Rozdział 11

5.1K 328 45
                                    

spóźniony prezent dla krzyczlukeyx w postaci dedyczka hah. tak jak to ujęła piękne xraily od teraz "handluje dedykami" XD

~~

          Stał po drugiej stronie ulicy, a właściwie siedział na krawędzi jasnego chodnika, ogrzewając swoje dłonie, pocierając nimi o czarne rurki, które miał aktualnie na sobie. Swoimi jasnymi, mroźnymi tęczówkami wpatrywał się już od kilku godzin, a dokładniej od czterech, w ciemne drzwi frontowe stojącego naprzeciw domu, zastanawiając się nad tym, czy zapukać, czy może wymyślić coś lepszego. Niestety pomimo tego, jak długo tutaj siedział nie miał zielonego pojęcia, jak w inny sposób mógłby zwrócić na siebie jej uwagę, choć w jego głowie istniał także pomysł, w którym po prostu stanąłby na środku ulicy, krzycząc jej imię lub może szczere wyznanie miłosne. Szybko jednak przepędził tę myśl, zdając sobie sprawę z tego, że to głupie, chociaż szczerze powiedziawszy dla niej był wstanie zrobić wszystko. Miał zamiar zawalczyć o nią. Tak jak mówiła, postarać się. I właśnie w ten sposób, starając się oraz próbując wymyślić coś czym mógłby jej zaimponować, wylądował przed domem panny Richardson, potwornie marznąc. W końcu zbliżał się wieczór, a teraz wieczory bywały dość chłodnawe i czuł, jak powoli zamarzają wszystkie jego kończyny. Ale miał walczyć i nie zamierzał się poddawać. Aż w końcu w jego głowie zapaliła się jasna, zielona lampka, dzięki której gwałtownie poderwał się na nogi, przebiegając na drugą stronę ulicy. I ponownie tego dnia się uśmiechnął.

~~

           Bała się cholernie tego, że chłopak postanowi sobie odpuścić i jednak się podda, wywieszając na ten znak białą flagę. Że nie będzie miał najmniejszej ochoty się starać, wymyślić czegoś dzięki czemu znowu zdobędzie jej serce, rozkocha ją w sobie na nowo. Bowiem nie widziała innego wyjścia z tej sytuacji, innego koła ratunkowego dla ich znajomości. Jedynym sensownym wyjściem było dla niej rozpoczęcie tej całej historii na nowo, poznanie się od początku. Zresztą dzięki temu mogłaby zyskać czas na wybaczenie mu tego wszystkiego, co miejsce swoje miało trzy lata temu, bo póki co nie wybaczyła mu jeszcze w stu procentach. Może po części, ale nie w pełni, ponieważ jeszcze gdzieś w zakątkach jej ciała czaiło się to uczucie zwane nienawiścią, którym go darzyła, które podpowiadało jej, że nie ma sensu tego odbudowywać. Że to się najzwyczajniej w świecie nie uda, że nie warto wybaczać. Wojnę tę póki co wygrywała jednak miłość, która zaś podpowiadała, że warto spróbować to wszystko naprawić, że coś jeszcze może z tego wyjść. I właśnie ona pozwoliła jej po części mu wybaczyć, jednak nie w pełni. Na to potrzebowała jeszcze czasu. Rany, które wciąż tkwiły w jej sercu, potrzebowały czasu, aby się zagoić, a przede wszystkim kogoś kto przyspieszy ten proces. I to właśnie Luke miał być tym kimś, oczywiście jeśli począłby się starać i jednak postanowił o nią zawalczyć. Jeśli nie, cóż wtedy okazałoby się, że tak naprawdę nie jest nikim wartym jej cennego czasu.

           Za oknami zaczynało się ściemniać, a ona po dniu dzisiejszym była wyjątkowo zmęczona. Niby nie zrobiła wiele, gdyż praktycznie większość dnia przeleżała w swoim wygodnym łóżku, od czasu do czasu wpełzając szybko do kuchni, aby czmychnąć coś do jedzenia oraz picia z lodówki, a także wyszła do parku na to spotkanie z Lukiem, które było dla niej ogromnym przeżyciem. Nawet nie miała pojęcia dlaczego jej organizm tak reagował na jego bliskość, ale nie mogła narzekać na to uczucie, gdyż było ono przyjemne. Szybsze bicie serca, gdy dotykał jej dłoni, trudności z nabraniem powietrza w płuca, kiedy spoglądał prosto w jej ciemne tęczówki. Choćby próbowała w jakiś sposób zatrzymać te uczucia, na pewno nie dałaby rady, ponieważ zdecydowanie były one zbyt silne.

          Nagle gdy już miała opadać na jasną pościel oraz gasić lampkę umiejscowioną na biurku, usłyszała krótkie uderzenia w okno znajdujące się naprzeciw posłania. Marszcząc swe brwi oraz będąc kompletnie zdezorientowaną, podeszła powoli do okna, dochodząc do wniosku, że odgłosy te nie są normalne i na pewno nie jest to wiatr, czy też coś podobnego. I nie myliła się. Spoglądając w szybę przed sobą zauważyła niewielkie kamyczki, które lekko uderzały w nią. W momencie tamtym była wręcz pewna, że to jakiś dzieciak sąsiadów czy może pijane nastolatki, wracające z jakiejś imprezy postanowiły trochę się zabawić i bezczelnie rzucać kamieniami w jej okno. Zdenerwowana ścisnęła swoje niewielkie dłonie w piąstki oraz nabierając powietrza w płuca, otworzyła gwałtownie okno. I kiedy już miała krzyknąć parę niecenzuralnych słów w stronę sprawcy tego zdarzenia, dwa kamyczki o wiele większe od poprzednich uderzyły prosto w jej czoło. Przerażona nie zdążyła nawet zareagować, gdyż wszystko to wydawało się trwać kilka krótkich sekund.

I Hate You ➡ l.hemmings ✔Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora