------------------
------------------
16 Lipca 2098
W pomieszczeniu panowała ciemność, lecz nie należała do tej co potęgowała odczuwanie strachu lub przesyła do umysłu makabryczne sceny. Była przyjemna, odprężająca. Jedynym źródłem światła była stojąca na stoliku samotnie świeca.
W samym jej centrum znajdował się mężczyzna. Jego spojrzenie zostało skupione na leżącymi przed nim kartkami a na jego nie wyrażającej żadnych emocji twarzy tańczyły smugi światła wymieszane z cieniami.
Z jego ust wyrwał się pojedynczy drżący oddech a powieki powoli opadły. Niestety w momencie, kiedy na nowo się uniosły ukazały obłęd, szaleństwo panujące w jego oczach a odbijający się w nich płomyk podsycał grozę.
W następnej chwili słychać było tylko przeraźliwy krzyk, odgłos wywracanego stolika, tuczącego się szkła. Ciemność zaczęła ustępować walczącemu z nim ogniu, który pochłaniał coraz to większą powierzchnię. Spokój zmienił się w szaleństwo.
11 września 2102r
Niezbyt wysoki mężczyzna o farbowanych na blond włosach, szybkim krokiem przemierzał już dobrze mu znane korytarze. Za każdym kolejnym krokiem pojedyncze kosmyki włosów to podskakiwały i opadały na jego blade czoło.
Palce nerwowo zaciskały się na czarnej teczce a usta były zaciśnięte w wąską linię. W tej chwili liczyło się dla niego tylko to aby w jak najszybszym czasie znaleźć w gabinecie. Mijał wiele pracowników placówki, lecz nikt nie odważył przyglądać mu się dłużej niż parę sekund. Każdy pamiętał, jak to się kończy gdy nawiąże się z nim kontakt wzrokowy, co można ujrzeć w jego oczach.
Kiedy zatrzymał się przed stalowymi drzwiami, rozejrzał się dookoła a następnie przycisnął palce do znajdującego się obok panelu.
- Pozdrowienia Park Jiminie – rozległ się głos z głośnika a potem stal ustąpiła przed nim.
Pewnym siebie krokiem i nienaganną postawą przekroczył próg. Trzy pary oczu od razu skupiły się na jego osobie z malującym się na ich twarzach zaskoczeniem.
- Znowu zniszczyłeś zabezpieczenia – odezwał się mężczyzna za biurka jednocześnie się podnosząc z krzesła. Osoba, do której były kierowane te słowa jedynie wzruszyła ramionami i rzuciła na blat czarną teczkę.
- Co takiego się w niej znajduje aby kazać nam porzucić wszystkie nasze obowiązki i przybiec tutaj?- Tym razem odzywał się rudowłosy mężczyzna opierający się plecami o ścianę
- Skończyłem- Taka odpowiedź była wystarczająca aby każdy się zgromadził przy biurku, na którym znajdowała się owa teczka. Właściciel gabinetu od razu po nią sięgnął, wyciągając z niej jedyną znajdującą się tam kartkę.
Bacznie czytał słowo po słowie a następnie wypuszczając zgromadzone powietrze w płucach opadł na krzesło, zakrywając dłońmi twarz.
- W tej chwili masz nas do niego zaprowadzić – mruknął podnosząc wzrok na znajdującego się przed nim mężczyzną – To jest rozkaz Lavender
VOUS LISEZ
→𝐈'𝐦 𝐧𝐨𝐭 𝐫𝐨𝐛𝐨𝐭← [Jikook]
FanfictionGdzie Park Jimin zaczyna czuć coś więcej do swojego podopiecznego. Podopiecznego, który jest robotem UWAGI • Wszystkie miejsca i sytuacje są fikcyjne • przekleństwa Gatunek: Romans, akcja / Od razu was informuję o tym, że w pewien sposób zainspir...