Coffee Latte

65 8 2
                                    

Pamiętasz to barwne lato pełne wspólnych wieczorów i nocy? Ja zapamiętam je do końca życia, ponieważ wtedy spotkałem moją muzę, która wypełnia mnie weną każdego dnia.

Niski chłopak wywrócil oczami i wyrzucił do kosza kartkę, którą znalazł w swojej szafce.

Nie rozumie jak można tak bardzo przeżywać wieczór i noc spędzoną w jednym pomieszczeniu. Nawet się wtedy nie dotknęli, a jedyne co wtedy łączyło Kim Jinhwana z młodym Koo Junhoe było powietrze, którym oddychali, ale nie. Ten imbecyl musial się przyczepić akurat do niego i akurat wtedy kiedy trwały przygotowania do balu studniówkowego w którego organizacje był bardzo zamieszany. Nie potrzebował kolejnego problemu na karku, a już szczególnie nie żywego i wysokiego, drącego się na głos i latającego wszędzie gdzie nie trzeba.

Zabrzmiał dzwonek, który automatycznie wyrwał niskiego chłopaka z rozmyślań. Wziął to co trzeba i szybkim krokiem poszedł pod sale gdzie miał mieć teraz geografie. Wszystko by poszło jak po maśle, ale oczywiście nagle i nie wiadomo skąd wyskoczyło na niego dwumetrowe monstrum (z jego perspektywy był dwumentrowy) szerzące hałas i ból głowy. Tak. Ten sam chłopak który wpychał mu codziennie do szafki różnego rodzaju listy.
No, czyli na geografie się spóźnię - pomyślał i zatrzymał się zanim gigant na niego wpadł.

- Hyung! - powiedział lekko zdyszany.

Jinhwan zmierzył go wzrokiem od góry do dołu. Mokre od wody włosy, czerwone od zmęczenia policzki i ten głupi szeroki uśmiech. Urwał się z lekcji wf-u. Nie dość że wysoki to jeszcze śmierdzący, ten dzień nie należał do tych najszczesliwszych.

-Hyung słyszałem, że zajmujesz się organizacją balu studniówkowego, prawda?

-To prawda... - wywrócil oczami - Ale czemu z tego powodu do mnie gnałeś jak poparzony?

-Za godzinę kończysz lekcje, a wtedy jak najszybciej uciekasz by mnie nie spotkać - młodszy chłopak widocznie się zasmucił na samą myśl o tym, że jego obiekt westchnień przed nim ucieka.

-To... To jest racja, ale co dokładnie chcesz w związku z tym, że organizuje bal studniówkowy - powiedział lekko zirytowany. Sama obecność Koo powodowała, że chłopak dostawał białej gorączki.

- Wiem, że to nie jest mój bal, a twój... Ale... Chcę z tobą iść Hyung! - wziął wdech i już chciał znowu zacząć mówić, ale niski brunet zasłonił mu buzię.

- Nie. Nigdy żadna siła nie zmusi mnie do tego bym z tobą poszedł.

Koo szybko zdjął jego drobną dłoń ze swoich ust.

-A zakład, że jeszcze będziesz mnie prosić o to bym z tobą poszedł? - wyższy uśmiechnął się chytrze, wiedząc że starszy kocha zakłady i nie odmówi. I tak jak się tego spodziewał, brunet podał mu rękę i bez słowa przytaknął.

- Nienawidzę cię. - Jinhwan warknal i odsunął szybko od stworzenia szerzącego destrukcje i hałas. Jak mógł się tak łatwo zgodzić? Ciągle zadawał sobie to pytanie. Świetnie sobie zdawał sprawę z tego, że jest łasy na zakłady. Po części dlatego, że je często wygrywa, ale co jeśli nagle przegra i będzie musiał iść z chłopakiem jako partnerem na bal? W swoim małym gronie przyjaciół niczego nie ukrywał. Znali jego mały sekret. Za to bardzo się bał wyjawienia tego przed całą szkołą. Nie raz słyszał jak jego rówieśnicy śmieją się po kątach z Junhoe. Nie tylko z niego, ponieważ Jinhwan też był obiektem tych żartów, ale on tym się jakoś mocno nieprzejmował. Problem za to był z Koo. Chamskie żarciki, śmianie się z jego osoby przy nim. Mimo wszystko Gnani był jego starszym kolegą ze szkoły i nie potrafił sobie wybaczyć faktu, że przez jego (nieskazitelną i wyjątkową urodę) młodszy obrywa.

Zamiast iść do sali, chłopak kierował się do wyjścia. Musiał pomyśleć i pobyć sam.

Naciągnął na koszule cienką kurtkę dżinsową i wyszedł  z budynku. Przy okazji oczywiście napisał do Songa by wcisnął terminatorowi jakiś kit, że się źle czuje. Chociaż w tej sytuacji miał wylane na tą babę.

Przyspieszył i zwiększył kroki. Potrzebował chwili dla siebie, a jego ulubionym miejscem by spokojnie pomyśleć była mała, stara kawiarenka, która była prowadzona przez miłą i sympatyczną starszą kobietę i jej wnuki.

Dotarł na miejsce, wyjątkowo szybko mu to zajęło. Nacisnął klamkę, a gdy drzwi się lekko otworzyły uderzył go cudowny zapach kawy. Naprawdę kochał to miejsce. Spokojne, ciche. Gdzie można było się wyciszyć, uspokoić i poukładać myśli, a jego były w bardzo opłakanym stanie.

-Dzień dobry- powiedział cicho. W tym miejscu każdy dźwięk rozchodził się dwa razy głośniej niż normalnie, a chłopak nie chciał psuć tej cudownej atmosfery swoim głosem.

-Dzień dobły... - zza lady wychyliła się mała dziewczynka i spojrzała ciekawskim wzrokiem na niskiego. Za chwilę do z zaplecza wyszedł młody chłopak i wziął małą na ręce, przedtem calujac ją w głowę.

-Hanbyul. Miałaś być u babci - mówił zrezygnowany, po chwili zwrócił się do klienta - Co dla Pana? - spytał chwytając notes.

Jinan złożył zamówienie. Nie miał ochoty na coś wybitnego, więc poprosił o dużą latte. Usiadł w swoim ulubionym miejscu, które było odcięte od wszystkich innych i spojrzał na ogromny, stary zegar stojący przed nim. Obserwował wskazówkę która równo tykała wskazując sekundy. Wyciszył się, a niedługo potem chłopak zza lady przyniósł mu kubek pełen pysznej kawy.

- Bycie nastolatkiem to gówno, nie zabawa. - skwitował

Coffee | Junhwan & Double BWhere stories live. Discover now