15

7.1K 291 721
                                    

Trzask drzwi.

Ten dźwięk sprawia, że budzę się z drzemki. Musiałem zasnąć w trakcie tego jakże pięknego przedstawienia, jakim było przystawianie się do Lance'a przez dwie „pracowite" uczennice. Koniec końców musiałem się wyłączyć i odpłynąć. Przynajmniej oszczędziłem sobie tego wszystkiego.

Podnoszę się z ławki i przecieram oczy. Kiedy senna mgła już ode mnie odchodzi, zaczynam rozglądać się po sali. Z tego co widzę, jesteśmy tu z Latynosem sami. To dobrze. W końcu mogę zacząć zadziałać.

- Ach, obudziła się nasza princesa - mówi Lance rozbawionym głosem. Zerkam na niego i uśmiecham się z przekąsem. - Dobrze ci się spało?

- Nie narzekam - wstaję i powili podchodzę do biurka.

Dobra, Keith. Teraz albo nigdy.

- Mógłby mi pan polecić jakieś strony do nauki hiszpańskiego? Jest ich tyle, że sam nie wiem, którą wybrać.

Idealnie. Nikt nie oprze się niewinnemu chłopcu, który chce się nauczyć więcej. A już zwłaszcza nie nauczyciel.

- Claro, naprawdę się cieszę, że nadal masz chęci do nauki - Latynos wypowiada te słowa, jakby nareszcie miał z kim dzielić się swoją pasją (co pewnie jest prawdą - uczniowie tej szkoły raczej nie szaleją z hiszpańskim, wnioskując z tego, co widziałem, sprawdzając te cholerne sprawdziany), i zaczyna wklepywać jakieś strony internetowe na komputerze.

Podchodzę do ściany za biurkiem i staję blisko szatyna, aby ten poczuł, jak seksownie pachnę. Pidge specjalnie wybrała ten zapach, żebym mógł bardziej zachęcić do siebie Lance'a, co sądząc po jego reakcji, jaką jest głębokie wdychanie wypełnionego perfumą powietrza, było doskonałym ruchem. Dzięki, krasnalu. Kiedyś się odwdzięczę.

Opieram rękę na biodrze, przez co niechcący uderzam w tablicę. Musiało to wyglądać beznadziejnie. W tym samym czasie uświadamiam sobie, że na podłogę spadła kreda. Uśmiecham się do siebie, wpadając na idealny pomysł, jak to wykorzystać.

- Ale niezdara ze mnie - rzucam skruszonym głosem i w tym samym czasie schylam się, wypinając tyłek. Zbieram je powoli, czując na sobie ciężki wzrok Lance'a. A mówiąc „na sobie", mam na myśli „na swojej dupie".

Podnoszę się i kątem oka zauważam, że szatyn szybko odwraca głowę z powrotem do monitora, a czerwone czubki jego uszu tylko potwierdzają to, o czym wcześniej myślałem. Lance gapił się na mnie. Odkładam kredę i wracam do przeglądania stron, które mi pokazuje. Uśmiecham się pod nosem, opierając się o biurko i niby przypadkiem ocieram się nogą o nogę nauczyciela. Wzdycha ciężko, a ja czuję pełną satysfakcję wywieranym na nim efektem.

- Te są dobre, sam z nich korzystam - mówi lekko drżącym głosem, a ja jestem z siebie dumny.

- Mógłby mi je pan zapisać? Mam słabą pamięć... - łapię się za kark i odrzucam na plecy kilka kosmyków włosów.

- Vale, ale prosiłem cię, żebyś nazywał mnie po imieniu - bierze coś do pisania i karteczkę, wyraźnie próbując unikać mojego wzroku. Tak się bawisz?

- Dobrze... - mruczę, pocierając delikatnie nogą o łydkę Latynosa. - Lance.

Właścicielowi obleganej przeze mnie części ciała wypada fioletowy długopis, który upada pod biurko z cichym brzdękiem. Kucam, aby go podnieść, a w tym celu kładę dłoń na udzie nauczyciela. W miarę zanurzania się pod blat, przesuwam rękę wyżej i wyżej, niby dla utrzymania równowagi. Całe to moje poświęcenie nagradzają ciche westchnięcia znad mojej głowy.

- Keith.

Uśmiecham się do siebie triumfująco.

Czas przestać się czaić.

Niegrzeczny UczeńWo Geschichten leben. Entdecke jetzt