Rozdział 17 - Tęskniliście?

105 18 3
                                    

- Ten wasz Ameryka, jest inny niż myślicie. Przynajmniej teraz. - Nat słysząc te słowa, zdzieliła doktora prosto w twarz. I nie żeby się hamowała. Nie jest to odpowiedź, jakiej oczekiwali. A zdecydowanie wiedział więcej. Barnes opierając się plecami o ścianę, co jakiś czas zerkał przez lekko uchylone drzwi, nadzorując sytuację na korytarzu. I z zaciekawieniem przyglądając się rudowłosej, dla której to małe przesłuchanie, zdawało się być chlebem powszednim. Co najciekawsze fakt jakim jest to, że są poszukiwani, nie zbyt im przeszkadzał. Ani jej, ani jemu przecież ten stan rzeczy, nie był obcy. W dodatku Nat, miała swego rodzaju uzależnienie od adrenaliny. James natomiast, był jedną wielką niewiadomą. Wypadkową dwóch, pokręconych osobowości. Dlatego, tak ciężko cię rozgryźć gburku. - Ostatni raz pytam. Co zrobiliście z Steve'm Rogers'em?! - wyciągając broń, którą wcześniej zabrała obezwładnionemu strażnikowi, przyłożyła ją do skroni naukowca, nachylając się i patrząc mu prosto w oczy. Zimowy widząc to stał jak zamurowany, nie bardzo wiedząc jak zareagować. Przerwać jej, czy może jednak delektować się tą chwilą. Gdzie się patrzysz. Wstydził byś się. Groźby nie były dla niego jakąś nowością, ale kąciki jego ust mimowolnie powędrowały w górę widząc, że broń nie była odbezpieczona. Blefowała. - Dobra! Nie strzelaj! Już mówię. - naukowiec opanowując oddech, spojrzał na żołnierza, po czym odwrócił wzrok, gdy tylko ich spojrzenia się spotkały. Co oni się ciebie tak boją kruszynko. Chociaż z drugiej strony, czasami bywasz straszny. Zwłaszcza gdy skręcasz ludziom karki. Dobra, już go rozumiem. Kontynuujmy. - Steve Rogers nie jest jeńcem. - powiedział, na co Nat zrobiła lekki krok w tył jakby nieświadomie, analizując słowa naukowca. - Jaśniej. - burknął zimowy, będąc już coraz bardziej poirytowany tymi podchodami. Z jednej strony dobrze, że ty go nie przesłuchujesz. Przynajmniej jest jeszcze w całości. Bucky przewracając oczami, podszedł bliżej stając obok Wdowy. - On... - słysząc huk, odwrócili się, a w drzwiach stało kilku strażników trzymających ich na muszce. Cholera no! Ludzie rozmawiają, ciszej może! A no tak, nie słyszą mnie. Bucky czyń honory. Podnosząc ręce do góry, Nat i James patrzyli na strażników, myśląc nad jakimś rozwiązaniem dla tej sytuacji. Serio? Nie to miałam na myśli. Słysząc kroki, które z minuty na minutę robiły się coraz głośniejsze, strażnicy odwrócili się gwałtownie, widząc mężczyznę z kołczanem na plecach. Ten posłał im zawadiacki uśmieszek celując do nich z łuku i jednocześnie wypuszczając trzy strzały na raz. Powalił trzech, lecz następni już celowali do niego. Na ich nieszczęście, za późno. Łapiąc za broń pierwszego z brzegu, przerzucił go sobie przez ramię powalając na ziemię.  Obezwładniając kolejnych bez większego problemu, stanął w drzwiach opierając się o ościeżnicę. - Tęskniliście? 

Witam :D

Jest i rozdział :D Co ukrywa Cap? Już w następnej części! Jee :D Następny będzie dłuższy ;)

Ps. Właśnie wyobraziłam sobie tą scenę z Clint'em *-* Wielki powrót ^-^

Zimowy Kapturek - czyli misja inna niż wszystkie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz