- Idźcie do naszego wojskiego, jest zastępcą kasztelana - odezwał się drugi, ten bardziej łaskawy strażnik. - Jest w tym dużym domu, gdzie z komina dym leci.
Cadat lekko skulił głowę w geście podzięki i ruszył razem z Airdenem w stronę domu kasztelańskiego.
- Jest źle, bardzo źle - rzekł nagle Airden do Cadata.
- Jest tragicznie, Airdenie. Jeżeli Skormanie zaatakują to Jasną Pryzę, albo raczej to co z niej zostało, to ci ludzie tutaj się nie obronią. - odrzekł.
- Musimy się dowiedzieć co tutaj zaszło. A powiedz, o co chodziło ci z tym kasztelanem? - dodał po chwili namysłu.
- Ten strażnik mówił, że kasztelan nie żyje.
- Tak, też to słyszałem.
- No i tutaj pojawia się problem, ponieważ on żyje, ale strażnik o tym nie wie.
- Skąd możesz wiedzieć czy skłamał?
- Wiem, po prostu wiem.
- Jeżeli mam ci wierzyć na słowo, to jest to trochę dziwne.
- Otóż to.
Postawili nogę w sporawych rozmiarów domu. W przeciwieństwie do całego grodu, w nim gościł ład i porządek. W środku wartę prowadzili dwaj zbrojni, którzy w istocie, wyglądali jak żołnierze.
- Gdzie jest wojski? - spytał Airden.
- Prosto - odparł ten po prawej stronie. - Tylko nie sprawiajcie kłopotów.
Drzwi były otwarte. Weszli do sali kasztelana i zastali tam wojskiego. Wysoki, chudy mąż. Stał odwrócony plecami do swoich nieoczekiwanych gości. Wpatrywał się w puste siedzisko swojego przełożonego. Tak jakby chciał na nim usiąść, a jednocześnie bał się, że zapadnie się w głąb ziemi.
- Ty jesteś wojskim kasztelana? - rzekł Airden.
- Jam jest - odwrócił się ku ich oczom, lecz robił to mozolnie, może z gracją. - A wy to?
- Powiedz nam lepiej co się tutaj dzieje.
Wojski jedynie rozepchał szeroko usta i wydał z siebie niski ton przypominający śmiech.
- Rewolucja.
- Zawsze taki skromy w słowa jesteś?
- Mówię tyle ile potrzeba. Skoro jednym słowem mogę wam posłać odpowiedź to po co mam się więcej wysilać?
Cadat zrobił parę kroków w przód.
- Ale, żeby mordować tych wszystkich ludzi, to...
- To nie moja sprawa. Chcą się mordować to niech się mordują - przerwał mu wojski. - Może usiądźmy.
Wojski podszedł do pustego stołu i zasiadł. Airden, jak i Cadat dalej stali. Dziwił ich spokój jakim wojski darzył całą tę sytuację.
- Gdzie jest kasztelan?
- Nie żyje. - odparł zimnym, kamiennym głosem.
- Kłamiesz, Heirleisenie - krzyknął niemal Cadat.
- Widzę, że znasz moje imię.
- Herbu Jasnogłowych - kontynuował. - Dokładnie spod takiego samego herbu wywodzi się kasztelan. Brat twój.
Heirleisen gwałtownie zacisnął pięści. Teraz zaczął spoglądać na nich złowrogo. Ton swój również uniósł.
- Do czego zmierzasz, człowieku?
![](https://img.wattpad.com/cover/133019897-288-k225262.jpg)
YOU ARE READING
Upadła Deklaracja
FantasyPojmany żołnierz odnajduje jeden z trzech sygnetów Edenu - prastarych artefaktów podarowanych ludziom przez anioły, które pozwalają się z nimi komunikować. Wplątany przez to zostaje w spisek uknuty przez część aniołów, które chcą zmienić porządek św...