1.1

321 6 1
                                    

Erwin Smith

Pierwsze spotkanie

Per. Reader

Wstałam dość wcześnie jak na piątek bo o 5:30. Było spowodowane to rozmową, którą miałam dziś odbyć. Co prawda rozmowa miała być na godzinę dziewiątą, lecz jak przyjdę dajmy na to. . . o siódmej to przyszły (miejmy nadzieję) pracodawca uzna mnie za osobę, której zależy na tej pracy i będzie bardziej przychylny.

Tak Reader! Świetny plan! Chyba, że pracodawca uzna Cię za osobę nie znającą się na zegarku lub jakąś maniaczkę z obsesją... - skarciłam się w myślach lecz zaraz odrzuciłam ten natłok i poszłam pod prysznic.

Gdy już się ubrałam zobaczyłam, że jest 6..

Musze się pośpieszyć. - pomyślałam i zalałam szybko kawę by móc ją łykać haustami podczas malowania się.

Nakładanie 'twarzy' zajęło mi około 20 minut, to oznaczało, że miałam jeszcze 40 na dojazd do budynku. Założyłam szybko kozaki, które zaraz potem zasunęłam oraz płaszcz po czym wybiegłam z mieszkania wcześniej zakluczając drzwi. Z racji małej ilości czasu postanowiłam kupić sobie kanapkę w przydrożnym sklepiku, by uniknąć ewentualnej oprawy dźwiękowej na rozmowie. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Kanapkę jak kawę - zjadłam dość szybko, lecz po paru minutach poczułam jak mnie mdli. To pewnie to od stresu. - pomyślałam ignorując objaw i wystawiając rękę po taksówkę.

Po zapłaceniu kierowcy wysiadłam i stanęła przed wielkim na ponad 100m wieżowcem, w którym miałam odbyć rozmowę kwalifikacyjną. Gdy tylko przekroczyłam próg budynku podeszłam do recepcji pytając gdzie znajduje się biuro Pana Smitha.

-A czy była pani umówiona? - zapytała mnie szaty ka za kontuarem.

-Tak, [Nazwisko]. Miałam się zgłosić na rozmowę o ósmej. - drugie zdanie dodałam już trochę ciszej, a dziewczyna po usłyszenia mojej wypowiedzi zaczęła coś sprawdzać.

-Ma Pani szczęście. Pan Smith jest już u siebie w biurze i może Panią przyjąć. Proszę iść na 12. piętro i skręcić w lewo, następnie w prawo i w drzwi na końcu korytarza. - odparła z lekkim znudzeniem i zaraz poczęła gdzieś dzwonić. Odpowiadając ciche 'dziekuję' ruszyłam w stronę windy, która już była w zasięgu mojego wzroku, gdy usłyszałam głos recepcjonistki - Winda jest zepsuta. Proszę iść schodami. - i wróciła do pracy. No świetnie Reader! Masz dziś szczęście jak nic. - znów dodałam w myślach i nie mając innego wyboru podążyłam ku schodom. Nie dość, że była ich cała masa (DWANAŚCIE PIĘTER) a ja miałam szpilki, to jeszcze dopadła mnie niestrawność.

Gdy ledwo, ale jednak dotarłam na nieszczęsne piętro ruszyłam wedle polecenia 'Pani Recepcjonistki' ku wrotom piekieł. Gdy byłam u celu, zobaczyłam przed sobą ogromnie drzwi. Były to największe jakie widziałam w tym budynku, przewyższały wielkością nawet te frontowe! Zapukałam. Po usłyszeniu słowa 'wejść' ruszyłam popychając ciężkie drewniane drzwi. Moim oczom ukazał się wielki pokój, w którym okalające go ściany w 1/4 były szybą. Zaś reszta pokoju była zachowana w dość ciemnej tonacji. Ciemno brązowe ściany, czarne meble, kilka roślinek, książek i wielkie kopce papierów na biurku i wokół niego.

-Więc Ty jesteś Reader [Nazwisko]*, tak? - zapytał mnie dość niski męski głos należący zapewne do osoby siedzącej za biurkiem na fotelu odwrócony obecnie oparciem w moją stronę.

-Em, tak. Pan to zapewne Erwin Smith. - powiedziałam z lekkim uśmiechem i przestrachem - Miło mi p-

-Nie miałaś mieć przypadkiem spotkania o 9.? - przerwał i odrzekł chłodno.

-Miałam. - odparła niepewnie. - Myślałam, że jak przyjdę wcześniej to może będę mieć większe szanse na dostanie tej pracy... - dokończyłam dość nieśmiało. W odpowiedzi usłyszałam tylko parsknięcie i kontem oka widziałam jak czarny, skórzany fotel zaczyna się obracać. Po paru sekundach moim oczom ukazał się dość dobrze zbudowany blondyn o prawie czarnuch brwiach, (chłodnych co jego wypowiedzi) niebieskich oczach, dość dopasowanym, ciemnym garniturze, które wieńczyło eleganckie bolo² na szyi. Można by powiedzieć, że był atrakcyjnym mężczyzną, choć oziębłość ujmowała mu na uroku.

-Dobrze, usiądź. - Odrzekł w końcu, a ja usadowiłam się na jednym z dwóch krzeseł przed nim.

- Ile masz lat? - zapytał trzymając w ręce pewnie moje CV. Dziwne. Po co mnie pyta skorą ma przed sobą wszystkie najważniejsze dane. Jednak nie chciałam się sprzeczać, może taka jest procedura by sprawdzić, które informacje są zgodne, a które wynikiem matactwa.

-22. - odparła dość spokojnie zgodnie z prawdą.

-A o jakie stanowisko się ubiegasz? - pytał dalej nawet nie podnosząc na mnie wzroku.

-Chciałabym zacząć od stanowiska sekretarki, by nabyć trochę doświadczenia. - odpowiedziałam, a on prawie nie zauważalnie uniósł lewą brew.

-Czy mierzysz w coś wyżej niż tylko przynoszenie mi kawy? - prawie się zaśmiałam, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w policzek. Boleśnie.

-Tak proszę pana, choć od tego mogę zacząć - powiedziałam z uśmiechem - ma również Pan rację. Mierze wyżej, ale trzeba od czego zacząć, prawda? - kolejny uśmiech z mojej strony i chyba, ale powtarzam chyba lekkie odprężenie u Pana Smitha. Może mam szansę.

-A jakie masz zainteresowania? - przesunął wzrokiem po kartce po czym począł wpatrywał się we mnie.

- Po za mówieniem, że jest Pan zajęte, to żadnych istotny, które wiązał by się z posadą, o którą się ubiegam. - rzekłam pół żartem pół serio, choć nie byłam pewna czy był to dobry ruch. Mogłam właśnie przekreślić swoją szansę na pracę przez moje głupie poczucie humoru.

Prychnął. Boże najsłodszy! On prychnął ze śmiechu! Tak! Udało się! Jeszcze tylko do końca utrzymać dobre wrażenie i mam tą robotę w kieszeni!

-To jakie są te nieistotne zainteresowania? - drążył z mniej lodowatą miną niż gdy tu weszłam.

Już miałam odpowiedzieć, gdy naszła mnie kolejna fala mdłości. I to tak porządna. Wiedziałam, że jak tylko otworzę usta to nie wpłyną z nich słowa, tylko coś o wiele gorszego. Nie chcąc by mężczyzna musiał dzwonić do sprzątaczki z prośbą o wymianę pięknego i zapewne drogiego dywanu wybrałam mniejsze zło. Pośpiesznie wstałam i o mało nie przewracając krzesła wybiegłam z pokoju. Na prętce szukałam toalety, która byłaby teraz moim jedynym ratunkiem. Po przebiegnięciu (w miarę możliwości szpilek) kilku metrów zobaczyłam drzwi z magicznymi znaczkami „WC". Tak! Szybko je popchnęłam i z impetem wpadłam do toalety, by po chwili klęczeć nad muszlą klozetową zwracając swoje śniadanie.

Gdy skończyłam otarłam wierzchnią częścią dłoni usta, wstałam. Poczułam wielką ulgę, ale i wielki stres. Znów mi nie wyszło, tyle prób i wszystko spełzło na niczym. Wzięłam możliwie jak najgłębszy wdech z uwagi na nieprzyjemny i piekący odór kwasu żołądkowego. Wygładziłam dłońmi białą bluzkę i wyszłam z kabiny by przemyć twarz oraz wypłukać usta.

Gdy już to uczyniłam zorientowałam się, że coś nie gra. Możliwe, że były to pisuary porozmieszczane po całej ubikacji lub Pan Smith parzący się teraz na mnie. Czułam się jak idiotka, którą chyba byłam. Wybiegłam z toalety nim mężczyzna zdążył się odezwać. Rzucając tylko ciche 'przepraszam Pana' udałam się ku schodom.

TEGO dnia to ja na pewno nie zapomnę...

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Reader [Nazwisko]* - Mam świadomość jak idiotycznie to wygląda, ale wole pisać 'Reader' niż [Imię], a nazwisko i tak rzadko kiedy wykorzystuję. Więc raczej nie ulenie to zmianie.

Bolo² - to jest to co kowboje na Dzikim Zachodzie noszą na szyi.

Scenariusze SnkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz