- Ja – odparł Yoongi z pełnym przekonaniem. Nigdy nie przyznałby, że w tamtej chwili jego drżące dłonie nie były w stanie precyzyjnie trafić kluczykiem do stacyjki ulubionego samochodu, a usilnie zduszany szloch chciał się wyrwać z samego dna gardła. Tak bardzo chciał zobaczyć małego blondyna, tak bardzo bał się nie zdążyć, zawieść, znów kogoś stracić. Serce biło mu zdecydowanie zbyt szybko, boleśnie obijając się o żebra.

Musiał zdążyć. Nie mógł go zostawić, nie teraz.

Park Jimin został urodzony, aby zwyciężać. Miał przerobić na miał stada demonów, które kołowały nad jego głową, miał być dumny z blizn i z tego, że był w stanie walczyć mimo błahych szans.

- Dlaczego? – spytał cicho Jimin, trąc palcami szczypiące oczy. Już nie płakał. – Po co ci ja, Yoongi? Po co ci ktoś, kto nawet nic nie czuje i nie chce zmieniać swojego życia?

- Mów co chcesz – odparł czarnowłosy, skrzętnie pilnując, żeby jego głos zbytnio się nie załamał. – Ale odkąd pojawiłeś się w moim życiu, wszystko jest lepsze, przysięgam – pauza, bo gdyby jej nie zrobił, prawdopodobnie zacząłby głośno płakać. – Może nie jest jeszcze idealnie, ale po prostu czuję, że jeśli przejdziemy przez to wszystko razem, będzie inaczej. Już niedługo. I będę przy tobie, przysięgam.

Przez chwilę milczeli, a Yoongi wykorzystał te kilka sekund na ruszenie z parkingu. Przycisnął telefon ramieniem do policzka i położył jedną z dłoni na kierownicę, a drugą na dźwignię do zmiany biegów. Długo wstrzymywane łzy bezgłośnie popłynęły mu z oczu, ale usta nie pozwoliły na najcichszy dźwięk. Min Yoongi nie mógł pokazywać słabości, a już szczególnie dzieciakowi, któremu obiecał wsparcie.

Nie mógł, po prostu nie mógł nikogo zawieść. Nie tym razem, nie Jimina, nie wtedy, kiedy w myślach szeptał modlitwę do Boga z prośbą o pomoc.

- Dziękuję – wyszeptał Jimin, uśmiechając się delikatnie do siebie. – Ale ja jestem zbyt zmęczony, Yoongi. Nieważne ile śpię, zawsze po przebudzeniu myślę tylko o tym, żeby znów zasnąć – urwał na kilka krótkich sekund. – I czasem po prostu chciałbym się nie obudzić, żeby rodzice nie myśleli, że ich zostawiłem umyślnie jak Yeri.

- Przestań... błagam, przestań – wyszeptał Yoongi, z całych sił próbując nie wybuchnąć głośnym szlochem i nie zacząć walić głową w kierownicę przeklinając samego siebie, że nie zareagował wcześniej. Nie zaproponował psychologa, kiedy chłopiec oglądał swoje kości nadgarstka ani potem, gdy przytył przynajmniej sześć kilogramów w niecałe dwa tygodnie. Że nie zmartwił się, gdy włosy Jimina zaczęły być coraz rzadsze i pozbawione blasku, a wzrok przygaszony.

Tak bardzo bał się przeszłości, że nie zauważył, jak przyszłość rujnuje mu się przed własnymi oczyma. Chciał zapomnieć o błędach, nieumyślnie popełniając te same i niszcząc kolejne, z trudem wybudowane życie.

- Chciałbym, żebyś coś wiedział, Yoongi – wymamrotał Jimin, wstając na równe nogi i zerkając jeszcze raz na rozkład jazdy. – Ja nigdy nie byłem idealny. Zawsze potrafiłem tylko udawać i okłamywać, to jedyny talent, jaki mam. Tak naprawdę nie umiem tańczyć ani robić czegokolwiek, co kazali mi robić rodzice... i może w tym był problem. Nigdy nikt mi nie powiedział, że życie może być taką klatką. Że będę patrzył w lustro chcąc urodzić się albo jako ktoś inny, albo jako lepszy Park Jimin – mówił, zbliżając się do barierki i ostatecznie opierając się o nie wolną dłonią. – Ale to się nigdy nie stało. Udawałem idealnego licząc, że pewnego dnia taki właśnie będę. A moi rodzice w to uwierzyli i teraz nie mogą się pogodzić z myślą, że ktoś taki nigdy nie istniał. I ja ich rozumiem, sam jestem zawiedziony.

- Twoi rodzice oddaliby wszystko, żebyś był teraz bezpieczny w domu.

- Wierzysz w to?

- Tak – odparł Yoongi, przekraczając prędkość o co najmniej trzydzieści kilometrów na godzinę, podczas gdy jego wzrok był zamglony przez łzy, a dłonie drżały niekontrolowanie. Wiedział, że nie powinien, a z drugiej strony to była jego jedyna szansa. Jedyna nadzieja, jaka jeszcze pozostała w jego dłoniach. – Oni kochają swojego syna, a nie Park Jimina, którego wykreowałeś. Przestań się ukrywać, pokaż im, jaki naprawdę jesteś i przysięgam, że twoją prawdziwą wersję pokochają równie mocno. Po prostu im zaufaj, co masz do stracenia?

Chłopiec bez wiary▪️yoonminWhere stories live. Discover now