Spanikowana zatrzymałam się gwałtownie i rozejrzałam wokół, jakby ktoś mógł usłyszeć moje myśli. Po mojej prawej stronie znajdował się sklep. Westchnęłam, po czym odszukałam w torebce portfel i wyjęłam z niego banknot. Po chwili z wysoko uniesioną głową, dumnie wkroczyłam do budynku. Znajdowało się w nim wyjątkowo mało ludzi, ale nie dziwiło mnie to biorąc pod uwagę godzinę. Zgarnęłam do ręki koszyk i przeszłam do działu, w którym znajdowała się woda. Wzięłam niewielką butelkę gazowanej, po czym przeszłam do rzędu z jedzeniem. Po krótkiej chwili zastanowienia wybrałam drożdżówkę i udałam się do kasy.

   Kiedy wychodziłam z marketu niechcący wpadłam na jakiegoś typa. Wywaliłabym się, gdyby w porę mnie nie złapał. Przeprosiłam i szybko się odsunęłam, a on skwitował to dźwięcznym śmiechem. Miał rude, gęste włosy, które lekko kręciły się na karku oraz śliczne, niebieskie oczy. Posiadał cienkie brwi, duży, mocno zadarty nos oraz wąskie usta. Był delikatnie opalony i naprawdę, bardzo wysoki. Musiał mieć około metra dziewięćdziesiąt. Ubrany był w białą koszulkę, jasne jeansy ściśnięte czarnym, skórzanym pasem oraz ciemne trampki. Miałam dziwne przeczucie, że gdzieś już kiedyś go spotkałam.

   Odszedł zanim zdążyłam go spytać o moje podejrzenia, a ja niechętnie ruszyłam do mojego wcześniejszego celu podróży. Weszłam do budynku równo z dzwonkiem, który zwiastował koniec drugiej godziny lekcyjnej. Z klas, jak na zawołanie zaczęli wychodzić uczniowie. Nie musiałam nawet szukać mojego jedynego przyjaciela, gdyż zauważył mnie jako pierwszy i już kierował się w moją stronę z cwaniackim, typowym dla siebie uśmiechem. Mogło się palić i burzyć, a jego wyraz twarzy pozostałby na mój widok niezmienny.

   Wytknęłam na niego język, po czym podbiegłam do niego i trafiłam prosto w jego objęcia. Przywitałam się zadzierając do góry głowę, aby zeskanować jego oblicze. Jak zwykle był niezdrowo blady i miał worki pod oczami. Jego krótkie, kasztanowe włosy ułożone były w nieładzie, a czarne tęczówki wydawały się prześwietlać mnie na wylot. Miał gęste brwi, orli nos, mocno zarysowaną szczękę oraz pełne usta. Na sobie miał szary t-shirt, rurki z dziurami na kolanach oraz białe, zapinane na rzepy adidasy. Ten żartowniś pomimo tego, że miał już osiemnaście lat nadal nie umiał wiązać sznurówek, co było jednocześnie urocze i naprawdę problematyczne.

-Jesteś moją ulubioną mądralą, więc ci coś powiem. -oznajmił. -Mam dla ciebie dobrą nowinę.

Odsunęłam się od niego posyłając mu spojrzenie spod rzęs.

   Zawsze, gdy ten człowiek chciał mi coś ogłosić była to jakaś niebywale wstrząsająca informacja. Czasami mdlałam po nich ze zdenerwowania, z czego później podle się naśmiewał. Kochałam go, lecz często się kłóciliśmy, a ja średnio, co kilka dni miałam na niego focha. Trwał on zawsze kilka godzin - warto dodać. Poza tym uwielbialiśmy się ze sobą droczyć. Dogryzaliśmy sobie prawie przez cały czas, co z boku wyglądało na kłótnie. Bardzo często musiał zostawać przez to po godzinach, a ja robiłam z siebie ofiarę, dzięki czemu udawało mi się uniknąć za to odpowiedzialności. Byłam wredną, podstępną małpą.

-Znowu przyciąłeś się przy goleniu i mogę sprawić ci ból przykładając do tego miejsca palec?

Spytałam przesłodzonym tonem.

-Pudło, zgaduj dalej. -mruknął. -To coś o wiele lepszego, na co czekaliśmy ze zniecierpliwieniem bardzo długo.

-Nie mów, że twoja papuga wreszcie zdechła. -ucieszyłam się. -Gratuluję!

Uderzył się w czoło otwartą dłonią.

-Odczepcie się wszyscy od mojego skarba. -wymamrotał. -Nie. Mamy nowego nauczyciela biologii.

My New TeacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz