Rozdział 5.

1 0 0
                                    

Głód, który onegdaj kąsał Montagińczyka został przez niego poskromiony. Nie było to jednak zadanie proste, bowiem spora część zasobów Jasnej Pryzy została wchłonięta przez żądną pieniądza walkę. Airden wiedział, że w takim stanie rzeczy ciężko będzie mu znaleźć żywność, chyba, że złoży wizytę wojskiemu. Uwzględniając wcześniejszą, ostrą wymianę zdań, wojski o w wizycie nie mógł wiedzieć.

Pomijając całe zło, które Heirleisen wyrządził, Airden czuł się niekomfortowo wiedząc, że kradzież połówki bochna chleba i małego, drobiowego udźca to jednak kradzież. Jednakowoż, utrapienie mijało wraz z powoli, napełniającym się brzuchem.

Gdy pojadł niemalże do syta, popędził raźnie w miejsce gdzie, paręnaście minut wcześniej, opuścił Cadata. Dotarł na miejsce, ale zamiast swojego towarzysza ujrzał otwartą, starą klapę. Już wcześniej zwrócił uwagę na to jak Cadat bacznie się jej przyglądał. Ruszył więc jego tropem czym prędzej, gdyż czas grał na ich nie korzyść. Chęci Cadata do rozwikłania zagadki kasztelana prezentowały się lepiej niż te Airdena. Rzekoma śmierć kasztelana naprawdę go zainteresowała.

Dezerter zszedł po obślizgłych, kamiennych schodach i ruszył przed siebie klaustrofobicznym tunelem. W mig ciemność nastała, ponieważ pochodnie, które rozmieszczone były w ogromnej od siebie odległości nie umiały sobie z nią poradzić. Po jego prawej stronie co pewien odcinek pojawiały się cele zabite żelaznymi kratami, a na czubek jego głowy spadały krople zimnej wody.

Wtem przyuważył, że przy końcu tunelu, pod jedną z krat klęczy Cadat. Podszedł do niego i zapytał:

- Cadat? Co ty tutaj robisz?

- Airdenie, nareszcie dotarłeś. Już myślałem, że będę na ciebie czekał do nocy - począł mówić nie ściągając wzroku z przestrzeni celi. - Powiem ci tylko, że ta cała historyjka z tą rewolucją nie za bardzo mi się podoba.

- To znaczy?

- Jeszcze nie wiem, coś mi tutaj po prostu nie gra. Widzisz tam, w oddali coś czerwonego? - Cadat wskazał palcem przez kraty zamkniętej celi.

Airden odwrócił się na pięcie i wyciągnął z uchwytu przymocowanego do ściany pochodnię, po czym odwrócił się do anioła. Ogień strawił mrok, który panował wewnątrz celi.

- Teraz widzę - powiedział Airden. - Czerwona tkanina.

Oprócz karmazynowego strzępka szaty dostrzegł również sporej wielkości misę wypełnioną różnorakim jedzeniem, które było by w stanie wykarmić brzuchy pięciu więźniów.

- Widzę też to - dodał wskazując na michę z żywnością. - Żaden więzień w żadnym więzieniu nie dostanie takiej racji.

- Zgadza się. To właśnie w tej celi trzymali kasztelana.

Airden pochwycił rękojeść swojego korda i uwolniwszy go na stęchłe powietrze lochu wsadził go między kraty. Po chwilowych staraniach przygarnął do siebie tkaninę i przyjrzał się jej dokładnie.

- Spójrz, Cadacie - odezwał się. - Ten kawałek pokryty jest jakimś rozdrobnionym ziarnem. Hm, rozdrobnione ziarno - powtórzył do samego siebie. - Czyżby młyn? Kasztelan musiał być wcześniej trzymany w młynie.

- Możliwe, ale z tego co widziałem, młyn nie jest w najlepszym stanie. Spalił się prawie doszczętnie. Może to był powód, dla którego przenieśli go tutaj?

- No dobrze, ale gdzie może być teraz?

- I to jest dobre pytanie, Airdenie - wyprostował się. - Sprawdźmy zgliszcza młyna. Innego tropu i tak nie mamy.

Upadła DeklaracjaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