-ˏˋ dwa ˎˊ-

4 1 0
                                    

☾ ☽

Dan marzył o tym, by częściej mieć dom tylko dla siebie.

to nie tak, że Jarvis zawsze przebywał w mieszkaniu - był często, ale przesiadywał w swoim gabinecie - problemem było to, że ktoś zawsze się kręcił. Jarvis miał tendencję do zapraszania swoich znajomych na noc, żeby pracować do późna i nawet kiedy mężczyzny nie było, jego współpracownicy przesiadywali w bibliotece.

kiedy nie był sam w domu, Dan po cichu wykonywał swoje prace i jadł posiłki w swoim pokoju. zważając na to, że mieszkał na strychu, nigdy nie stanowił problemu. kiedy ktoś go zauważył lub pytał o niego, odpowiadał, że jest swego rodzaju "pomocą domową". w rzeczywistości, było to prawdą, po prostu nieco bardziej skomplikowaną. nie mógł powiedzieć, że jego rodzice zmarli, a Jarvis, jako jego ojciec chrzestny, przejął nad nim opiekę i zmuszał do pracy. 

dzieci w szkole często nazywały go kopciuszkiem, co uważał za trafne. nie winił ich. sierota zawsze jest doskonałym obiektem do drwin i Dan był prawie szczęśliwy, że dzięki niemu inne dzieci nie muszą tak cierpieć.

jednak możecie mi wierzyć, że kiedy zostawał sam w domu, nie marnował czasu. głównie grał na fortepianie, nie musząc zachowywać ciszy. poza tym, mógł w końcu zdjąć te przeklęte buty. 

nie mógł lekceważyć swoich "mocy". Jarvis bardzo dokładnie powiedział mu co się stanie jeśli ktokolwiek się o nich dowie. straciłby dom i Dan nie miał pojęcia co zrobiłby w takiej sytuacji. nie miałby dokąd pójść. 

siedział więc na parapecie, buty rozrzucone po pokoju za nim. pogoda była burzowa; szyba pokryta milionem delikatnych kropelek. Dan wsłuchiwał się jak uderzają o przezroczystą powierzchnię.  tamtej chwili, po raz pierwszy w życiu, nie chciał być sam.

tego dnia grał na fortepianie tak długo, że jego palce były całe posiniaczone, a policzki zaczerwienione od pasji z jaką pracował. ale teraz był zmęczony, znudzony i potrzebował przyjaciela. 

pomyślał o Loli. poczuł ból w sercu; nie myślał o niej od czasu kiedy Jarvis wrócił z ostatniej delegacji. Lola była jego pierwszą przyjaciółką. pierwszą i ostatnią.

byli bardzo mali, kiedy jej rodzina wprowadziła się po sąsiedzku. fascynowała Dana, bo miała pełną rodzinę; z kochającą mamą, tatą i małym braciszkiem, który zawsze się śmiał, gdy Dan był w pobliżu. on fascynował ją, bo nigdy nie poznała nikogo, kto spałby na materacu na strychu, bez prawdziwego łóżka ani żadnych plakatów w pokoju. i tak właśnie, przyjaźnili się.

odwiedzała Dana w weekendy, pozwalała jeździć na swoim rowerze i uczyła zaplatać swoje ciemne, długie warkocze, pasujące odcieniem do jej skóry. ta znajomość była prostsza niż cokolwiek w jego życiu.

ale zniszczył i to.

"jesteś gotowy?" dwunastoletni Dan zachichotał, jego oczy pełne blasku. dziewczynka siedząca naprzeciwko niego na kłodzie, przewróciła oczami.

"oczywiście!" pokiwała głową. "pokażesz mi dlaczego nosisz te buty?" jej twarz pojaśniała. "pozwolisz mi je założyć?"

Dan przytaknął, zagryzając wargę. chciał zrobić coś, przed czym tak gorliwie go przestrzegano.

westchnął ciężko, pochylając się, by odpiąć glany.

deadroses || tłumaczenie || phanWhere stories live. Discover now