- Nie przyjdzie tu? - spytała patrząc na niego z wyczekiwaniem. 

- Najpierw zajrzy do Mosesa i sprawdzi czy nic mu nie jest. Potem, jeśli uzna to za konieczne, przyjedzie i zbierze od ciebie zeznania. Chcesz wsadzić go za porwanie?

- Tak, nie... ja ... - plątała się mając przed oczyma Keitha, który okazał jej tyle zrozumienia i wsparcia. Nie chciała, żeby poszedł  do więzienia. - Ja... nie wiem!  - wyrzuciła  z siebie spoglądając na niego bezradnie. 

- Co tam się stało?- spytał podchodząc do niej na odległość ramienia. 

Przez chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu, po czym Victoria zaczęła mówić. Nie przerywał jej, dając jej czas, by  opowiedziała mu o wszystkim. O przerażeniu jakie poczuła,  gdy zorientowała się, że ktoś włamał jej się do mieszkania, o bolesnych razach jakie zaserwował jej Zach oraz o dobroci okazanej przez Walerie i Keitha. 

- Potem zaprowadził mnie do niego. Myślałam, że porozmawiamy normalnie. Że przeprosi mnie za to porwanie, ale on... On jest szalony! 

- Czemu? - spytał.

- Powiedział ... powiedział mi, że jestem wilkiem. Wyobrażasz sobie? 

- Nie wierzysz w wilki? 

Coś w jego głosie sprawiło, że straciła rezon. 

- Nie rozumiem... Oczywiście, że wierzę w wilki. To zwierzęta, które żyją na preriach i... 

- Mówię o ludzkich wilkach. 

- Boże,  ty też ?!  - Victoria poderwała się z miejsca i rzuciła się w kierunku  drzwi. Szarpnęła  za klamkę,  poniewczasie uświadamiając sobie, że są zamknięte. Spojrzała na mężczyznę, który jeszcze przed chwilą siedział na kanapie. Wstał z miejsca i przyglądał się jej z założonymi na piersiach rękoma,  nie wykonując przy tym  żadnego ruchu.

- Proszę, wypuść mnie - odstąpiła od drzwi i spojrzała na niego błagalnym wzrokiem. 

- Ludzkie wilki istnieją Vi - powiedział łagodnie, lecz ona pokręciła głową w niemym zaprzeczeniu. 

- Jesteście chorzy! Wy wszyscy jesteście chorzy! - krzyknęła przerażona. 

Robin wiedział, że tylko przemiana pozwoli jej uwierzyć w to, co usłyszała przed chwilą. Skupił się  w  sobie i przywołując ducha prerii, przemienił się w wilka. 

Nie wierzyła własnym oczom. Tam gdzie jeszcze chwilę wcześniej znajdował się jej wybawca, stał wilk. Ogromny wilk. Victoria ponownie szarpnęła za klamkę, ale drzwi nie ustąpiły. Kątem oka zobaczyła jak zwierze się do niej zbliża. Boże, on zaraz mnie rozszarpie, pomyślała i zrobiła jedyną rzecz, jaka pozwoliła jej się od tego wszystkiego odgrodzić. Zamknęła oczy. Nie wiedziała ile czasu minęło, gdy usłyszała jego  łagodny pomruk. Zmusiła się by otworzyć powieki. Wilk wciąż tam był. Obserwował ją, nie wykonując przy tym żadnego ruchu. W przypływie odwagi sięgnęła po słuchawkę telefonu satelitarnego, ale głośne, złowrogie warknięcie sprawiło, że upuściła ją na ziemię. Wilk natychmiast podbiegł po aparat i zagarnął go łapą, a następnie,  jak gdyby nic się nie stało, cofnął się o dwa kroki. Zrozpaczona rozejrzała się  w poszukiwaniu jakiejś broni. Tuż obok zlewu, na suszarce leżał nóż. Podbiegła i chwyciła go w dłonie.

- Nie zbliżaj się do mnie! - rzuciła w kierunku zwierzęcia.

Ze zdumieniem zobaczyła,  że wilk skinął jej łbem i przysiadł na tylnych łapach. Zamrugała oczyma, wciąż trzymając przed sobą broń.

Robin zastanawiał się jak długo to jeszcze potrwa. Z jednej strony doskonale rozumiał jej strach i przerażenie, z drugiej zaś była zbyt ważna,  by mógł pozwolić jej odejść. Musiała zrozumieć kim jest i co się z tym wiąże. Oczywiście byłoby lepiej gdyby dowiedziała się tego od ojca, ale Moses musiał oczywiście wszystko spieprzyć. Jeśli miał być ze sobą szczery, jemu również nie szło najlepiej.  Westchnął w duchu i na powrót  przemienił się  w człowieka. 

Victoria zamrugała nerwowo. Tam gdzie jeszcze przed chwilą był wilk, stał Robin. Był nagi. Jego szeroka pierś, migotała w świetle elektrycznej żarówki.

- Boże - jęknęła osuwając się na podłogę i ściskając w dłoniach rękojeść noża.

- Czy teraz mi wierzysz? - spytał.

- Ty! Ty... Ty jesteś goły! - wypaliła, a jej policzki oblał krwisty rumieniec.

Wzruszył ramionami i sięgnął po leżące na podłodze spodnie.

- Pierwszy raz widzisz nagiego mężczyznę, czy wilka?- spytał rozciągając wargi w uśmiechu. 

- Ja... nie zbliżaj się do mnie! - Nóż w rękach Victorii drżał lekko, co oznaczało, że prawdopodobnie i tak nie wiedziała  jak go użyć. Pojedynek na spojrzenia przerwał im dopiero dźwięk telefonu.  Nie spuszczając z niej wzroku, Robin odebrał telefon.

-Dzięki za informacje - rzucił  do słuchawki -  Victoria na pewno ucieszy się, że nie zabiła swojego ojca. Moses szaleje tak? No cóż... Przekaż mu, że spotkamy się za jakiś czas na neutralnym terenie - powiedział kończąc rozmowę.

- Powinien ucieszyć cię fakt, że go nie zabiłaś - stwierdził na moment przed tym jak rzuciła się na niego z nożem. 



PrzeznaczonaWhere stories live. Discover now