Rozdział X

7 1 0
                                    

Rozdział X

- Tak, byłem tutaj cały czas – powiedział Szeptomrok – chciałem zobaczyć na co cię stać. A te potwory nie sprawiły ci większego problemu... jestem pod wrażeniem

- Dzięki – odpowiedziała Niki

- Czegoś takiego trudno się spodziewać po kimś, kto pozwala na nazywanie siebie nikim

- A wolałabym jakąś kreatywniejszą ksywkę, np. „Totalna Miernota". Nie uważasz, że to brzmiałoby lepiej?

- Nie, w ogóle tego nie widzę. Lepszą nazwą byłoby.... Absolutne Zero

- Brzmi nieźle

- Jak to możliwe, że jeszcze nie znalazłaś swojego talentu?

- Po prostu nie znalazłam

- A nie próbowałaś brać wspomagaczy?

- Brałam leki na wywołanie

- No i? Nic się nie stało?

- Zemdlałam

Szeptomrok uniósł jedną brew w górę

- Czy to znaczy, że jestem człowiekiem niemagicznym?

- Nie wiem... kiedy jeszcze istnieli ludzie niemagiczni, to nie mdleli od środków na wywołanie...

- Nawet nie mogę powiedzieć, że jestem niemagiczna. Jestem nikim

- A twoi rodzice? Co z nimi?

- Nie mam pojęcia. Nigdy ich nie poznałam

- Kto cię wychował?

- Sama się wychowałam

- Ale ktoś cię musiał nauczyć mówić i chodzić, kto?

- Ja... zostałam wychowana przez... parę ptaszydeł

- Ptaszydeł? Ale... - Szeptomrok zawahał się

Ptaszydła to pół ludzie, pół ptaki. My nazwalibyśmy je syrenami lub harpiami.

- Zadbali o mnie jakby byli moimi rodzicami. Kiedy moją przybraną siostrę uczyli latać, mnie uczyli chodzić. Przez wiele lat nie zdawałam sobie sprawy, że jestem człowiekiem, a nie ptaszydłem. A nawet, kiedy dowiedziałam się o tym, nic to nie zmieniło. Kochałam ich. Mamę ptaszydło. Ojca ptaszydło. Siostrę ptaszydło

- Ale? Co się stało?

- Zaatakowały nas potwory. Nim mnie zdążyły zabić przyszła pomoc. Rycerz Pokoju Światła i Harmonii. To był pierwszy człowiek, którego zobaczyłam. Zabił bestie i uratował mnie. Dla mojej rodziny było za późno. Zresztą kto wie, czy jego misją nie była właśnie ona, a bestie go wyprzedziły. Ale uratował mnie i zabrał do najbliższego miasta. Co prawda zapisał mnie do podstawówki i zaprowadził do lekarza. Ale i tak zostałam sama

- Współczuję ci. Myślałem, że moja historia była ciężka... ale to tłumaczy parę kwestii, to dlaczego lubisz spać na drzewach i te obroty w czasie walki. Wydały mi się znajome, ale nie skojarzyłem tego, że właśnie tak walczą ptaszydła

- Nie powinnam ci była o tym mówić

- Czyżbyś mi zaufała? A może... coś do mnie-

- Chyba w twoich snach – przerwała mu Niki

- Tak, każdej nocy o tym marzę

- Szeptomroku, proszę...

- No tak, to było za bardzo w stylu mojego brata. Przepraszam. A teraz czas na odbiór nagrody

- Ty wiesz, że nie biorę pieniędzy...

- Od biednych – przerwał jej chłopak – spokojnie. To zadanie nie zostało zgłoszone przez biednych i zagrożonych ludzi, którzy chcą wieść spokojne życie. Tylko od kolesia, któremu ta szarańcza obgryzła kwiaty w ogródku i miał taką zachciankę, by się pozbyć sprawców

- Rozumiem. Ej co to? – zawołała Niki i pokazała palcem na nadlatującego kruka.

Szeptomrok wyciągnął rękę, a ptak usiadł mu na przedramieniu. Przy nodze miał list

- To z Rady, oni zawsze wysyłają kruki

- To normalny kruk? Nie MOM? – zdziwiła się nieco Niki

- To nie hybryda, ale chyba im się wszczepia kryształy, jak inaczej zwierzę mogłoby nas tu wytopić?

- Mniejsza o większość, co piszą?

Szeptomrok odwiązał list od nogi kruka i przeczytał pismo

- To zaproszenie na bankiet....

- Bankiet? Ale że dla nas dwojga? W jakim celu?

- Bankiet w stolicy u prezydenta miasta. Tak, dla nas obojga. W celu takim, byśmy się zjawili

- Nigdy nie byłam na bankiecie.... Powinnam się jakoś specjalnie ubrać?

- Bo ja wiem? Sukienka, obcasy, te sprawy....

- Nie mam sukienki... nie chodzę w sukienkach

- Jeśli chcesz, kupię Ci sukienkę, jaką tylko...

- Nie. Nie próbuj robić ze mnie swojej utrzymanki. Wystarczy, że jestem ci winna życie. Kupię najzwyklejszą i najtańszą sukienkę na rynku

- Utrzymanki? Chciałem być miły – powiedział chłodno – a z resztą... tobie we wszystkim będzie ładnie

- Pokaż mi ten list

- Nie mogę...

- Dlaczego nie? – Niki zaczęła wietrzyć podstęp i tworzyć w głowie tysiące teorii spiskowych na temat tego, co Szeptomrok próbuje ukryć

- No bo... Rada w listach oficjalnych podaje oba imiona... pierwsze i nadane

- Co w związku z tym? Czekaj... Szeptomrok to nie imię?

- Wiesz... pod tym imieniem się zapisałem, ale...

- Jak masz na pierwsze imię?

- Nie powiem ci...

- Mam ci ufać, nie znając twojego prawdziwego imienia?

- Świetlik

- Co „świetlik"?

- Tak mam na imię

- Świetlik Szeptomrok?

- Nie, Weselina Niki

Uśmiechnęła się

- To wcale nie jest śmieszne imię. Całkiem urocze. A swoją drogą... kiedy się staje członkiem Rady wybiera się nowe imię, nie?

- Tak, a co?

- Jakie wybrał Cieniciel?

- Płomień Zniszczenia

- Pasuje mu

- A jeśli chodzi o imię to zachował pierwsze. Oficjalnie nazywa się Cieniciel Cieniciel

- Gdybyś był członkiem Rady to jakie imię byś wybrał?

- Bo ja wiem? Coś w stylu Mistrz Wody albo... Adow Zrtsimy

- Co Ty powiedziałeś?

- Adow Zrtsimy. Lubię ananimy

- Aha, rozumiem

- Tak?

- Nie, zupełnie cię nie rozumiem

Absolutne ZeroWhere stories live. Discover now