XIV

63 6 3
                                    

Nic nie dzieje się przypadkiem, wszystko ma głębszy sens.
Dzisiejszy dzień zaczęłam od zrobienia śniadania dla mnie i Ronnie, ponieważ rodzice pojechali na jakieś spotkanie. Uznałam, że najlepiej będzie zrobić coś prostego, aby nie spalić domu. Mój wybór padł na tosty. Włączyłam toster i włożyłam do niego wcześniej przygotowane kromki oraz postawiłam wodę na herbatę.

- Co tam robisz Liv? - spytała młodsza z sióstr, gdy weszła do kuchni.

- Pyszne śniadanko dla nas - odpowiedziałam, a wzrok Ronnie wyrażał niechęć - no nie patrz tak na mnie... Wiem, że nie umiem gotować, ale tosty jeszcze chyba umiem zrobić.

- No nie wiem, właśnie ci się przypala - wskazała na toster.

- Ronnie, to twoja wina mogłaś mnie nie zagadywać - szybko otworzyłam toster i wyciągłam tosty. Na szczęście nie były jakoś bardzo spalone.

Usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy jeść. Nalałam sobie herbaty z dzbanka do kubka oraz wlałam do niego mleka. Ron za to wlała sobie sok pomarańczowy, którego ja bardzo nie lubię.

- Jak ty możesz pić sok pomarańczowy? Przecież on jest okropny - powiedziałam, gdy odłożyłam kubek na stół.

- Pytanie powinno brzmieć jak można pić herbatę z mlekiem - spojrzała na mnie - dziewczyno zdecyduj się albo herbata, albo mleko.

- Normalnie, dobra jest. Po prostu się nie znasz - odpowiedziałam jej.

- Dobra, zmieńmy temat, bo nie ma sensu się kłócić, skoro ja mam rację - powiedziała, a ja wywróciłam oczami - idziesz dzisiaj do studia?

- Tak, mam próbę - odparłam - pewnie w końcu wybierzemy piosenkę. Jestem bardzo podekscytowana.

- Cieszę się - przyciągnęła - A mogłabyś mnie podwieźć do Julie? Umówiłam się z nią, a nie chce mi się jechać sama.

- No nie wiem - powiedziałam z powagą - A zasługujesz? - zaśmiałam się.

- Livia, proszę, zrobię wszystko - prosiła młodsza.

- Przecież żartuję - uśmiechnęłam się - pewnie, że cię podwiozę.

- Dzięki, dzięki, dzięki! - wykrzyczała i przytuliła mnie bardzo mocno.

- Spoko - zaśmiałam się - Ale nie zawiozę cię jeśli mnie zgnieciesz.

- Ups, wybacz - powiedziała cicho.

💫💫💫

Jedziemy samochodem z Ronnie, a gdy docieramy pod sam dom Julie, parkuję i wysiadamy z auta. Julie mieszka w mniejszym domu niż my, ale równie pięknym. Ogólnie cała
okolica wygląda przyjemnie.

- To przyjechać po ciebie jak będe wracać, czy rodzice cię odbiorą? - spytałam przed wejściem Ronnie do domu jej przyjaciółki.

- Tata po mnie przyjedzie, więc nie musisz - uśmiechnęła się - no to możesz już jechać.

- Dobra to pa - przytuliłam ją - baw się dobrze.

- Dzięki i powodzenia - powiedziała i weszła przez bramę.

- Przyda się.

💫💫💫

I znowu wchodząc do tego budynku czuję te emocje. Ta sama euforia, która towarzyszyła mi podczas występu. Tylko, że teraz było tu jakby pusto... znaczy nie dosłownie pusto, ale napewno było mniej ludzi niż za pierwszym razem. Idę korytarzem i oglądam różne plakaty i informacje na ścianach. Nagle wpadłam na kogoś.

Never give upWhere stories live. Discover now