♠ ᴢᴀᴋᴏńᴄᴢᴏɴᴏ ♠

301 29 22
                                    

------------------

------------------

Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.

------------------

16 Lipca 2098

W pomieszczeniu panowała ciemność, lecz nie należała do tej co potęgowała odczuwanie strachu lub przesyła do umysłu makabryczne sceny. Była przyjemna, odprężająca. Jedynym źródłem światła była stojąca na stoliku samotnie świeca.

W samym jej centrum znajdował się mężczyzna. Jego spojrzenie zostało skupione na leżącymi przed nim kartkami a na jego nie wyrażającej żadnych emocji twarzy tańczyły smugi światła wymieszane z cieniami.

Z jego ust wyrwał się pojedynczy drżący oddech a powieki powoli opadły. Niestety w momencie, kiedy na nowo się uniosły ukazały obłęd, szaleństwo panujące w jego oczach a odbijający się w nich płomyk podsycał grozę.

W następnej chwili słychać było tylko przeraźliwy krzyk, odgłos wywracanego stolika, tuczącego się szkła. Ciemność zaczęła ustępować walczącemu z nim ogniu, który pochłaniał coraz to większą powierzchnię. Spokój zmienił się w szaleństwo.



11 września 2102r

Niezbyt wysoki mężczyzna o farbowanych na blond włosach, szybkim krokiem przemierzał już dobrze mu znane korytarze. Za każdym kolejnym krokiem pojedyncze kosmyki włosów to podskakiwały i opadały na jego blade czoło.

Palce nerwowo zaciskały się na czarnej teczce a usta były zaciśnięte w wąską linię. W tej chwili liczyło się dla niego tylko to aby w jak najszybszym czasie znaleźć w gabinecie. Mijał wiele pracowników placówki, lecz nikt nie odważył przyglądać mu się dłużej niż parę sekund. Każdy pamiętał, jak to się kończy gdy nawiąże się z nim kontakt wzrokowy, co można ujrzeć w jego oczach.

Kiedy zatrzymał się przed stalowymi drzwiami, rozejrzał się dookoła a następnie przycisnął palce do znajdującego się obok panelu.

- Pozdrowienia Park Jiminie – rozległ się głos z głośnika a potem stal ustąpiła przed nim.

Pewnym siebie krokiem i nienaganną postawą przekroczył próg. Trzy pary oczu od razu skupiły się na jego osobie z malującym się na ich twarzach zaskoczeniem.

- Znowu zniszczyłeś zabezpieczenia – odezwał się mężczyzna za biurka jednocześnie się podnosząc z krzesła. Osoba, do której były kierowane te słowa jedynie wzruszyła ramionami i rzuciła na blat czarną teczkę.

- Co takiego się w niej znajduje aby kazać nam porzucić wszystkie nasze obowiązki i przybiec tutaj?- Tym razem odzywał się rudowłosy mężczyzna opierający się plecami o ścianę

- Skończyłem- Taka odpowiedź była wystarczająca aby każdy się zgromadził przy biurku, na którym znajdowała się owa teczka. Właściciel gabinetu od razu po nią sięgnął, wyciągając z niej jedyną znajdującą się tam kartkę.

Bacznie czytał słowo po słowie a następnie wypuszczając zgromadzone powietrze w płucach opadł na krzesło, zakrywając dłońmi twarz.

- W tej chwili masz nas do niego zaprowadzić – mruknął podnosząc wzrok na znajdującego się przed nim mężczyzną – To jest rozkaz Lavender 

Vous avez atteint le dernier des chapitres publiés.

⏰ Dernière mise à jour : Jan 03 ⏰

Ajoutez cette histoire à votre Bibliothèque pour être informé des nouveaux chapitres !

→𝐈'𝐦 𝐧𝐨𝐭 𝐫𝐨𝐛𝐨𝐭← [Jikook]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant