Rozdział 3 - Testament.

374 55 4
                                    

Bucky zatrzaskując drzwi, stanął tuż przed czarnoskórym mężczyzną z przepaską na oku. Mężczyzna aż podskoczył ze strachu, odwracając się w jego kierunku i jednocześnie łapiąc się za serce. - Matka cie nie nauczyła, że wchodzi się drzwiami?! - krzyknął, powoli wyrównując oddech i poprawiając różowy fartuch, przywiązany do pasa. Nie ładnie żołnierzu, nie ładnie. - I nie celuj tym we mnie, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz. - dodał, a Zimowy Żołnierz stał w osłupieniu powoli, aczkolwiek niepewnie opuszczając broń. - Przecież ty nie żyjesz. - odparł w końcu, wciąż bacznie Go obserwując. Hahaha żałuj, że nie widziałeś swojej miny. - Milcz.- szepnął. Sam milcz brutalna roszpunko. - Nicka Fury'ego nie tak łatwo zabić. Ale nie powiem, byłeś blisko. A teraz do rzeczy. - powiedział po czym podszedł do szafki, wyciągając z niej teczkę. Idąc w stronę Bucky'ego, wręczył mu ją. - Zapoznaj się z jej zawartością, zaraz wracam. - dodał, po czym wyszedł z pokoju. Opierając się o stół, Zimowy otworzył ją po czym zaczął przeglądać jej zawartość. O luju, ten koleś ma rogi. - To Loki, widziałem Go w bazach Hydry. Tylko, co ja mam z tym wspólnego. - powiedział Bucky wręcz szeptem, zamykając akta.- Pojmał kogoś, kto z pewnością cię zainteresuje. - powiedział Nick, pojawiając się tuż obok niego z babeczkami i kładąc je na stole. - Kogo? - odparł żołnierz odkładając akta i siadając przy stole. Fury ściągając fartuch, podsunął mu zdjęcie. - Steve... - widząc zdjęcie Kapitana, Bucky jeszcze przez dobre parę minut nie spuszczał je z oczu siedząc w milczeniu. Mmm... ale ciacho, też bym go porwała. Wyrywając się z zamyślenia, żołnierz odsunął je od siebie. - Gdzie On jest? - powiedział kierując się w stronę Nicka. - Według ustaleń agentów T.A.R.C.Z.Y., jest przetrzymywany jakieś trzy dni marszu stąd. Loki zniszczył nasz ostatni odrzutowiec, a na drodze wręcz roi się od patroli więc auto też odpada. Będziesz musiał iść przez las. - A Stark? - odparł, wyciągając na stół kawałek pokrwawionego czerwonego materiału. - Własnie on jest tu największym problemem. Zabił każdego agenta jakiego wysłałem. Ale patrząc na twoje dotychczasowe osiągnięcia, masz spore szanse. - powiedział, podając mu urządzenie namierzające. - Dzięki temu, odnajdziesz Rogersa. - A Avengers? Dlaczego Oni mu nie pomogą? - odparł kierując w stronę Nick'a podejrzliwe spojrzenie. Czyżby strach cie przeleciał, yy.. znaczy obleciał. To się wytnie nie? Huh, wszystko przez tą fotkę. - Przydał by ci się jakiś specjalista. - no wiem no. - Hulk i Thor są na innej planecie. Z Clintem i Natashą, nie mamy kontaktu. Falcon jest naszym obserwatorem. Wysłaliśmy Kapitana i Iron Man'a, ale Steve został wpędzony w pułapkę, a Stark... cóż, Stark hasa po lesie. - powiedział, przecierając twarz dłonią. - Potrzebujemy kogoś, kto potrafi działać ,, po cichu''. A z tego co mi wiadomo, w tej dziedzinie jesteś specjalistą. - dodał, po czym unosząc brew spojrzał w stronę okna. - Pomożesz mu? - Z jednej strony, Bucky miał ochotę zwyczajnie odmówić. Jednak wiedział, że Kapitan może mu pomóc znaleźć odpowiedź, na wiele dręczących Go pytań. - Skąd ty... - wujek google wie wszystko, przystojniaku. - Kto? - a mniejsza z tym. - To jak, zgadzasz się? - powiedział z niecierpliwością, czekając na odpowiedź. - Wyruszam o świcie, ale potrzebuje broni. - odparł żołnierz. - Oczywiście. - Fury gestem wskazał aby szedł za nim. Wchodząc do piwnicy, stała w niej duża opancerzona szafa. Wpisując kod dostępu Nick otworzył ją i wyciągnął sporej wielkości karton, stawiając go przed Bucky'm. Otwierając go wyciągnął z niego bordowy płaszcz z kapturem, z zaraz pod nim ukazał się stos broni. Zimowy wyciągając karabin, obejrzał Go po czym z powrotem włożył go do kartonu. - Strzałki usypiające? Serio? - zapytał żołnierz, trzymając w ręku małe pudełko. - Tym powalisz co najwyżej kota. - burknął, po czym wrzucił je do środka. - Na Starka ostra amunicja w razie ostateczności. - odparł Fury ostrzegawczym tonem. - Przygotuj się. - dodał, po czym wyszedł. Jeej będzie safari! Ale weź może lepiej zapas tych strzałeczek, jeśli nie chcesz skończyć jako karma dla tego futrzaka. Masz testament nie? - Nie pomagasz. - oj nie gniewaj się, słodziaku. - Nie nazywaj mnie tak. - Grasz niedostępnego. Mmm... lubię takich.  


Dobry ^-^

Kolejny rozdział na luzie :D I jak tam ludzie podoba się ? D: Z ciekawości pytam bo nie wiem czy jest sens dalej to ciągnąć :x Pomyślałam, że dialogi miedzy nim a narratorem wprowadzą trochę smaczku temu opowiadanku, i jak na razie wkręciłam się :D Oczywiście mówcie swoje za i przeciw, bo lepsza gorzka krytyka niż słodkie kłamstwo ^^ Na widok gwiazdeczek też mi się mordka szczerzy więc nie pogniewam się jak jakaś wpadnie <3 *-* DO KOLEJNEGO ! :D

Zimowy Kapturek - czyli misja inna niż wszystkie.Where stories live. Discover now