JAIME IV

401 54 13
                                        

Rozdział 12. „I want her head."

Jaime był zły

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Jaime był zły. Nie, on był przeraźliwie wściekły. Wściekły, ponieważ łatka Lannistera miała zostać mu przypisana już do końca jego dni, nawet wtedy, gdy nie miał on z nią nic wspólnego. Przynajmniej w tym przypadku. Nie knułby w celu zabicia Jona Snowa, do cholery — nie po to przebył całą, cholernie długą drogę do Winterfell. Zabić władcę w momencie, gdy był on najbardziej potrzebny? Nie był idiotą, jednak mógł już zauważyć, że Cersei z pewnością można było nazwać tym określeniem. Jego siostra, kochanka, osoba, której kiedyś mógł zaufać w zupełności, była zwykłą, pospolitą idiotką. Jaime nie rozumiał tego — w obliczu zła, które docierało coraz większymi krokami do Królewskiej Przystani, zamiast szukać i nawiązywać sojuszy, ona zabijała przywódców ludzi, z którymi owe mogli zawrzeć. Jak można inaczej nazwać te czyny? Jaime wiedział, że Cersei zwariowała już dawno. Wiedział, że ze strachu przed utratą jedynej rzeczy, która trzymała ją przy życiu, coś złego zaczyna nią kierować. Władza była niebezpieczna i rozumiał to każdy, kto tylko ją osiągnął.
A teraz i on płacił za jej czyny. Szedł związany, podążając za wszystkimi uciekinierami z Północy, a sznury którymi obwiązane był jego dłonie, ciągnęli żołnierze Starków.
Starkowie...
Kiedy Jaime spotkał ich po raz pierwszy byli oni naprawdę liczną i wydawać by się mogło, że bardzo zgraną i szczęśliwą rodzinką. Teraz została ich trójka. Trójka sierot, które z roku na rok traciło swoich rodziców, braci, ciotki, nawet te cholerne wilki. Mimo wszystko, byli oni bardzo dobrzy w ukrywaniu swych odczuć, jednak sytuacja tego wymagała. Nikt nie chciał słyszeć lamentów o śmierci, podczas gdy niemal każdy tutaj obecny stracił kogoś ważnego dla siebie. Życie było przewrotne i Lannister dobrze poczuł to na własnej skórze, w momencie, gdy i on tracił po kolei każde swoje dziecko. Wiedział, że nie może nic na to poradzić, dlatego przybierał na twarz ten cyniczny uśmiech i kroczył przez świat dalej. Co innego miał zrobić?
— Brienne... — mruknął do kobiety, która jechała przed nim na koniu, mając go pilnować. Co za ironia losu. Jeszcze nie tak dawno oboje szli związani, śmierdzący gównem i upokarzani na każdym kroku. Teraz to Brienne, jego wcześniejsza towarzyszka i kompanka, pilnowała, by nie uciekł. A Jaime? Jaime nadal nie przestał cuchnąć gównem, a także być upokarzanym na niemal każdym kroku. Mimo, że teraz miał w głowie już nieco więcej, pozostał bez jednej ręki, a cyniczny uśmiech pozostał na jego twarzy, to jego życie nie zmieniło się tak bardzo. — Przecież wiem, że mnie słyszysz.
— Ucisz się. — mruknęła ostrym tonem głosu, odwracając się do niego na krótką chwilę, jednak swój wzrok zaraz przeniosła przed siebie, nie chcąc pokazywać, że utrzymuje jakikolwiek kontakt z Królobójcą. Tak, ta łatka znowu została do niego przypisana, choć teraz spowodowana była przez innego króla. Życie Jaime'a Lannistera musiało zataczać jakieś pieprzone koło albo odbywał już jakąś karę za wszystkie grzechy, które popełnił.
Może powinni nazywać mnie teraz Bójcą Królów pomyślał Jaime, parskając śmiechem do samego siebie. W końcu nie chodziło już o jednego władcę, a o dwóch. Może do końca wojny z Umarłymi, zostanie rekordzistą w ich zabijaniu.
— Musisz zaprowadzić mnie do Sansy. — mruknął Lannister przyciszonym głosem, patrząc w plecy Brienne, tak jakby miało mu to w czymś pomóc. — Po tym wszystkim, co przeżyliśmy razem jesteś mi to winna. Wiesz o tym.
Jaime grał na zwłokę, wiedząc, że jedyne, co musi osiągnąć to namówienie kobiety na to, by nieco pomogła mu w dostaniu się do rudowłosej Starkówny. Nie potrzebował niczego innego, wiedząc, że jeśli Sansa nie uwierzy mu w to, iż nie ma nic wspólnego ze śmiercią jej brata, nikt tego nie zrobi. Z resztą, nie potrzebował, by uwierzył mu ktokolwiek inny bo to Sansa Stark decydowała o jego życiu. Sansa Stark... dziewczyna młodsza od wszystkich tu zebranych, a jednak mająca najwięcej do powiedzenia. Co najważniejsze jednak, jej rozkazy były naprawdę sensowne i konkretne.
— Chyba żartujesz. — parsknęła Brienne, choć nie było w tym ani krzty humoru. — Nie masz na co liczyć. Dbam o bezpieczeństwo Lady Sansy, nie o to, by straciła życie.
Jaime poczułby się obrażony, słysząc słowa jego towarzyszki sprzed lat, gdyby nie wiedział, że mówi to jedynie z powodu osób, które mogłyby ich teraz podsłuchiwać. Wiedział to od momentu, gdy kobieta odwróciła się do niego na tą jedną, krótką sekundę. Musieli jednak grać.
— Po tym wszystkim, co razem przeżyliśmy, nawet ty się ode mnie odwracasz... Naprawdę mnie ranisz, wiesz? — mruknął Lannister, jednak przez cały ten czas uśmiechał się pod nosem.

~*~

Wieczór nastąpił szybciej, niż Jaime oczekiwał. Wiedział, że będą musieli zrobić sobie przerwę, ponieważ ludzie padali już z wycieńczenia. W końcu, było tu wielu starców i dzieci, którzy nie mieli wystarczająco siły, by dotrzeć do Orlego Gniazda bez żadnego odpoczynku. Lannister czekał na Brienne, która miała pomóc mu dostać się do rudowłosej dziewczyny. Naprawdę chciał wierzyć w to, że dziewczyna go wysłucha, a przede wszystkim, weźmie jego stronę. Mogło wydawać się to dość naiwne, zwłaszcza po stracie, jaką odniosła z ręki jego rodziny, jednak chociaż ten jeden raz, gdy Jaime faktycznie mówił prawdę musiał okazać się być czegoś godny. Mianowicie godny jego życia.
Brienne pojawiła się przy nim, tak jak obiecała — co prawda, nie dała mu znać pośrednio, że jest skłonna do pomocy, jednak Jaime poznał to po samym jej spojrzeniu.
Słyszał jej wyminę zdań z rycerzami, którzy uchowali się w rzezi w Winterfell i nieco przekleństw, jednak kobiecie w końcu udało się przedrzeć do niego, mówiąc, że musi przyprowadzić go do Sansy Stark. Brienne łamała dla niego dane mu słowo, jednak Lannister wiedział, że robi to z konkretnego powodu, którego jednak nie chciał przyznawać nawet przed samym sobą.
— Nie myśl, że zostawię cię z nią sam na sam. — oznajmiła Brienne, prowadząc mężczyznę przez gęsty las. — Będę stała na zewnątrz.
Jaime kiwnął głową, wiedząc, że tak się stanie, jednak kompletnie nie podważał decyzji kobiety. Wiedział o tym, jak troszczyła się o tę rodzinę, nawet tyle lat po śmierci Catelyn.
Oczom Lannistera ukazał się zaraz bardzo prowizoryczny namiot wykonany z paru skór i materiałów, które ktoś zdążył złapać przy ucieczce. Wysoka kobieta westchnęła, zanim wprowadziła go do środka, a oczom Jaime'a ukazała się rudowłosa dziewczyna, która wyglądała tak, jakby spodziewała się tej wizyty, a co więcej... oczekiwała ich.
— Nareszcie. — oznajmiła i zaraz skinęła głową, pokazując Brienne, że może już wyjść. Kobieta spojrzała na niego nieco nieufnie, mając do tego całkowite prawo, jednak gdy Sansa ponownie powtórzyła swój gest, nakazujący Lady z Tarthu wyjść na zewnątrz, wysoka jasnowłosa niechętnie opuściła namiot, zostawiając Jaime'a sam na sam z... Królową Północy? Czy to określenie ponownie do niej wróciło? Lannister nie mógł odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie był nawet pewny, czy jutrzejszego dnia Północ będzie w ogóle nadal istniała.

Nadeszły złe czasy i wiedział o tym każdy z nich, każda godzina mogła być decydująca dla ich życia, przewidzenie więc, co będzie jutro było tylko głupim, nic nieznaczącym przypuszczeniem, na które żadne z nich nie mogło sobie pozwolić.

  — Nie musisz wysilać się na jakiekolwiek wymówki, tłumaczenia i kłamstwa. — powiedziała Sansa, zanim w ogóle Lannister zdążył otworzyć swoje usta i wydobyć z nich jakikolwiek dźwięk.— Nie uwierzę ci w żadne słowo, dopóki nie udowodnisz mi swojej domniemanej wierności.

Jaime przez długi czas zastanawiał się, co takiego ma zrobić, by móc odzyskać jakiekolwiek zaufanie. Było to przecież niemal niemożliwe, biorąc pod uwagę fakt, co właściwie mógłby zrobić, by udowodnić swą wierność. Wierność wobec Sansy Stark i całej Północy. Nie po to przebywał taką drogę, wychodząc poza mury Królewskiej Przystani, żył w upokorzeniu przez poprzednie dwa miesiące, żyjąc jako popychadło rycerzy, jak i zwykłych ludzi, żyjących w Winterfell, by udowadniać coś, co i tak od dawna miało już miejsce. Jaime Lannister był w stanie zrobić wszystko, jednak to co usłyszał spowodowało, że rozchylił swoje wargi, nie wiedząc właściwie, co ma myśleć. W całym swoim życiu nie spodziewał się, że dojdzie do takiej sytuacji, jednak teraz właśnie słowa, które padły z ust rudowłosej uświadomiły mu, w jak wielkim był błędzie.

  "Zabijesz Cersei."

FRAGILE BIRD - gra o tronDonde viven las historias. Descúbrelo ahora