Trzy

300 34 7
                                    

Stanęłam twardo na ziemi, otrzepując dłonie z niewidzialnego kurzu.

Światło cały czas mnie oślepiało, przez co potknęłam się i gdyby nie solidne ramię jakiejś osoby, już leżałbym na ziemi.

Zaczęłam się poważnie zastanawiam nad tym, czy aby na pewno nie urodziłam się z talentem do pakowania się w kłopoty, bo w ostatnim czasie dosłownie wszystko na to skazywało.

Uniosłam wystraszony wzrok na twarz nieszczęśnika, który został przeze mnie stratowany i byłam niemal pewna, że za chwilę ten ktoś na mnie nawrzeszczy, jednak zanim cokolwiek usłyszałam, zdążyłam zauważyć intensywnie czekoladowe oczy. 

Przede mną stał chłopak z bujną czupryną, którego przeszywający wzrok właśnie wypalał dziurę w mojej niczego winnej twarzy.

O najświętsza Matulo.

Jak najszybciej się odsunęłam, nie pozwalając na to, aby ramię, które jeszcze przed chwilą stykało się z jego koszulką, w jakimkolwiek miejscu go dotykało.

Przełknęłam ślinę, w końcu odrywając wzrok od jego oczu.

Przyglądając się mu uważniej, zwróciłam uwagę na to, jak był ubrany.

Miał na sobie pobrudzone robocze ciuchy, a jego miodowe włosy, które niedbale zaczesał do tyłu, lśniły się od kropel potu, podobnie jak cała jego twarz. Mogłam śmiało stwierdzić, że  wyglądał zupełnie tak, jakby przed chwilą przerwał ciężką prace.

Widziałam jak błąkał wzrokiem po mojej twarzy, dokładnie tak samo zdezorientowany jak ja i tylko czekałam aż wypluje z ust jakąś kąśliwą uwagę.

Zdążyłam zauważyć jak ściąga w zamyśleniu brwi, po czym zupełnie oderwałam od niego wzrok.

Szybko się ogarnęłam, wycofując powoli do tyłu i starając się dostrzec to co było najważniejsze. Czyli to co zewsząd miało mnie otaczać.

Około trzydziestu chłopaków zgromadziło się wokół tej prowizorycznej windy, tym samym odgradzając mi jakąkolwiek drogę ucieczki.

Na moje oko nikt nie miał więcej niż dziewiętnastu lat, a najmłodsi liczyli co najmniej trzynaście, jednak wiedziałam, że nawet gdybym chciała, nie miałam jak stamtąd uciec.

Właśnie byłam w samym centrum uwagi całej hardy przerośniętych dzieciaków.

Nosz kurwa.

Cały czas się patrzyli, a dosłownie każde słowo, które wypowiadali, było tylko niezrozumiałym dla mnie szelestem. Mogłam to porównać do zacinającego się obrazu telewizora i byłam przekonana, że problemy ze słuchem były kolejnym skutkiem urazu głowy.

Po raz kolejny wiedziałam co to jest, ale nie miałam pojęcia kto mnie tego nauczył, albo w jakich okolicznościach się z tym spotkałam.

Kątem oka dostrzegłam znanego mi już bruneta, który właśnie przekraczał próg mojego wcześniejszego lokum i szybkim krokiem szedł w kierunku blondyna, o którego się potknęłam.

Oderwałam od nich wzrok, jeszcze raz przeskanowałam otoczenie i właśnie w tym pieprzonym momencie wszystkie dzwięki do mnie dotarły.

- To dziewczyna, czy tylko mi się wydaje?

- Jakim cudem?

- I po co nam ona? Będzie tylko przeszkadzać.

Było to tak haotyczne i głośne, że odruchowo skrzywiłam twarz, robiąc jeszcze jeden kroczek w tył.

Dosłownie czułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.

Nie wiedziałam kto wypowiadał te słowa. Musiały być to osoby, których nie mogłam dostrzec pośród tłumu, jednak one tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że w żadnym wypadku nie jest to miejsce dla mnie.

Musiałam spróbować się czegoś dowiedzieć. Potrzebowałam jakichkolwiek informacji, ponieważ pustka, którą miałam w głowie tylko mnie dobijała.

