od tego jak szybko dostarczę ten lód.
- Momo, błagam pomocy! - krzyknąłem budząc obie.
- Kirishima wiesz która jest godzi...
- Przyłożyłem Bakugou drzwiami.
- Matko Boska! Było tak od razu! Chodź ze mną! Szybko! Zorganizujemy jakiś opatrunek - krzyknęła Yaoyorozu wybiegając z domu, a ja za nią, zostawiając Urarake w zupełnym szoku. Powoli otworzyła drzwi do willi jej wujka. Weszliśmy do dużej, przepraszam OGROMNEJ kuchni. Z jednej z szafek, Momo wygrzebała apteczkę i podała mi ją. Następnie z zamrażarki zabrała trochę lodu i wsypała go do silikonowego woreczka. - Mam nadzieję, że zobaczę cię żywego na śniadaniu - zachichotała dziewczyna, po czym opuściliśmy dom. Pędem udałem się do własnego, gdzie blondyn pewnie wymyślił już 15 sposobów na zabicie mnie. Kiedy wbiegłem do środka zastałem Bakugou siedzącego na kanapie, z głową podniesioną do góry i z czerwonymi śladami pod nosem.
- Aj...powiedz , bardzo boli? - zapytałem chłopaka, podając mu ostrożnie lód. On spojrzał tylko na mnie z chęcią mordu i wyrwał mi worek z ręki. Jak dzikie zwierze. Delikatnie syknął kiedy przyłożył zimny okład do swojej skóry. Z łatwością mogłem teraz zobaczyć, że miał zaszklone oczy. Chyba się zorientował, że na niego patrzę...
- Przysięgam, zajebie cię, jeśli komuś powiesz -warknął przecierając oczy.
- N-nie zamierzam - wzdrygnąłem się lekko rozmyślając co mógłby mi zrobić. Pamiętam jak Kaminari kiedyś śmiał się z tego, że ptak na niego narobił. Nie widziałem go w szkole przez tydzień. - Zaczekaj gdzieś tu jest plaster...
Kiedy chciałem go podać ,Bakugou odepchnął moją rękę, ale nie wyhamował i dostałem z liścia. Spojrzał na mnie i lekko prychnął. Ryzykując swoje życie oddałem mu, co prawda dużo lżej, bo jednak bałem się, że coś mi zrobi. Patrzał na mnie chwilę, po czym....się uśmiechnął. Proszę zanotować to w każdym kalendarzu jako święto narodowe i kościelne - Bakugou Katsuki się ZAŚMIAŁ. Po tej pięknej chwili znowu dostałem w mordę. Też mu oddałem, ale trafiłem trochę za baaardzo w nos. Usłyszałem ciche ,, ał ał ał" i szybko objął nos dłońmi.
- Ah! Przepraszam, to był wypadek... - tłumaczyłem osłaniając się rękami.
- Domyślam się - powiedział tylko i ponownie sięgnął po worek z lodem. - Będziesz się tak na mnie lampić?
- Ah, sorki. Zamyśliłem się tylko - tłumaczyłem zawstydzony. - Może włączę TV, ok?
Bakugou tylko kiwnął głową. Na nieszczęście nie leciało nic ciekawego.
- Zostaw to - rozkazał blondyn, kiedy zatrzymałem się na kanale z niemieckimi romansidłami. - Tam są takie perełki, że o ja pierdole.
[ 9:30 ]
Zaskoczenie Yaoyorozu i Miny, kiedy weszły do naszego domu było bezcenne. W telewizji leciała komedia romantyczna, ja dre się do Anji, żeby zostawiła Gabriela, bo ją zdradza z Fridą ,a Bakugou z ogromnym plastrem na nosie, powstrzymuje się od śmiechu.
- Um, widzę, że świetnie się bawicie, ale jest śniadanie za chwilę - mruknęła po chwili Momo, czym wyrwała nas z pewnego rodzaju transu. Ja spaliłem buraka ,no bo... wiadomo, a Bakugou na powrót stał się ,,bez-kija-nie-podchodź Bakugou". Gdy wyszliśmy z domu wszyscy już na nas czekali. Ups?
- I jak tam z Bakugou? Co mu się stało w nos? - zapytał Kaminari, podbiegając do mnie. Bez żadnego dzień dobry, co tam, pocałuj mnie w dupe, nic.
- A co, zakochałeś się w nim, że tak o niego wypytujesz? - prychnąłem, a w tym czasie dołączyła do nas Mina.
- Nie wierzę, że nadal jesteś żywy Kiri - zachichotała dziewczyna. - Momo mi o wszystkim powiedziała.
- O czym ci powiedziała? - dopytałem jakbym o niczym nie wiedział. Nosz kur...de. Nie wiedziałem, że z Yaoyorozu to taka papla.
- Też się chętnie dowiem - usłyszeliśmy głos zza naszych pleców i wszyscy pobledliśmy.
- O czym, Kacchan? - jeszcze on? O mój Boże...
- Nie twój zasrany interes brokule jebany - warknął Bakugou i wymijając nas ruszył do przodu.
- Co się stało? - dopytał Midoriya.
- Kiri pierdzielną Bakugou drzwiami i żyje, o dziwo - mówiła dosyć cicho Ashido.
- Ja już dawno straciłbym życie po czymś takim - mruknął Deku, po czym zaczął się nad czymś zastanawiać.
- Obroniłbym cię - powiedział Todoroki i objął chłopaka, który lekko się zaczerwienił.
- Ooo, jesteście uroczy! - zachichotała Mina. - Ciekawe kto będzie naszą następną parką klasową...
- Ty i Kaminari.
- Ty i Kaminari!
- Ty i Kaminari.
- Miała być następna, a nie aktualna...aaaa - zapadła cisza.
- O mój boże! Mina, moje najszczersze gratulacje! - pisnęła Uraraka.
- Wiedziałem, że wy dwoje jesteście coś za blisko - zaśmiałem się, a Ashido z uśmiechem na twarzy i z rumieńcem na policzki przyjmowała wszelkie gratulacje.
- Możecie sobie słodzić później? - warknął Bakugou. Po tym nastała cisza i bez słowa udaliśmy się na stołówkę w willi. Po śniadaniu Momo zaproponowała, żebyśmy wybrali się nad jezioro. Wszyscy uznaliśmy, że to spoko pomysł. Spakowałem do plecaka  słuchawki, ręcznik i 2-litrową butelkę taniej oranżady. Ubrałem jeszcze spodenki kąpielowe i byłem gotowy.
- Shitty Hair, widziałeś gdzieś mój ręcznik? - zapytał Bakugou przeszukując szafę.
- Nie mam pojęcia gdzie może być - mruknąłem rozglądając się po salonie. - Może jest w łazience.
Blondyn mruknął tylko coś pod nosem i udał się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Wyszedł z niego ze sporym, czerwonym ręcznikiem. Po tym jak spakował wszystkie inne rzecz wyszliśmy, a ja zamknąłem dom. 
- Czekamy już tylko na naszych nowożeńców - zaśmiała się Uraraka.
- Ciekawe czy chodzi o to samo o co ostatnio z Todo i Deku - prychnąłem ,a oni lekko się zarumienili. 
- Żeby tu żadnej ciąży nie było - dodała Ochaco.
- Znając Denkiego, to to całkiem możliwe...  -mruknąłem, gdy  zobaczyłem tą dwójkę.
- Sorki za spóźnienie, ale ten kretyn nie potrafił znaleźć kąpielówek, które miał na sobie i musiałam mu pomóc - warknęła Mina spoglądając na niego.
- Jestem po prostu głupi, nie bij mnie - powiedział rozpaczliwie Kaminari,
- Jak pomogłaś mu je znaleźć, skoro miał je na sobie? - zapytał Midoriya, ale po chwili zdał sobie sprawę z głupoty swojego pytania i spalił buraka, tak samo jak Denki, a Ashido wybuchnęła śmiechem.
- Skoro wszyscy już jesteśmy , możemy już iść! - krzyknęła radośnie Momo i opuściliśmy teren naszego obecnego zamieszkania. Droga nad jezioro wiodła przez mały lasek. Kiedy z niego wyszliśmy pod stopami poczuliśmy piasek, a przed oczami ukazał nam się niesamowity widok. Zbiornik wodny rozciągał się aż za horyzont, a otaczała go piaszczysta plaża i las. Coś cudownego. Ja z Kaminarim od razu rzuciliśmy się do wody, po drodze zrzucając nasze plecaki i części ubioru. Reszta po rozpakowaniu się dołączyła do nas. Matka obozu czyli Momo zabrała piłkę do siatkówki, więc po tym jak siedzenie w wodzie nam się znudziło poszliśmy grać. Podzieliliśmy się na dwie drużyny : ja, Bakugou, Mina i Denki, i Deku, Todoroki, Momo i Ochaco. Wygraliśmy w zasadzie tylko dzięki mojemu współlokatorowi, bo jako jedyny przykładał się do gry i wykłócał się o każdy "błąd sędzi". Naszczęście Yaoyorozu zadbała o jedzenie dla nas, bo głodowalibyśmy. Po posiłku razem z Kaminarim poszliśmy jeszcze na chwilę do wody, a reszta została na brzegu.
- Nadal nie wierzę, że w końcu wyrwałeś Mine - prychnąłem patrząc na naszych przyjaciół na brzegu. Momo i Uraraka smarowały się kremem do opalania, Midoriya i Todoroki się tulili, Mina siedziała z nosem w telefonie, a Bakugou czytał książkę.
- W sumie spoko, że razem dostaliśmy ten dom - mruknął pryskając wodą na prawo i lewo. - Tak to nie wiem czy udałoby mi się to tak łatwo. Właśnie, jak tam twój współlokator?
- Powiem ci szczerze, że w sumie mogło być duuużo gorzej. Zacznijmy od tego, że nie zabił mnie jak dostał drzwiami - powiedziałem drapiąc się w potylice.
- A mocno dostał? W sensie plaster ma, ale chyba nie dostał super jakoś wiesz...nie wiem jak to powiedzieć - plątał się blondyn.
,,- Łzy mu poleciały " - chciałem powiedzieć, ale w porę ugryzłem się w język.
- A bo ja wiem? - mruknąłem i zanurkowałem, żeby trochę się ochłodzić.

[ chwilowa perspektywa Miny, do Eijiro wrócimy za chwilę ]
Przeglądałam swojego instagrama, gdy nagle usłyszałam dziwny odgłos. Jakby syczenie. Wąż? Tutaj? Chociaż może... Spojrzałam na lewo gdzie leżał Bakugou. To on syczał. Byłam blisko co do
tego węża.
- Bakugou, wszystko okay? - zapytałam, a on wyjrzał zza książki.
- Ta - warknął krótko i przyłożył rękę do nosa.
- Boli cię cały czas? - dopytywałam.
- Tak jakby - odburknął i odłożył książkę. - Szczęścia z Pikachu.
W tym momencie mnie zatkało. On komuś szczęścia życzy? Co się stało?!
- U...um , dziękuję... - jąkałam się patrząc na niego w niemałym szoku.
- Co Kirishima z nim zrobił? - usłyszeliśmy głos Todorokiego. No cóż, chyba miał to usłyszeć tylko
Deku, ale usłyszeli to wszyscy.
- Zaraz zobaczysz co zrobił, jak ci wpierdolę w tą morde, jesteś zjebany mieszańcu! - po tej sekwencji się wyłączyłam. Bakugou cały czas się na niego darł, a Deku patrzał przerażony co się dzieje. Trochę mnie to śmieszyło, ale z drugiej strony blondyn nie jest zrównoważony psychicznie to mi też mogłoby się oberwać. Z odsieczą przybyli Kiri i mój chłopiec. Szybko podbiegli do Katsukiego.  Eijiro złapał go za prawą rękę, a Denki za lewą. - Przysięgam zajebie ci jeśli jeszcze raz wypalisz z tak zjebaną rzeczą.
- Bakugou, uspokój się! - krzyknął Kirishima.
- To nie twój zasrany interes, Shitty Hair! Więc się nie mieszaj - warknął Bakugou, po czym wyrwał się chłopakom i otarł ręce.
- Ale chłodem zawiało - mruknęłam, żeby rozwiać nieprzyjemną atmosferę.
- Chcesz bluzę? - zapytał moje słoneczko kochane, promyczek szczęścia na tej ziemi, mój królewicz.
- Tak! - krzyknęłam i wręcz wytargałam ją od niego.

[ Back to Kirishima ]
Po tej całej sytuacji poczułem się, jakbym wrócił do szkoły. Co tydzień było praktycznie to samo. Powinien nauczyć się nad sobą panować, ale z drugiej strony przecież straciłby to, że wszyscy się go boją. Stwierdziłem, że podejdę do niego i z nim pogadam. Spacerował brzegiem, mocząc stopy w płytkiej wodzie.
- Hej, Bakugou! O co poszło? - rzuciłem, podbiegając do niego.
- Nic, co powinno cię obchodzić - warknął i spojrzał w dół.
- No okej, a powiedz...przeszkadzałoby ci jakby z tobą pospacerował? - spytałem, lekko się odsuwając, gdyby miał ochotę mi przyłożyć. On jakby się zamyślił.
- Ta, jasne - mruknął po chwili nie podnosząc wzroku. Trochę się wystraszyłem czy aby z jego głową wszystko w porządku. Może to udar?
- Um, Bakugou powiedz, lubisz w ogóle kogoś z naszej klasy? - zadałem ryzykowne pytanie. Czy ja właśnie testuje granice jego cierpliwości?
- Staram się was tolerować - odburknął idąc dalej przed siebie. Nagle potknął się, a ja w ostatniej chwili go złapałem. Nie jak w jakimś filmie, gdzie chłopak łapie dziewczynę tak jakby zaraz do ślubu mieli iść. To był bardziej ,,najbardziej rozpaczliwy chwyt jaki możesz sobie wyobrazić". Jedną ręką złapałem go pod pachę drugą objąłem jego ramię i zrobiłem półprzysiad, żeby samemu się nie przewrócić. - Mogę wiedzieć, co ty właśnie robisz? - spojrzał na mnie z politowaniem.
- Nie chciałem, żebyś się przewrócił - wyjaśniłem i wypuściłem go ze swojego uścisku. On tylko pokiwał powoli głową i powiedział przeciągłe ,, okej". Czułem się jak idiota. Z drugiej strony pewnie dostałbym ochrzan, gdybym nie próbował go jakoś ratować. Spacerowaliśmy jeszcze chwilę w zupełnej ciszy, bo byłoby strasznie niezręcznie gdybym jeszcze coś powiedział, a on przecież sam z siebie nie zacznie z rozmowy jak czegoś nie potrzebuje. Kiedy wróciliśmy do przyjaciół patrzeli na nas trochę dziwnie. Jakby przed ich oczami dokonał się cud, jednak krótkie ,, Na co się kurwa patrzycie" przywróciło ich na ziemię. Kiedy zorientowaliśmy się, że jest już po dziewiątej spakowaliśmy swoje rzeczy i wróciliśmy do domów.
- Dzisiaj też chcesz iść pod prysznic pierwszy? - zapytałem blondyna, który akurat ziewał. Kiwnął mi tylko głową i zamknął się w łazience. Rozpakowałem swoje rzeczy ,a mokry ręcznik rozwiesiłem na kaloryferze. Wziąłem podkoszulek i bokserki, a potem rozsiadłem się na kanapie czekając, aż Bakugou wyjdzie z łazienki. Po pięciu minutach opuścił pomieszczenie, a ja szybko wślizgnąłem się do środka. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Letnia woda spływała po moim ciele, a ja trochę odleciałem we własnych myślach. Kiedy w końcu się ocknąłem szybko umyłem włosy i ciało. Wyłączyłem wodę, wysuszyłem się i ubrałem świeże ubrania. Kiedy wyszedłem zauważyłem blondyna, który nad wyraz spokojnie siedzi na kanapie, a w TV leci jakiś niskobudżetowy film. Kiedy podszedłem bliżej zorientowałem się, że Bakugou po prostu jest ledwo żywy.
- Hej Bakugou, już późno, może pójdziesz do łóżka? - zapytałem kucając przy nim.
- Jeszcze chwila - mruknął ledwo słyszalnie. - Jest wcześnie.
- Jak wolisz - prychnąłem i usiadłem koło niego. Film okazał się zaskakująco ciekawy. Poza animacją. Przepraszam, ale ona akurat była ostro zjebana. Dziecko w paintcie i movie makerze zrobiło by lepsze efekty. Przy końcówce poczułem, że coś opadło na moje ramie. Jak możecie się domyśleć, była to głowa blondyna. Muszę przyznać, że to było trochę niezręczne.
- Um, Bakugou...
- Nie ruszaj się - warknął zaspany. Po tym ucichłem i siedziałem tak dopóki ramię zupełnie mi nie zdrętwiało. Kiedy chciałem nim poruszyć, żeby wróciło mi czucie, głowa blondyna obsunęła się i spadła na moje kolana. On natychmiast się rozbudził. - Nic kurwa nie mów, bo rozszarpię cię na strzępy.
Po tym wstał i poszedł do sypialni. Szczerze mówiąc bałem się tam wchodzić, ale też chcę spać, więc no. Szybko przemknąłem do swojego łóżka i otuliłem się kołdrą. Tej nocy tak łatwo nie zasnę...

_______
Dzień pełen wrażeń. Moi kochani, zaczyna się akcja! Zapomniałabym! Rozdziały będą się pojawiać co tydzień, albo częściej o ile będzie mi się chciało, a potem wracam do shotów :3 Do następnego!

~ Violles

Boku no Hero Trip // KiribakuWhere stories live. Discover now