15. Mam przyjaciela!

1.4K 110 8
                                    

Spojrzałem ostatni raz na niewzruszonego niczym Niemcy i opuściłem łazienkę. Emocje opadły, dopiero teraz zrozumiałem co zrobiłem i Niemcy i Węgry. Nie wierzę, że byłem do tego skłonny. Załkałem cicho, nie umiałem już się powstrzymać od wyrzucenia tych emocji, potrzebowałem tego, lecz wiedziałem że teraz nie mam co na to liczyć. Od razu zaczną się pytania. Czy nie mogę już tak po prostu zerwać "pakt" z Rzeszą i ZSRR? Pokręciłem przecząco głowa, było jeszcze za wcześnie, nikt nie uwierzy. Musieli by mi coś zrobić żebym miał dobry pretekst. Klasnąłem dłońmi. To jest to! Wystarczy ich trochę podjudzic i będzie po sprawie... Tylko co mogę im zrobić żeby wkurzyli sie wystarczająco mocno. Jak to było ostatnio... Wtedy to oni zaczęli nas obrażać a ja... Sprzeciwiłem się im. Już znalazłem na nich haczyk. Wystarczyło nie wykonać jednego rozkazu, a ci od razu się zdenerwują. Wszedłem jak gdyby nigdy nic do sali, jednocześnie przecierając oczy, żeby nikt nie zobaczył jakie są mokre. Rozejrzałem się, dobra, wszyscy patrzą. Podszedłem do moich "przyjaciół" i stanąłem między nimi.
- Skoro tamto mamy za sobą. - usłyszałem ich cichy śmiech. - To co zwykle teraz robicie?
- Odkąd dołączyłeś do nas dużo się zmieniło, wiesz? - powiedział z lekka ironią. - W takiej sytuacji poszlibyśmy zbić ciebie, ale już nie możemy, trochę szkoda, ale co poradzisz prawda? - powiedział Rzesza kucając na moją wysokość.
- Ta... Niestety, ale musicie wymyślić coś innego - pokazałem mu język.  To może go wkurzyć jeszcze bardziej. Przynajmniej taką miałem nadzieję, spojrzałem na niego, jego źrenice się rozszerzyły, zaczął szybciej oddychać, wyprostował się i tym razem spojrzał na mnie z góry.
- A co ty na to żeby nie zmieniać tego planu? - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Nie dasz rady tego zrobić. - odparłem spokojnie i spojrzałem na ZSRR. Zalamany kręcił głową, wiedział co się teraz zdarzy, na szczęście ja też.
- Ja nie dam rady?! - wrzasnął i popchnął mnie w ramię tak, że musiałem zrobić kilka kroków do tyłu, żeby nie upaść na ziemię. - Ja?! - znowu się wydarł i stanął przede mną. - To teraz słuchaj głupi kurduplu zaraz ci udowodnię, że jest inaczej! - powiedział i uderzył mnie w twarz.
Słyszałem jakieś krzyki, dużo kroków, wszędzie w całej sali wybuchła wielką panika. W tej sytuacji chyba powinniem się rozpłakać, ale... Był szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy, że Rzesza wreszcie mnie uderzył. Kątem oka spojrzałem na Węgry, uśmiechnąłem się do niego w chwili gdy znowu poczułem uderzenie w twarz, w moim oczach pojawiły się łzy, ale uśmiech nie wchodził mi z twarzy, ruchem warg powiedziałem mu "przepraszam" i przez trzecie uderzenie upadłem na ziemię. Widziałem, że mój, kiedyś przyjaciel, to zobaczył. To dobrze, teraz jesteśmy po równo, czyli spłaciłem ten "dług".
- I co, kurduplu?! Zrobiłem to! - zaczął się śmiać.
- T-tak... I dobrze - powiedziałem cicho.
- Chwila... Co?! - powiedział zdziwony.
- Od początku chciałem to zrobić, żeby powiedzieć. - zrobiłem przerwę. - Zrywam nasz pakt... - chwyciłem się za policzek bolał jak diabli.
- Osz ty! - powiedział i przymierzył się do kolejnego ciosu, zamknąłem oczy, ale nic nie poczułem, Zamiast tego słyszałem krzyki. Niepewnie otworzyłem oczy i spojrzałem w górę. Węgry. Trzymał pięść Rzeszy w ostatnim momencie przed uderzeniem. Otworzyłem usta ze zdziwienia. Tamten zdążył już wyrywać rękę, a ja powoli wstawałem.
- Mógłbyś się nie wtrącać? - powiedział do Węgry.
- Nie, jeśli chodzi o mojego... Przyjaciela.
Uśmiechnąłem się szeroko i stanąłem koło niego tworząc niby mur. Ten się tylko roześmiał, spojrzałem na niego pytająco.
- Nic nic... Po prostu nie wierzę, że ty mały Polaczku, znalazłeś sobie przyjaciela... Jeszcze kiedyś to rozstrzygniemy, obiecuję ci to - spojrzał na najwyższego. - Chodźmy stąd... Przyjacielu - znowu się roześmiał, a tamten poszedł za nim. Mam przyjaciela! Rzuciłem się na Węgry przytulając go.
- Przepraszam za tamto! Naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło, ale nie chciałem też, żeby wszyscy się mnie bali... - gdy dotarło do mnie co powiedziałem, zrozumiałem jak to musi egoistycznie brzmieć.
- Nic się nie stało, szczerze to za mocny to ty nie jesteś - zaśmiał się.
Uśmiechnąłem się, wszystko było po staremu... Przynajmniej tak mi się wydawało.

Countryhumans przedszkole gowniaków [korekta 0/30]Where stories live. Discover now