- Gdzie ja jestem? - zapytałam, kierując te słowa do nikogo konkretnego, mając nie małą nadzieję na to, że ktoś zechce udzielić mi na nie odpowiedzi.

Thomas i chłopak obok niego wymienili niespokojne spojrzenia, którym towarzyszyła nagła cisza, ale to także w niczym mi nie pomogło.

Poczułam na sobie kolejne przeszywające spojrzenie blondyna i mimowolnie się wzdrygnęłam.

- Nie zrobimy ci krzywdy. Pamiętasz swoje imię? - odezwał się w końcu, postawiając nie wielki krok w moim kierunku.

Nie wyglądał już na zaskoczonego, czy zdezorientowanego.

Przemawiał przez niego spokój i chłodne opanowanie, którego nie miałam zamiaru odwzajemnić.

Jak mógł być taki spokojny, kiedy ja niemal gotowałam się w środku?

- Veronica. Gdzie jestem? - ponowiłam pytanie, zdenerwowana brakiem odpowiedzi, ciężko przy tym oddychając, a chrypa w moim głosie niczego nie ułatwiała.

Chłopak zachowywał się tak, jakby niczego nie zauważył. Nie zdziwiło go to w jaki sposób się odezwałam, ani to, że nie byłam przyjaźnie nastawiona. Nadal lustrował mnie wzrokiem, tak intensywnym, że w pewnym momencie pomyślałam nawet, że może on czytać właśnie moje myśli.

Założyłam ręce na klatkę piersiową, w nadziei, że doda mi to chociaż trochę pewności siebie i nie będę wyglądać tak żałośnie, jak za pewne właśnie wyglądałam.

- Jesteś w Strefie - głos wyprany z emocji. Słowa, których nie rozumiałam.

- W strefie - powtórzyłam głucho, czując tępy ból głowy. - W czym?

Brunet, który do tej pory stał obok, podszedł bliżej, tak samo jak pozostali zachowując stosowną odległość.

- To długa historia. Z czasem zrozumiesz. Wyjaśnimy ci, kiedy pójdziesz opatrzeć głowę. Zgoda?

Jak na potwierdzenie jego słów, znów poczułam tępy ból i byłam pewna, że koło skroni mam jedno wielkie rozcięcie, które nieprzyjemnie szczypało.

Obdarzyłam wszystkich niepewnym spojrzeniem.

- Wszystko?

Sama siebie zaskoczyłam, kiedy w moim pytaniu usłyszałam tak wiele nadziei. Być może po prostu chciałam im ufać. Oszukać samą siebie, że mogę to zrobić, chociaż nie miałam pojęcia kim są ci wszyscy ludzie, czego ode mnie chcą i czy powiedzą mi prawdę. A może byłam zwyczajnie głupia i wzięłabym za pewniak wszystko co w tej chwili bym usłyszała.

Popatrzyłam w oczy blondyna, chcąc aby i on mógł spojrzeć w moje i bez żadnego kłamstwa to potwierdzić. A kiedy nasze spojrzenia się spotkały, już wiedziałam.

Wiedziałam wszystko co chciał mi przekazać i nie potrzebowałam żadnych słów, żeby zrozumieć. Jednak je także usłyszałam.

- To co musisz wiedzieć. Obiecuję.

Żadnego kłamstwa.

Przeskoczyłam wzorkiem na Thomasa. I jego oczach także  dostrzegłam szczerą prawdę.

- Zgoda - powiedziałam, głośno przełykając przy tym ślinę.

Bo chociaż byłam pewna, że nie kłamali, nadal nie wiedziałam co mnie czeka i cholernie bałam się poznać odpowiedzi.

~~~

Rozdział poprawiony!

Jeżeli zauważysz błędy w moim opowiadaniu, to śmiało napisz mi o tym w komentarzu, abym mogła je poprawić.

Jeżeli komantarz taki zostanie usunięty, to w żadnym wypadku nie oznacza to, że Cię zlekceważyłam, a jedynie poprawiłam już błąd.

Oczywiście dajcie znać jakie macie odczucia!

Każdy komentarz i gwiazdka to czysta motywacja do działanie.

Mam szczerą nadzieję, że się podobało!

Zaczynamy dłuższe rozdziały, kochani!

Kolejna poprawka leci do tygodnia czasu, ale możecie spodziewać się jej szybciej.

Do zobaczenia!

Zapomnieni [The maze runner]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz