Prolog.

455 17 1
                                    

"Without you to hold I'll be freezing

Can't rely on my heart to beat it..."*

       Przez całe siedemnaście lat mojej egzystencji miałam niemal idealne życie. Nigdy jednak nie doceniłam tego należycie, a teraz było już na to za późno. Dopiero w słoneczny, z pozoru piękny, czerwcowy dzień, kiedy wszystko straciłam, dotarło do mnie jak wiele miałam. Wtedy nie mogłam już poczuć wdzięczności, a jedynie pustkę i rozpacz uniemożliwiającą racjonalne myślenie.

       Pamiętam ten dzień jak przez mgłę. Był dwudziesty siódmy czerwca, prawie zaspałam na zakończenie roku szkolnego, nie zdążyłam nawet zjeść śniadania. Wyjęłam z szafy pierwszy strój, jaki wpadł mi w ręce, mianowicie czarną sukienkę, przez co później umierałam z gorąca. Podczas przemowy dyrektora byłam wręcz nieprzytomna. Z niecierpliwością czekałam, aż wreszcie tradycyjnie życzy nam miłego wypoczynku i pożegna. Jednak, kiedy już to zrobił, moje życie zaczęło się walić.

       Prawie wyzionęłam ducha czekając pod szkołą, aż Liam "coś załatwi". Teraz śmiem przypuszczać, że po prostu zbierał się na odwagę, aby ze mną zerwać. Przyszedł po piętnastu minutach, ledwie zdążyłam na niego spojrzeć, powiedział "Miałaś rację, Bonnie, nic z tego nie będzie", zerknął na mnie i odszedł nie odwracając się za siebie.

      Z mojego oka nie wypłynęła nawet jedna łza z powodu naszego rozstania. Wylałam ich jednak morze, bo straciłam najlepszego przyjaciela. Znałam Liama od urodzenia. Nasze mamy się przyjaźniły i mimo, że kochałam Carmen i Andreę, jak rodzone siostry, to blondyn był pierwszym, do którego biegłam, kiedy miałam jakiś problem. Chodziliśmy do tych samych szkół i od zawsze siedzieliśmy razem w ławce. Spotykaliśmy się po szkole, odrabialiśmy razem lekcje, co roku spędzałam tydzień wakacji nad jeziorem w towarzystwie Liama i jego rodziców. Można by powiedzieć, że tylko noce spędzaliśmy osobno. Ufałam mu bardziej niż komukolwiek innemu, lecz nigdy nie pomyślałabym, że połączy nas silniejsze uczucie.

       Z początkiem tego roku Liam zaczął zachowywać się inaczej. Widziałam, że coś go trapi i w końcu zmusiłam, żeby podzielił się tym ze mną. Martwiłam się o niego. Nie spodziewałam się jednak, że wyzna mi miłość. Na początku próbowałam odwieść go od tego wymysłu. Tłumaczyłam, że to tylko złudzenie, że to miłość łącząca rodzeństwo, lecz na nic się to nie zdało, aż pewnego marcowego wieczoru, kiedy dostaliśmy napadu głupoty, w pewnym momencie hormony wzięły nade mną górę i nie odsunęłam się, gdy Liam zbliżył swoje usta do moich. Jeden moment nieuwagi wystarczył, bym zaczęła myśleć o nim inaczej jak o przyjacielu, a moje serce oszalało.

       Postanowiłam zaryzykować i przegrałam. Przegrałam wiele, bo zgadzając się na nasz związek, wiedziałam, że jeśli się rozstaniemy, nic już nie będzie takie samo. Nie będziemy przyjaciółmi, może nawet staniemy się sobie całkiem obcy... i moje przypuszczenia się sprawdziły.

       Wracałam do domu z płaczem, ganiąc się w myślach za własną głupotę, lecz nawet łzy nie zaślepiły mnie na tyle, bym wchodząc do domu nie zauważyła klęczącej na środku korytarza mamy, która ukrywała swoją zapłakaną twarz w dłoniach. Sytuacja sprzed piętnastu minut natychmiast opuściła moje myśli, kiedy rodzicielka drżącym głosem, szlochając co drugie słowo, powiedziała, że tata zginął w wypadku samochodowym.

       Tak oto w ciągu godziny straciłam chłopaka, najlepszego przyjaciela i tatę... a co najgorsze - straciłam samą siebie.

*"Drunk" ~ Ed Sheeran

Hej!

Nie bardzo ogarniam Wattpad i właściwie to opowiadanie znajduje się na blogspocie, ale pomyślałam, że może spróbuję również tutaj i zobaczę co z tego wyjdzie. Czekam na Wasze opinie :) xx

Where Love Is Lost (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz