- Jestem jego kuzynką. – uzupełniam i przyglądam się klientowi.
Na oko ma trzydzieści kilka lat, jest dosyć zadbanym mężczyzną, przejmuje się swoim wyglądem, ale nie wie jak działa moda, bo zestawienie koszuli, dżinsów i adidasów nie jest najszczęśliwszym wyborem. Jest kawalerem, nie dostrzegam obrączki na palcu, ani żadnych śladów po niej. Trądzik świadczy o braku zainteresowania ze strony płci przeciwnej, prawdopodobnie nigdy nie był w stałym związku.
Jest nieśmiały, bo odkąd weszłam skulił się w sobie i zaczyna się wahać. Pali papierosy, bo jego ręka wciąż wędruje do kieszeni marynarki, gdzie zapewne ma całą paczkę, ale nie chce kopcić w pomieszczeniu. Denerwuje się.
Sprawa sercowa.
- To proste. – głos Sherlocka rozprasza moje spostrzeżenia.
Zerkam na niego i zauważam, że uważnie mi się przygląda. Mruży oczy, a potem te niebieskie tęczówki skupiają się na kliencie. Tak, jak podejrzewałam, mężczyzna przyszedł prosić o radę w kwestii kobiety. Okradła go i wyjechała. Słuch po niej zaginął, a facet został w tym, co aktualnie ma na sobie.
Sherlock raz dwa podał mu namiary na złą kochankę i kazał mu podać je również policji. Pan Brown żegnał się z nami wylewnie, dziękując za tak sprawną pomoc i kiedy wyszedł, dotarło do mnie dlaczego Sherlock wplątał mnie w tę sprawę.
Kradzież, ucieczka, kobieta. Bardzo śmieszne, Holmes!
- Czy osiągnąłeś swój cel? – pytam i patrzę na detektywa, który obserwuje ruch uliczny zza firanki.
- Domyśliłaś się. To imponujące.
Chyba sobie kpi, jeśli uważa, że będę z nim toczyła jakieś bezsensowne gierki. Nie jestem taka. Pomimo wszystkich swoich decyzji i zachowań, detektywem nie jestem i nie zamierzam być. A on nie będzie mi bezczelnie dyktował warunków. Powinniśmy być drużyną, powinniśmy działać razem. Dlaczego nagle znajduje zabawnym torturowanie mnie takimi aluzjami?
- O co ci chodzi, Sherlocku?
- Dlaczego przyszłaś? Potrzebujesz czegoś?
Odwraca kota ogonem. Wzdycham i kapituluję.
- Nie mogę wytrzymać tam na górze! Ten areszt mnie wykańcza. Proszę, powiedz, że mogę już wyjść. Jeśli spędzę w pokoju choćby minutę dłużej...
- Mam propozycję. – Sherlock odwraca się od okna i patrzy wprost na mnie.
Odrobinę się mityguję pod jego czujnym spojrzeniem, bo od jakiegoś czasu nie umiem sobie poradzić z efektem, który wywołują na mnie te jego niebieskie oczy. Milczę więc i czekam na ciąg dalszy.
- Od jakiegoś czasu cię obserwuję, Constance i jestem pod wrażeniem. Masz prawdziwy zmysł dostrzegania tego, czego inni nie widzą. Nie dorównujesz mojemu poziomowi, ale dajesz sobie radę. Pomóż mi w rozwiązywaniu zagadek, a ja zabiorę cię ze sobą w teren. – uśmiecha się. – Jeśli oczywiście zajdzie taka potrzeba.
Gapię się na niego i mam tylko nadzieję, że nie rozdziawiłam ust. Sherlock mnie skomplementował. Prawda? No, chyba mogę założyć, że to był komplement, bo jak w przeciwnym razie nazwać słowa, które wyszły z jego ust. Z ust, które w tej chwili zachęcają mnie tym półuśmiechem. Wabią, nęcą...
- Co?
Otrząsam się i natychmiast wraca moje opanowanie. Wstaję z fotela i czuję się odrobinę lepiej, kiedy jego sylwetka nie góruje aż tak bardzo nad moją.
- Nudzi ci się samej, przyznaj. Mnie zresztą też. – wzrusza ramionami. – Może... ponudźmy się wspólnie.
- Chcesz, żebym do powrotu Johna zastępowała ci pusty wakat na wygłaszanie przemądrzałych opinii i wykonywania poleceń?
YOU ARE READING
"I observe everything"
FanfictionSherlock poznaje resztę rodziny swojego przyjaciela Watsona, a dokładniej jego kuzynkę, która ma więcej za uszami, niż wydaje się na początku. Czy dobrze funkcjonujący socjopata otworzy się na uczucia, które go nie dotyczą?
