Rozdział 2.

1 0 0
                                    

Łyse drzewa zebrały się w koło, aby stworzyć kolebkę przetrwania. Uzupełniały okoliczny krajobraz o niezbędne składniki, by razem zbudować coś, co cieszyło każde ludzkie oko.

Potężne wichry, które oblegały uprzednio Skormar ustały, a chmury tymczasowo rozstąpiły się przebijane ostrymi jak emocje Gibrana promieniami, leniwie wschodzącego Słońca. Pokrywający glebę śnieg nie dawał jednak za wygraną. Wyższa niż zwykle temperatura uczyniła go jedynie twardszym, bardziej niepokornym.

Podkowy koni, których właściciele leżeli teraz martwi w śniegu, wesoło uderzały w skalisty puch. Zachowały się tak jakby im się to podobało. Można rzec, że była to dla nich pewnego rodzaju zabawa. Podążały obok siebie, równolegle.

Przy drodze usytuowany był drogowskaz zerwany w pół. Szybko rzucił się Airdenowi w oczy, który wtem rzekł:

- Cadacie.

Anioł zerknął z ukosa na Airdena spodziewając się nadlatującego pytania.

- Tak. Jestem pewien, że ta droga prowadzi do Jasnej Pryzy.

Airden wydał z siebie tylko nieme burczenie.

- W myślach też czytacie? Co jeszcze? - ostro zareagował. 

Cadat dostrzegł, że prywatność jest dla Airdena jedną z ważniejszych wartości. Trzymał ją głęboko w ryzach, aby nie wyjść ze swojej strefy komfortu. 

- Dedukcja.

Dezerter zrobił się lekko czerwony na twarzy. Nie ze złości, a ze wstydu raczej. Nie skomentował tego. 

Obydwaj byli pogrążeni w swoich myślach. I tak o to jechali przez kolejnych parę chwil, dopóki Airden nie przerwał ciszy.

 - Tak się zastanawiam - spojrzał w dal, aby uniknął przeszywającego wzroku Cadata - jak wygląda wasze życie tam...

 - W Niebiosach?

 - Tak. - Airden kiwnął głową. - Kiedyś, jeszcze za chłystka, dużo czytałem. Wtedy właśnie w moje ręce wpadła pewna księga, którą napisał... - zamyślił się - Genhal... nie, nie. Genihal

 - Gehinbal - wtrącił się Cadat.

 - Tak, Gehinbal. Skąd wiedziałeś?

 - Wiem o jaką księgę ci chodzi, Airdenie. U nas, w Niebiosach posiadamy wszystkie jego zbiory. Księgi, rękopisy, dokumenty. Sześćset dziewięćdziesiąt jeden dzieł.

 - Ile? - zapytał z niedowierzaniem. - To skąd możesz wiedzieć, którą księgę miałem na myśli?

 - Wiem bo tylko jedna z całego zbioru trafiła do Pergrody.

 - Tylko jedna? I to akurat w moje ręce. To ci dopiero - rozpromieniał słysząc to. W głębi duszy był dumny z tego, że to właśnie on mógł wchłonąć treść księgi. - Więc pewnie wiesz o czym ona prawi.

 - Wiem - odparł krótko.

 - I tutaj pojawia się moje pytanie. Czy to co opisuje księga, wasze... społeczeństwo, życie... Czy to prawda? - Ciągle się zastanawiał czy zdanie, które chce wypowiedzieć będzie miało jakiś sens.

 - Po części, a raczej w większości tak.

 - Czemu taki ubogi w słowa jesteś, Cadacie? Podziel się swoją wiedzą na ten temat - uśmiechnął się Airden uprzejmie.

 - Wiedz, że chciałbym, z radością chciałbym, ale nas, aniołów przebywających w Pergrodzie obowiązują rygorystyczne zasady ustanowione przez Radę, których przekraczać nam nie wolno. Jedna z tych zasad zakazuje dzielenia się wiedzą z ludźmi. Wiem, że to może brzmieć głupio i samolubnie, ale to dla waszego dobra.

Upadła DeklaracjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz