Rozdział 7

13 3 0
                                    

- Gotowa? – spytał Szeptomrok czekającą Niki
- Mam jakiś wybór?
- Zawsze ma się wybór. Chodź, polecimy na moim konioperzu
- Polecimy? Ale...
- Jak byś chciała dotrzeć inaczej na miejsce?
- Pociągiem na przykład
- Czyżby?
- Powiedziałeś, że zawsze ma się wybór
- To nie znaczy, że każdy wybór jest dobry. Boisz się wysokości czy zostać ze mną sama?
- Ja tylko...
- Mogę z tobą pojechać pociągiem. Mogę cię nawet ponieść, kiedy już nie będziesz mogła iść, gdy klątwa sparaliżuje ci nogi. Mogę. Ale nie będę mógł ci zwrócić życia, kiedy umrzesz. Mogę ci wykopać grób, chcesz bym się tym zajął?
- Ja...
- Powoli zaczniesz tracić czucie w ręce. Potem nie będzie mogła nią w ogóle poruszać. Potem sparaliżuje ci mięśnie nóg, drugiej ręki, kręgosłupa i brzucha. Następnie sparaliżuje mięśnie twarzy, nie będziesz mogła mówić. W końcu sparaliżuje twoje drogi oddechowe. Klątwa nie zdąży sparaliżować serca, więc twoja śmierć nie będzie zbyt przyjemna. Umrzesz przez uduszenie... jak samobójca, który zdecydował odebrać sobie życie, bo właśnie to zrobisz, jeśli teraz nie wsiądziesz na mego wierzchowca
- Przerażasz mnie
- Zyskuję przy bliższym poznaniu
- Dobrze... polećmy
- Mądra decyzja

Udali się do stajni wierzchowców MOM. Szeptomrok pokazał jej swojego konioperza. Wyglądał jak czarny wychudzony koń z czerwonymi oczami i skrzydłami nietoperza o rozpiętości 3-4 metrów.
- Poznaj Księżniczkę. Księżniczko, poznaj Niki – pogładził klacz po grzywie
- Księżniczkę?
- Chcesz usiąść z przodu czy z tyłu?
- Co za różnica?
- Jak usiądziesz z przodu chwycisz wodze i ja chwycę wodzę. Jak usiądziesz z tylu złapiesz się mnie
- To ja usiądę z przodu
Pomógł jej wejść na wierzchowca i wzbili się w powietrze. Z jednej strony Niki cieszyła się, że Szeptomrok zechciał jej pomóc, ale łatwość z jaką się zgodził niepokoiła ją. Cieniciel otwarcie pokazywał niechęć do rycerki, przez co się go bała. Ale Szeptomrok? Nie wyrażał swoimi słowami niechęci, ale żadnych uczuć również, przez co na pewien sposób był bardziej przerażający od brata.

Lecieli kilka godzin. Trzy, może cztery. Gdy lecieli nad rzeką płynącą przez las, Szeptomrok zaczął zniżać lot.
- Dlaczego lądujemy?
- Tutaj nikt nie zobaczy jak ćwiartuję twoje ciało. Nie myślałaś chyba, że ci tak po prostu pomogę?
- Co?! Wypuść mnie! – próbowała mu się wyrwać, co było nierozważne, zważywszy na to, że wciąż byli 8 metrów nad ziemią. Była jednak w pułapce, nie miała jak się wyrwać, ale dzięki temu nie spadła.
- Nie wariuj, bo się zabijesz, moja mała wojowniczko. Nie chcę by grawitacja odebrała mi tę przyjemność...
- Puszczaj!
Kopyta Księżniczki musnęły ziemię. Konioperz, by nie uderzyć z całą siłą w glebę, wciąż poruszając skrzydłami, zaczął biec po twardym gruncie i zwalniać. Zatrzymał się. Niki od razu chciała się wyrwać i uciec, udało jej się rozróżnić uścisk chłopaka. Jednak dopiero gdy zeskoczyła z wierzchowca zdała sobie sprawę, że trochę zesztywniała. Padła na kolana. Szeptomrok wciąż na rumaku minął ją łukiem i zagrodził drogę. Spojrzał na nią. Wiedziała, że nie uda jej się uciec.
- Jesteś taka naiwna – uśmiechnął się – żartowałem
- Co? – otworzyła szeroko oczy, nie dowierzając - Tak się nie robi!
Chłopak zsiadł z konia.
- Musimy zrobić przerwę. Dla kogoś jak ty moja Księżniczka może wyglądać przerażająco, ale to przecież zwierzę. Potrzebuje chwili odpoczynku – pogładził klacz po grzywie
- Wyglądała na umęczoną, zagłodzoną i zakatowaną, nim wystartowaliśmy. Jak możesz tolerować tworzenie takich zwierząt?
- Jakich zwierząt? Moja Księżniczka jest piękna, mądra i dostałam ją od mojego brata na urodziny. Darowanemu konioperzowi się w zębiska nie patrzy
- To co ja mam teraz robić?
- A bo ja wiem? Zdrzemnij się, zjedz coś, porozmawiaj ze mną, przestań się mnie bać, pomyśl nad sensem życia i naszym miejscu we Wszechświecie. Rób na co masz ochotę
- Jesteś dziwną osobą
- Dziękuję, ty też jesteś niczego sobie – uśmiechnął się
- Nie o to mi...
- Wiem. A teraz... wybaczysz mi, ale chyba się jeszcze zdrzemnę. Jak się nie wyśpię, jestem nieznośny niczym Cieniciel.... Znajdziesz sobie zajęcie?
- Chyba tak... pozbieram sobie grzyby, tykwośliwki, zioła i coś ugotuję
- Więc mówisz, że potrafisz gotować? I sama zbierasz składniki?
- Tak jest taniej
- Nie umiałaś zauważyć klątwy. Czy zatem potrafisz odróżnić to co jadalne od niejadalnego?
- Potrafię – powiedziała z całym przekonaniem
- O, więc może przygotujesz obiad i dla mnie? Dołożę od siebie puszkę fasoli i zielonego groszku, umowa stoi?
- Ja...
- Mam przy sobie własne sztućce
- Dobra

Niki zmieszała składniki i ugotowała dość pożywny posiłek. Obudziła Szeptomroka i nalała mu na talerz.
- Smakuje ci?
- Niczego innego się po tobie nie spodziewałem – powiedział, ale gdy zobaczył jej minę dodał – oczywiście to znaczy, że tak
- Naprawdę?
- Tak, nawet bardzo. Sam nigdy nie gotowałem.... Mamy od tego służbę, jak od wszystkiego
- Nie wiedziałam, że jesteście...
- Bogaci? Właściwie to nie. Mój brat jest bogaty. A ja? Ja mam tylko tyle ile się sam dorobiłem
- Dlaczego?
- Nasz ojciec był bogaty i... przepisał wszystko co miał mojemu bratu. Tak podobno nakazuje rodzinna tradycja
- Więc jesteście... sierotami?
- Nie, półsierotami
- Rozumiem... ale... nadal nie wiem...
- O co chodzi?
- Dlaczego chcesz mi pomóc? To się nie trzyma kupy. Cieniciel mnie nienawidzi
- A czy ja wyglądam jak Cieniciel?
- Nie jesteście bliźniakami? Cały czas zakładałam, że...
- Nie, jestem rok młodszy. Lecz wracając, ja nie jestem Cieniciel
- No nie, ale...
- Jestem rycerzem, moim obowiązkiem jest pomaganie tym, którzy sami nie mogą sobie pomóc
- To nie jest powód
- Dlaczego nie? Mama zawsze nas uczyła, że nawet najmniejsza pomoc drugiej osobie jest jak uratowanie całego świata
- Nie wierzę, że jakaś osoba z mroku powiedziała coś takiego
- Jeśli naprawdę musisz wiedzieć, to nasza mama jest człowiekiem światła
- Ja... nie spodziewałam się...
- Od czego zależy nasze zachowanie? Od urodzenia czy wychowania? Jestem człowiekiem ciemności, a jednak wychowała mnie kobieta światła... czy więc jestem dobry, czy zły?
- Wychował cię też mężczyzna ciemności...
- Mam tyle z tym mężczyzną wspólnego, co koń z koniolamostrusiodźwiedziem
- To znaczy?
- Nie ma o czym mówić. Moi rodzicie nawet nigdy ze sobą nie mieszkali i nie byli małżeństwem... ojca nie interesowało nasze wychowanie. Chciał byśmy odkryli swoje moce, nim zaczęliśmy mówić... udało mu się to. Jedyne momenty, gdy go widzieliśmy to trening. A potem... Cieniciel miał 9 lat i zaczął tkać ciemność. Wtedy go zabrał.
- I co zrobiłeś?
- Wszystko, bym ja też tkał czystą magię. Wtedy zabrał też mnie....
- No i?
- I mam nadzieję, że nigdy nie stanę się taki jak on
- Co z Cienicielem? Nie zamie-
- Do naszego ojca mu daleko
- Dlaczego mi to opowiadasz?
- Sam nie wiem.... Jak myślisz? Czy chcę ci uświadomić, że nie wszystko jest białe lub czarne, bo są też różne odcienie szarości? Czy może chcę cię po prostu zwieść, by zrobić coś złego?
- Myślę, że.... no dobra, nie każdy człowiek ciemności jest całkowicie zły. W końcu nasze społeczeństwo się jakoś utrzymuje i ludzie ciemności też zostają rycerzami, by pomagać ludziom. Jednak przyznaj, że mam podstawy, by ci nie ufać!
- Jedyną podstawą na jakiej się opierasz jest nienawiść do Cieniciela
Niki milczała
- Jak twoja ręka?
- Trochę mi zdrętwiała... chyba tracę czucie w palcach...
- Więc ruszajmy dalej
Pomógł jej wsiąść na konioperza i kontynuowali podróż

Absolutne ZeroWhere stories live. Discover now