~ 4 ~

73 11 7
                                    

Namjoon w skupieniu słuchał radia. Nie był przyzwyczajony do faktu, iż szkoła, która w przeciągu ostatnich lat stała się jego bezpieczną przystanią, obecnie była zamknięta. Czuł się jak w więzieniu. Radio, pokój, książki, szkicownik oraz głód - to jedyne co w tamtej chwili posiadał. Nic nie mógł na to poradzić.

Nagle wyrwał się w rwącego jak górska rzeka potoku myśli i wsłuchiwał się w głos reportera w radiu. Nie miał pojęcia, dlaczego informacja o symptomach tak strasznie go zainteresowała.

"Głównymi objawami są zaczerwienienia znajdujące się na całym ciele, ale najczęściej na brzuchu i plecach, które powodują swędzenie. Osoba może być zmęczona, ospała i posiadać bóle gardła. Warto też zwrócić uwagę na oczy. Podkrążone z czerwonymi białkami. Jeśli widzicie te objawy u kogoś - zabierzcie go do szpitala! Pamiętajmy..."

Dalszej części już nie słuchał. Zaczerwienienia... Chwila, czy przypadkiem jego ojciec owych nie posiadał na przedramionach?  'Nie Joon! Nie popadaj w paranoję! To pewnie przez głód masz już zwidy! Ale czy na pewno...?' pytał sam Siebie i ciekawość wygrała.

Wyłączył radio i spokojnie podszedł do drzwi, powolnie je otwierając. Wychylił głowę i z radością stwierdzając, że nie ma go w korytarzu i może bezpiecznie wyjść na zewnątrz ze swojej jaskini. Kiedy zbliżał się do salonu, przyległ całym swoim ciałem do ściany, w końcu nie chciał, aby go zobaczył. Wychylając się delikatnie zobaczył  swojego oprawcę.

Stał przy szeroko otwartym oknie z połowicznie pustą butelką Grant'sa w dłoni. Wolną ręka szybko sunęła po jego brzuchu, co tylko potwierdzało podejrzenia czarnowłosego nastolatka. Dodatkowo jego ręce i kark przyozdabiały rany, pewnie spowodowane ciągłym drapaniem. Nie pamiętał kiedy ostatni raz mu współczuł, ale teraz zdecydowanie to robił. Współczuł mu.

Jednakże owo uczucie szybko go opuściło, a na jego miejsce wstąpił strach, kiedy niespodziewanie jego ojciec odwrócił się i z impetem rzucił butlą w telewizor, który wahając się, przechylił się do tyłu i wylądował między ścianą a komodom na której stał. Po perfekcyjnie celnym rzutem jak na pijanego mężczyznę, rozpoczął demolowanie salonu.

Rozpoczynając od biednego, porysowanego stolika po kawie, poprzez ulubioną brązową kanapę, lampę i półkę z książkami kończąc na dobiciu telewizora. Przez ten cały czas na jego twarzy widniała frustracja. Był zdenerwowany i to dało się wyczytać i wyczuć po atmosferze w pokoju.

Namjoon był zdecydowanie przerażony tym widokiem. Często widywał takie obrazy w wykonaniu opiekuna, jednak za każdym razem przyprawiały go dreszcze na całym ciele. Czuł, że musi stąd uciec. W innym wypadku tylko stanie mu się krzywda. Cofał się. Powoli, stale obserwując agresywnego ojca, lecz żyjąc w zgodzie z jego "szczęściem" nic nie mogło pójść idealnie.

Poczuł, jak jego nogi coś trącają, a następnie usłyszał głuche dźwięki butelek, które gwałtownie kładły się na podłogę jak domino. Kilka z nich potłukły się, co tylko bardziej narobiło hałasu. Czarnowłosy jak najszybciej wrócił wzrokiem do ojca, który zainteresowany dźwiękiem butelek zauważył go.

Już dawno tak bardzo nie panikował, kiedy jego opiekun rzucił się w jego stronę na złamanie karku. Sam pobiegł do pokoju, byleby zdążyć przed tyranem. Zatrzasnął drzwi dosłownie sekundę przed wbiegnięciem ojca w nie. Rozległ się ogromny huk ciała uderzającego o drewno.

- Otwieraj to gówniarzu! - krzyczał waląc w drzwi dłońmi.

W międzyczasie Joon opadł na podłogę i napierał z całych sił dodatkowo zapierając się nogami o łóżko do którego na szczęście sięgał swoimi długimi nogami. 'Wytrzymaj, musisz wytrzymać! Zmęczy się i sobie pójdzie tak jak kiedyś! Wytrzymaj!!' Krzyczał do siebie w myślach, przez co w kącie oka pojawiła się jedna łza.

Epidemia: Początki | BTSWhere stories live. Discover now