07

839 66 5
                                    

Stoick spojrzał na jeźdźca. Cały czas miał na sobie maskę. Dziury w miejscu na oczy jarzyły się zabójczą zielenią. Zapanowała niczym niezmącona cisza, którą przerwał wojownik.

-Stoicku zbieraj się, wracamy na Berk, a on z nami.

Jego głos był jednocześnie spokojny i groźny, co dawało zaskakujące połączenie.
Młodszy bez sprzeciwu wdrapał się na gada. Zwierzę, gdy tylko jego towarzysz zasiadł w siodle, wzbiło się, w powietrze, zabierając w łapach rannego. Lecieli szybko. Chmury zniknęły ze sklepienia. Była tylko czerń i gwiazdy.
Żaden jednak nie zwrócił na to uwagi. Gdy tylko dolecieli, rudowłosy pobiegł po Korsta. Kowal zabrał rannego do szamanki Lezy. Czkawka za to wparował do domu wodza. Słychać było krzyki i kłótnie. Ważki nie wiedział, o co chodziło.
Pozostały mu tylko domysły.
To, co powiedział łupieżca, nie miało wiele sensu. Mógł bredzić, co oznaczało, że tam mogło wydarzyć się dosłownie wszystko.
Ten klan zawsze był szalony, nieważne w jakiej rzeczywistości. Poza tym obserwował również swojego... syna? Mógł go tak nazwać? Bogini mówiła, że on wziął się od przyszłego Czkawki. Więc czy to oznacza, że on i reszta mylili się? Jednak mógł zostać ulepszony przez bogów. To na pewno było to. Nie uwierzy, że to nie była boska sztuczka, która miała skłonić go do zmiany nastawienia. Równie dobrze, ktoś mógł go w nocy otruć, a to wszystko to tylko halucynacje. Tylko kto? Zaczął podejrzewać, że to ten rybi szkielet to zrobił. W końcu tylko oni byli w domu. Niech się to wszystko skończy, to pożałuje tego!

-----

Czy to widać?

Zamiana Ról   |Jws| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz