Rozdział 24 - Nóż do konserw cz.2

98 15 4
                                    

I w końcu nadszedł ten dzień. Kilku bohaterów z problemami psychicznymi, postanowiło raz na zawsze zażegnać problem nękający ich od długiego czasu. - Oni nie mają problemów psychicznych. - Kilku bohaterów, w tym jeden z poważnymi problemami psychicznymi i niewyparzoną jadaczką, postanowiło raz na zawsze zażegnać problem, nękający ich od dłuższego czasu. - Ty tak na poważnie? -  Kilku bohaterów... - Dobra! Przestań. - Nie wtrącaj się w opowieść niepytany. - Czy ja przypadkiem nie jestem głównym bohaterem? Powinienem decydować o przebiegu fabuły. To bez sensu. - Decydować to ty mógłbyś co najwyżej o kolorze bielizny, gdybyś ją na sobie miał. Niby masz ten mózg wyprany, a żarty dalej się go trzymają. Jesteś ozdobą. Jak bombka na choince. To ja decyduje gdzie ją umieszczę. Pączusiu. - Bucky. - Pączuś. - Niby przywykłem do tych twoich dziwnych monologów, ale jednak nie przywykłem. - widząc Starka opartego o framugę drzwi, Bucky westchnął niezadowolony, odkładając świeżo wyczyszczoną broń na łóżko. - Nie czepiam się. Sam lubię pogadać do lustra, ale zwykle kończy się to na komplementach. - dodał, szczerząc się i wchodząc do środka. - Mógłbyś zapukać, choć raz. - burknął żołnierz, mierząc bruneta przenikliwym spojrzeniem. - Mógłbym, ale jestem u siebie i mogę wchodzić gdzie chcę. - odparł, przyglądając się broni ułożonej w rzędzie na drewnianym biurku. - A gdybym dopiero co wyszedł z pod prysznica? - mówiąc to Buck wyprostował się, opierając ręce o brzeg łóżka. Mistrz argumentów. Nie ma co. -  Dalej byłbym u siebie. - mówiąc to, odwrócił się, posyłając żołnierzowi zgryźliwy uśmieszek. -Skończyłem zbroję. - dodał, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Każda pomoc się przyda. Na dziś wszystko będzie gotowe. Wyruszamy po zmroku. - wstając podniósł broń, kładąc ją obok pozostałych. - Wszyscy już są w salonie. W sumie to tyle co miałem do przekazania, więc nie krępuj się. Prysznic jest do twojej dyspozycji. - odwracając się, wyszedł, zostawiając zimowego z dziwnym wyrazem twarzy samego w pokoju. Chyba serio przemyślę dobranie się Starkowi do głowy. Jest tam zdecydowanie bardziej kolorowo. - Nie będę tęsknić. - Jesteś okrutny. Biorąc czyste rzeczy, Barnes skierował się w stronę łazienki, zamykając za sobą drzwi. Rozbierając się, włączył zimną wodę i bez zastanowienia wszedł pod jej strumień. Słysząc szmery pod drzwiami, zakrył się, biorąc ręcznik i idąc w ich kierunku. - Stark! - warknął głośno, otwierając drzwi i stając jak zamurowany. - James. - widząc czerwonowłosą, ledwie trzymającą się na nogach, pomógł jej usiąść na łóżko. - Dlaczego nie weszłaś głównym wejściem? Stark jest w porządku. Sprawdziłem go. - zapytał, stojąc tuż obok w samym ręczniku i zerkając na uchylone okno. Ty to wiesz jak pocieszyć kobietę. - Widziałam jak wchodziłeś do budynku. Ufam tylko Tobie, Clintowi i Furyemu. - odparła, trzymając się za ranę na brzuchu. - Co znowu. Przecież ja nie... - Stark wchodząc do pokoju, zatrzymał się gwałtownie, wędrując wzrokiem od Nat do Buckyego. - Trzymałeś ją pod łóżkiem? Wygląda strasznie. - odparł, przyglądając się Nataszy. - To wy się nie znacie? - zapytał James, wyraźnie zaskoczony. - Znamy. To ja Nat idioto. - odparła krzywiąc się z bólu. - Romanoff?! Myślałem, że jesteś blondynką. - odparł, kiedy ta uniosła głowę, ukazując twarz, otuloną przez długie kręcone włosy. - Trzeba ją opatrzyć. - powiedział Barnes, kierując się z powrotem do łazienki. - A jak to podstęp? - zapytał Stark zachowując bezpieczną odległość. - Oczyścicie i zszyjecie jej ranę. Zawołaj resztę i zabierzcie ją do salonu. Zaraz przyjdę. 


* Tymczasem w salonie seksownego miłośnika szlafroków.*


- Mamy uwierzyć, że uciekłaś Lokiemu? - zapytał Clint bawiąc się rzutką, po czym jednym celnym ruchem trafił w obraz przedstawiający podobiznę Starka, wbijając ją w jego nos. Widząc wściekły grymas gospodarza domu, uniósł dłonie w poddańczym geście. Falcon przyglądał się całej sytuacji z rozbawieniem, siedząc w fotelu naprzeciwko. - Steve mnie znalazł i rzucił się na mnie. Obudziłam się w jakimś namiocie. W czarnym worku. Miałam krew na szyi, ale nie byłam ranna. Nie jestem nawet pewna, czy to była krew. Uciekłam do lasu. Było tam dwóch strażników. Zabiłam ich, ale zanim to się stało, jeden z nich postrzelił mnie w bok. - odparła, ale nie spotkało to się z aprobatą, siedzących w salonie mężczyzn. - Gdyby dopadł cię kontrolowany przez Lokiego super żołnierz, nie przeżyłabyś tego. - powiedział Stark, zalegający na kanapie. - Niekoniecznie. - przerwał Bucky schodząc na dół po schodach w czarnej koszulce i ciemnoszarych jeansach. - Steve również mnie obezwładnił. A wyszedłem z tego bez szwanku. Prawie. - powiedział stając tuż obok nich. - Co sugerujesz? - zapytał Clint, mierząc go spojrzeniem. - Steve'a nikt nie kontroluje. - powiedział, podchodząc do Nataszy i oglądając jej szyję. Zauważając ślad po igle, uśmiechnął się, przeczesując dłonią mokre jeszcze włosy. - Uśpił nas. To musiała być jakaś substancja, która spowalnia bicie serca. Dlatego myśleli, że nas zabił. Zaaranżował to. - mówiąc to, wyglądał, jakby własnie wygrał na loterii. - Infiltruje ich od środka. Cwany żołnierzyk. - odparł Stark, gładząc dłonią zarost. - To wiele zmienia. Musimy dorwać Lokiego jeszcze dziś. Rogers okazał się dobrym aktorem, ale to nie będzie działać wiecznie. W końcu się zorientują. Musimy go wyciągnąć. - powiedział Clint prostując się na kanapie. - A więc do roboty. Niech każdy weźmie swój sprzęt. Znacie plan. Nat zostanie tutaj, będzie nas informowała na bieżąco o ich ruchach wroga, przez komunikatory. Stark włamał się do ich sieci, więc nie będziesz miała problemu z dostępem do kamer. Macie godzinę i ani minuty więcej. Nie będzie drugiej takiej szansy. - powiedział Barnes, nie słysząc sprzeciwów. Brawo. Jeszcze trochę, a zabierzesz Rogersowi fuchę z przed nosa. Oby nie. Bo wolę cię w czerni. - Chociaż raz się zgadzamy. - Nie przyzwyczajaj się. Mamy całą noc. Pączusiu.         


Hejj :D

Sorka, że tak długo D: 

Ps. UDANEGO NOWEGO ROKU! <3 ( Tak na zaś. )

Pss. Idę spać, jeśli jakieś błędy się trafią to sorki, ale już nie kontaktuje :'D Paa.

Zimowy Kapturek - czyli misja inna niż wszystkie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz