6

1.1K 119 76
                                    

Powoli otworzyłem oczy. Leżałem na czymś miękkim i ciepłym. Szybko podniosłem się do siadu i popatrzyłem zdziwiony na Billa, który przed chwilą robił za mój przenośny materac do spanka. Uśmiechnąłem się szeroko i wtuliłem w niego. Bardzo mi tego brakowało. 

-Kocham cię Bill

-Też cię kocham Sosenko-pocałował mnie w czoło.

Rozejrzałem się. Bill był oparty o duże, nie, on był oparty o wielkie drzewo, a ja siedziałem mu na kolanach. Jakieś dwa metry od nas stali nasi przyjaciele.

-Jak się czujesz?-zapytał Will i chciał do mnie podejść, ale Matt złapał go za rękę. Popatrzyłem na niego zdziwiony.

-C-chyba dobrze, a z wami wszystko okej?-zaśmiałem się sztucznie.- Hej Mabel, wreszcie możesz mnie przytulić, mówiłaś, że chcesz to zrobić przy najbliższej okazji-popatrzyłem na nią z uśmiechem i wstałem. Patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. Zrobiłem krok do przodu, a ona się cofnęła. Patrzyłem na nią pytająco. Podeszła do niej Alex i stanęła przed nią.

-Musisz dać jej czas.-powiedziała stanowczo

-Mabs, o co chodzi?-Zrobiłem jeszcze jeden krok, ale bliźniaczka znów się wycofała.

-Nie podchodź do nas.-powiedziała Alex pół szeptem

-Dlaczego?-Popatrzyłem na wszystkich po kolei.

Bill złapał mnie za ramię.

-Może mi ktoś wytłumaczyć o co wam chodzi?-zaśmiałem się lekko histerycznie.

-Wszystko ci wytłumaczę, ale chodźmy stąd.-powiedział złotooki.

Poszliśmy na drugą stronę drzewa, a tamci ruszyli w stronę miasta, nie racząc mnie nawet spojrzeniem.

-Słucham-rozłożyłem ręce, a potem zsunąłem się po pniu na ziemię. Bill usiadł obok mnie.

-Wszyscy się ciebie boją.

-D-dlaczego? Mnie? Proszę cie, przecież to śmieszne!

-To przez Olivie. Powiedziała nam co się z tobą stało.-patrzyłem na niego i czekałem aż będzie kontynuował. Wziął głęboki oddech.- Pole w mieście przebudziło jakieś uśpione w tobie komórki, które pojawiły się prawdopodobnie kiedy umarłeś. Dlatego już możesz wszystko dotknąć i tak dalej. Opowiedziała nam dokładniej co można wywnioskować po twojej aurze. Powiedziała też-zatrzymał się na chwilę.- Ze byłeś dzieckiem gwiazd, a Ford robił z tobą coś bardzo złego już od dawna.

-N-nie rozumiem, jaką gwiazdą, o co wam chodzi?-Moja twarz przypominała pewnie jedno wielkie XD

-Dzieci gwiazd, to zwykli ludzie, którzy po śmierci stają się gwiazdami, a rodzą się gdy jakaś z gwiazd zgaśnie. Zazwyczaj są bardziej inteligentni i dojrzalsi. Poza tym raczej się nie wyróżniają kiedy są na ziemi. Za to w świecie gwiazd mają jakieś indywidualne zdolności i są bardzo silne.

-Ale co to ma wspólnego ze mną?

-No chodzi właśnie o to, że Ford musiał się dowiedzieć, że jesteś dzieckiem gwiazd i z tego co nam wiadomo to lubił sprawdzać niektóre rzeczy kiedy byłeś młodszy i nie wiedziałeś o co chodzi. Kiedy doszło do tego, że zrobił z ciebie pół demona, to w połączeniu z tym co zrobił ci wcześniej bardzo cię odmieniło. Stałeś się gwiazdą na ziemi, z demonicznymi mocami i ulepszeniami od Stanforda. Do tego kiedy "umarłeś" pojawiły się w tobie, nieznane nam komórki, przez to że nie były aktywne byłeś Sosenkowym Duszkiem. Teraz aktywowały się przez pole ochronne miasta i już wróciłeś na ziemię. 

-I ona to wymyśliła patrząc na moją aurę?-zakpiłem.- To niedorzeczne.

-Wiesz, byłeś nieprzytomny około 24 godziny. Dla Willa to aż za dużo na potwierdzenie tej teorii.

-I to dlatego Mabel się mnie boi?-spuściłem wzrok.

-Dlatego z naszej paczki Mabel, Alex i Matt się ciebie boją.-przytulił mnie mocno.

-Co teraz?-poczułem jak łzy napływają mi do oczu. Otarłem je ręką i zobaczyłem, że mają piękny złoty kolor. Uśmiechnąłem się pod nosem

-Wracamy do domu. Misja odwołana, a moja Sosenka jest o wiele bardziej potężna ode mnie-zaczął mnie łaskotać. Śmiałem się aż do łez.

-Haha... B-bill już..P-przestań-wydusiłem między falą śmiechu

-Jak dasz mi buziaka to cię puszczę. Położył dłonie po bokach mojej głowy i pochylił się nade mną.

-Dam ci buziaka, a ty przestaniesz mnie łaskotać.-pocałowałem go w usta-ale nie puszczaj mnie.

-Nie puszczę-złączył nasze usta w pocałunku przesiąkniętym miłością i troską.-Chodź, wracamy do domu.

-A inni?

-Potrzebują czasu, więc wrócą dopiero za parę dni. Poza tym-pomógł mi wstać- chcę się tobą nacieszyć sam na sam.

Szliśmy na około miasta, w miejsce z którego  przyszliśmy. Ruszyliśmy może z 10 minut temu, a mnie już bolą nogi

-Billl...-zajęczałem i wystawiłem do niego rączki, żeby wziął mnie na barana.

-Najpotężniejsza księżniczka na ziemi już się zmęczyła?-zaśmiał się, ale od razu wziął mnie na barana.

-Dawno nie chodziłem. Kondycja mi padła.

-Ty nigdy nie miałeś kondycji

-Wypraszam sobie-nadąłem policzki i obraziłem się na 7 sekund.

-Ciężki jesteś

-Sugerujesz, że przytyłem nic nie jedząc?-zaśmiałem się. Uniosłem się i zacząłem lewitować przed nim, musiałem się co chwilę odwracać, żeby na nic nie wpaść. 

-Nie mogłeś tak od razu?

-Hmmm... nie.-pocałowałem go.- to tutaj.-zaczęło się ściemniać, więc otworzyłem portal do naszego wymiaru.

puściłem Billa przodem, ale kiedy chciałem przejść to nie mogłem, jakby specjalnie dla mnie stała tam szyba. Uderzyłem parę razy w portal, ale po prostu nie dało się przejść. Zacząłem wołać Billa i odsunąłem się o krok.

-Co jest, czemu nie idziesz?-z portalu wyłoniła się głowa Ciphera

-Nie mogę! Ten głupi portal nie działa!-wkurzyłem się. Blondyn wyszedł i odsunął się na bok. ponownie spróbowałem przejść, ale to na nic.

-hm, wygląda na to że nawet zabezpieczenia wymiaru Willa uważają cię za wroga.

-Zajebiście-szepnąłem

-Księżniczki nie przeklinają.

-Księżniczki nie są uważane za największe zło, które jak tylko gdzieś wejdzie to zabije wszystko co się rusza, a resztę zniszczy.-Bill popatrzył na mnie z troską.

-Stwórz własny wymiar-zaproponował-skoro Błękitkowi się udało, to ty na 100% dasz radę!

-Ale ja nie wiem jak...

-Spokojnie Sosenko, wszystko ci wytłumaczę. To jakbyś po prostu musiał coś od podstaw wymyślić, a z odpowiednim zaklęciem, reszta robi się sama. Problematyczne jest tylko to, że jest to bardzo czasochłonne, ponieważ musisz się skupić na każdym szczególe i właściwościach czy zabezpieczeniach. Podołasz zadaniu i stworzysz naczosowo- sosenkowy wymiar?

-Podołam-uśmiechnąłem się szeroko.-A ty wymyśl jakąś nazwę-Nie mogłem się powstrzymać. Zrobiłem trójkąt z palców i przyłożyłem do prawego oka-...Naczosie.-szybko zmieniłem ustawienie palców na serduszko u uśmiechnąłem się niewinnie.

 Dostałem pstryczka w nos, a potem od razu zaczęliśmy przygotowania do stworzenia własnego wymiaru, w którym nikt nie będzie się mnie bał jak ci tutaj.

-----------------------

To powstaje we współpracy z moją koleżanką: bezsennością ;-;

Za wszelką cenę.(Billdipp)Where stories live. Discover now