- Mick, nie ma ich! -  powiedziała spanikowana, przerzucając swój gruby warkocz na plecy. 

Wiedział o tym. Cholera. Doskonale o tym wiedział. Wpatrywał się w to przeklęte wejście do jaskini od dobrych czterdziestu minut, ale w niczym to nie pomagało. Nie było zarówno Cary jak i Victorii. 

-Może powinniśmy iść im pomóc? - zapytał jeden z chłopaków, przeczesując swoje długie ciemne włosy. 

-Nie chcę znowu tam wchodzić! - w głosie dziewczyny zabrzmiało z trudem skrywane przerażenie. Dopiero teraz zobaczył, że jej ręka owinięta jest ciasno bandażem. 

-Co się tu dzieje? - kiedy z mroku wyłonił się Robin, wszyscy na polanie zamilkli.

-One nie wyszyły. Musiały utknąć w tej przeklętej jaskini - powiedziała dziewczyna, a jej duże niebieskie oczy spoczywały w oskarżycielskim tonie to na jednym to na drugim z mężczyzn. 

-Wracajcie do głównego obozowiska. 

-A one? 

-Poszukamy ich - powiedział Robin i skinął głową w jego kierunku. 

*** 

Robin

Nie wiedział co przygnało go na polanę, ale jednego był pewny.  Powinien był posłuchać wczoraj Micka, który mówił, że Victoria nie da rady przejść  szkolenia. 

-Czy ktoś jeszcze nie wrócił? - spytał kiedy zostali sami. 

-Cara 

-Czy jest szansa, że dziewczyny są razem? 

-Nie wiem, chociaż chciałbym, żeby tak było. Kazałem Carze ruszyć jako pierwszej. Może została, żeby poczekać na Victorię? 

-Rozdzielmy się. Ty idź stąd, a ja wrócę do punktu początkowego - zaordynował Robin. 

- Do zobaczenia przy ognisku - powiedział Mick i ruszył w stronę jaskini. 

*** 

Cara

Próbowała, przedostać się do Victorii, ale nie mogła nigdzie jej znaleźć. Mimo, iż była wilkiem, jej pole widzenia było dość mocno ograniczone. Od dziecka miała kłopoty ze wzrokiem, a poruszanie się w ciemności stanowiło dla niej prawdziwe wyzwanie. Gdyby chciała, mogłaby przedostać się do wyjścia podążając jedynie śledząc zapach innych wilków, ale nie chciała zostawiać Victorii samej. W pewnym momencie musiała usiąść. Była zbyt zmęczona, żeby brnąć dalej wśród ostrych kamieni, które i tak już dość mocno poharatały jej dłonie. Oprócz potu oblepiającego jej skórę, czuła sączącą się z zadrapań krew.  Zaklęła opadając na kamień. 

***

Victoria

Miała wrażenie, że popada w obłęd. Nie wiedziała jak długo znajduje się w ciemności oraz ile udało jej się przejść. Było jej zimno. Drżała. Przeczuwała, że to gorączka wywołana przeziębieniem, którego nabawiła się podczas kąpieli w rzece. Usiadła na kamieniu i przymknęła oczy. Musiała odciąć się od panującej ciemności. Schowała zimne dłonie do kieszeni. W pewnym momencie pod palcami wyczuła niewielkie pudełko. Zapałki od Cary! Drżącymi dłońmi wyciągnęła je i zapaliła jedną. Niewielkie światełko zgasło jednak po chwili zabierając ze sobą resztki nadziei. 

*** 

Mick

Kiedy zobaczył jak stoi przy kamiennej ścianie, poczuł jak zalewa go fala ulgi. 

-Cara! - zawołał, ale dziewczyna nie odezwała się. Brnęła dalej w kierunku przeciwnym do wyjścia, po omacku przesuwając dłońmi po kamiennej ścianie.

-Cara! - nie zdołał ukryć w głosie paniki, kiedy nie odezwała się. 

Podbiegł do niej i złapał za zimne ręce pokryte czymś lepkim. Dopiero kiedy syknęła z bólu zrozumiał, że ta lepka ciecz, to krew. 

-Co ty tu robisz? - spytała podnosząc głowę i szukając go wzrokiem. Dopiero po chwili, kiedy nie zdołał podchwycić jej spojrzenia, zrozumiał, że dziewczyna nie widzi go. Coś ścisnęło go w dołku. 

-Przyszedłem po ciebie - powiedział i nie mogąc się opanować przyciągnął ją do swojego twardego torsu. 

-Puść- powiedziała tak cicho, tak że ledwo usłyszał jej słowa. Miał wrażenie, że bolą jak policzek. - Muszę znaleźć Victorię. 

-Robin jej szuka - zmusił się, żeby zdjąć dłonie z jej ramion. - Ja przyszedłem po ciebie.

-I rozumiem, że mam być ci dozgonnie wdzięczna? - prychnęła odsuwając się od niego. - A może jutro na nowo zaprowadzisz mnie do jaskini i każesz przejść przez tunel skoro dziś nie wykonałam prawidłowo zadania?  Może będę przechodzić go tak często, aż wreszcie poczujesz się usatysfakcjonowany? 

-Ja... - po raz pierwszy od dawna, nie wiedział co odpowiedzieć. Widząc, jak dziewczyna drży, zdjął swoją katanę i zarzucił jej na ramiona. 

-Nie potrzebuję twojej pomocy! - rzuciła. - Jeśli faktycznie Robin, poszedł szukać Victorii to sama wrócę do obozowiska. Możesz iść. 

-Przecież nie widzisz w ciemności- mruknął,  dopiero po chwili zdając sobie sprawę dlaczego szła przy ścianie. 

-Skąd wiesz? Wreszcie spojrzałeś w moje papiery, czy może zaalarmował cię widok krwi na moich dłoniach? 

-Cara ... - ponieważ jej oskarżenia były całkowicie słuszne, a dziewczyna balansowała na granicy histerii postanowił nie dyskutować z nią więcej tylko chwycił ją w pół i przerzucił sobie przez ramię. 

-Zostaw mnie, ty cholerny... 

-Uspokój się wreszcie! - wiedział, że krzyk nie był najlepszym rozwiązaniem, ale był zbyt zdenerwowany, żeby zachować spokój. - Albo cię znokautuję.

-Oczywiście-  mruknęła dziewczyna - inaczej nie potrafisz. 

Zamknął oczy i policzył do dziesięciu, by zatrzymać wybuch gniewu, do którego było mu całkiem blisko. 

*** 

Robin 

- Victoria, Victoria! - Robin czuł jak ogarnia go przerażenie, kiedy dziewczyna nie reagowała na jego słowa. Znalazł ją dosłownie przed chwilą, kompletnie nieprzytomną, mamroczącą coś pod nosem. Przytknął dłoń do jej czoła. Była rozpalona. Przeklinając siebie w duchu uniósł ją w ramionach i pognał do wyjścia z jaskini. 



PrzeznaczonaWhere stories live. Discover now