-Nie sądzę. -Odpowiadam po czym odsuwam się krok do tyłu. 

-Ja właśnie jednak sądzę. Lepiej dla ciebie żebyś się ze mną zamieniła, jestem lepszą partią od..- Zmierzyła mnie wzrokiem od stup po sam czubek głowy.-Takiego chucherka jak ty.-Ręką uniosła moją głowę, patrzyłam się na jej twarz. Była pełna determinacji. Żywy ogień płonął jej w oczach. Moja twarz miała wiele do zażyczenia, byłam po prostu obojętna. Na ten widok brunetka się skrzywiła. 

-Powinnaś się mnie bać.-Mówi marszcząc brwi i cofając rękę.

-Powinnam, ale nie budzisz we mnie takiego odczucia jak strach. 

Usłyszałam za plecami brunetki chichot. Jej oczy zmieniły się błyskawicznie. W brązowych oczach płonął teraz żywy ogień. Powinnam nie igrać z ogniem. Ale było już za późno. Dostałam czymś w brzuch, zatoczyłam się na ścianę obok. Poczułam jak beton rani moją bladą skórę na prawej ręce. Skrzywiłam się na posmak krwi w ustach. 

-Następnym razem zastanów się nad swoimi słowami. 

Usłyszałam pojedynczą wymianę zdań. Kilka sekund później ptaki ponowiły swój śpiew. Powoli zmieniłam pozycję na siedzącą i oparłam się o ścianę. Mogłam tego uniknąć. Tak mogłam użyć mocy, którą obdarował mnie los. Byłam szybsza od czasu. Mogłam się poruszać niczym światło, ludzie tymczasem byli jeszcze wolniejsi niż ślimaki. Obiecałam sobie jednak, że nie będę z tego korzystać dla dobra swojego tylko dla innych. Podpierając się o ścianę dotarłam do pokoju naszych spotkań. Pociągnęłam za klamkę. Otwarte. Z pokoju dochodziły głosy. Przypominało to rozmowę. Uchyliłam szerzej drzwi. Zobaczyłam Colina rozmawiającego przez telefon. Już miałam się wycofać gdy nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy rozszerzyły się na mój widok. Usłyszałam krótkie pożegnanie "muszę kończyć". W błyskawicznym tempie znalazł się obok mnie. Złapał mnie za rękę i popatrzył na moją twarz. Musiałam wyglądać jeszcze gorzej niż myślałam. 

-Co się stało? 

Nie odpowiadam. Uwalniam się od jego spojrzenia i skupiam uwagę na jego zielonej czuprynie. Przez ułamek sekundy miałam ochotę pobawić się nią. Upomniałam siebie w duchu i znów popatrzyłam się  w jego oczy. 

-Jeśli mi nie powiesz sam się dowiem.- Widząc mój grymas dodaje.-Tu jest monitoring... wszędzie. Patrzę się na niego z nieufnością. Ma rację, to szkoła detektywistyczna, czemu nie miałaby być odpowiednio wyposażona? 

-Dostałam od pewnej dziewczyny.- Mówię niespokojnie. 

Czuję jak nagle cały się spina. Chwyta mocniej za moją rękę gdzie otarłam się o ścianę. Mimowolnie wyrywa mi się jęk.

-Oh, przepraszam.

Kiwam głową na znak, że wszystko w porządku. Bez uprzedzenia podwija delikatnie mój rękaw i ukazuje mu się zadrapanie. Krew co prawda zdążyła wyschnąć ale znajdują się tu drobne kamyczki, a na rękawie widnieją małe dziurki. Nancy mnie zabije. Kupiła mi tą bluzkę tydzień temu w galerii. Colin oddala się ode mnie i przez chwilę grzebie w szafce w poszukiwaniu czegoś. Wraca z plastrami, chusteczkami i wodą utlenioną. Robię niezadowoloną minę na ten widok. 

-Usiądź. -Wskazuje na najbliższe krzesło. 

Posłusznie wypełniam jego polecenie. Bierze krzesło znajdujące się obok mojego i siada naprzeciw mnie. Delikatnie ujmuje moją dłoń i powoli wylewa zawartość wody utlenionej. Czuję szczypanie w okolicach zranienia. Przegryzam dolną wargę i usiłuję nie wydobywać żadnych dźwięków. Kilka minut później bierze wodę znajdującą się na stole. Wylewa ją na chusteczkę, którą przykłada mi do ust. Patrzę się na jego skupioną twarz. Czuję, że serce wali mi jak oszalałe. Za blisko, za blisko. Podpowiada mi rozsądek. Po chwili się odsuwa. Uśmiecha się lekko. 

-Gdzieś jeszcze?-Pyta spokojnym i kojącym głosem.

-Brzuch. -Odpowiadam natychmiast jak gdybym była odpytywana na środku klasy. 

Tym razem spogląda pytająco na mnie prosząc o pozwolenie. Kiwam głową. Podwija mi bluzkę. Po raz pierwszy widzę mój brzuch od uderzenia. Miałam wielkiego siniaka. Brzuch jakby nagle ożył i zaczął boleć. 

-Ałaa..-Nie umiem się powstrzymać przed jęknięciem. Colin znów znika wśród pokoju po czym znów pokazuje się z pojemniczkiem w ręku. Jedną ręką podniósł mi bluzkę, była poniżej klatki piersiowej. Drugą natomiast posmarował moje obolałe miejsce. Poczułam kojące zimno. Odetchnęłam z ulgą.

-Byłaś grzeczną pacjentką.-Mówi z rozbawieniem widząc moją winę.

-A nagrodaaa?-Zaczynam jęczeć. 

-Hmm...myślę, że to ujdzie.-Przybliżył swoją twarz do mojej po czym pocałował mnie, w czoło. 


Moon likes meWhere stories live. Discover now