Rozdział 2

740 30 2
                                    

Siedzę na pięknej polanie wokół mnie są kwiaty i  śpiew ptaków. Słońce święci jak na moje ciało. W dal widać las wstaję, zamykam oczy i obracam się wokół właśnie osi. Czuje czyjś  palący wzrok  moim ciele, otwieram oczy i rozglądam sie widzę jakąś postać koło lasu patrzę na tą postać a ona na mnie ide w tamtą stronę. Zdążyłam zobaczyć że to mężczyzna. Więcej nie zdążyłam zobaczyć ponieważ znikł w lesie. Chciałam iść za nim ale coś mi nie pozwoliło.

Słyszę budzik.

Otwieram oczy i patrzę przez chwilę na sufit. Przeciągam się i wstaje z łóżka.
Podchodzę do szafy i wyciągam z niej białą koszule, czerwoną ołówkową spudnice a ze szafki białą bieliznę. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki aby wykonać poranną rutynę

Po 30 minutach wyszłam z łazienki. Podeszłam do łóżka i go pościeliłam. Wyszłam z pokoju i po schodach wybrałam się do kuchni.

-Dzień dobry- witam i usiadłam przy wyspie

-Dzień dobry pani Hermiono co pani chce na śniadanie?- pyta się kucharka

-Owsiakne i kawe z mlekiem- odpowiadam za chwilkę przyjdę pójdę tylko po telefon i do biblioteczki

Wstałam i poszłam w stronę schodów. Weszłam do sypialni rozglądam się za telefonem i go zobaczyłam na szafce nocnej przy łóżku. Wzięłam go i wyszłam z pokoju. Schodząc ze schodów nie poszłam do kuchni tylko pod schody bo tam jest moja biblioteczka.

Po prawej stronie jak się wchodzi jest okno i duży parapet na którym jak mam weekend siedzę, czytam książkę i też czasami spoglądam na Londyn który nocą wygląda niesamowicie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Po prawej stronie jak się wchodzi jest okno i duży parapet na którym jak mam weekend siedzę, czytam książkę i też czasami spoglądam na Londyn który nocą wygląda niesamowicie. Ściany są w jasnym kolorze jak regały mojej biblioteczki. Wzięłam pierwszą lepszą książkę która okazała się być romansem. Kiedy już wybrałam książkę poszłam do kuchni gdzie już czekało na mnie śniadanie. Usiadłam przy wyspie popijając kawę zaczęłam myśleć o śnie który mi się śnił póki się nie obudziłam. Znam tą polane. Kiedy byłam młodsza jeździłam poza miasto i to właśnie często robiliśmy tam piknik z rodzicami, ale tak samo często tam czytałam książki. Ale co robił tam ten mężczyzna. Dziwne... Potrząsłam głową aby odgonić myśli o śnie. Po śniadaniu wzięłam książkę,telefon i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać. Strasznie sie wyciągnęłam aż straciłam poczucie czasu.

-Pani Hermiono -powiedział Matt wygrywając mnie z czytania książki

-Tak Matt? - pytam się patrząc na niego spod książki

-Bo jest już 07:20- odpowiada

-Co?! Już przepraszam zaczytałam się- powiedziałam i zaznaczyłam gdzie skończyłam czytać. Położyłam książkę na stoliku kawowym wzięłam telefon i poszłam. Schowałam do torebki telefon. Zamknęłam torebkę i założyłam czerwone szpilki.

-Możemy już iść Matt - powiedzialm biorąc torebkę a ten tylko kiwnął głową. Weszliśmy do windy która po dwóch minutach była na parkingu. Wyszliśmy z windy i przeszliśmy do czarnego BMW F10.

My forever Where stories live. Discover now