What's your name? - 7

769 71 22
                                    

Wracam do pracy w podskokach i to dosłownie, bo nawet frunąc nad ziemią przez kilka sekund, udaje mi się ominąć kałuże, które pozostały po śniegu. Mimo, że święta coraz bliżej, wcale nie zapowiadają się na białe, jak z marzeń* - rzadko tak wyglądają tu, w Londynie. Ale po raz pierwszy od kilku lat, ta pogoda nie sprawia, że chce mi się mniej oddychać, mniej uśmiechać i żyć, nie. Tym razem tą depresję atmosferyczną przyciemnia inne, o wiele ważniejsze niż puszystość chmur danego dnia, wydarzenie. A jest nim fakt, że gdy byłem chory, Harry odwiedzał mnie w domu i się mną opiekował. Codziennie po szkole przychodził do mojego domu, brał lekcje od Blaise i mi je przekazywał; przynosił ciepłą zupę, którą sam uprzednio ugotował, czasem coś słodkiego. Jedno jednak zawsze towarzyszyło jego wizytom: uśmiech i radość. Te dwie rzeczy stały się coraz częstsze w moim życiu, odkąd udało nam się porozmawiać po raz pierwszy. A teraz te długie godziny, kiedy Potter siedział u mnie na łóżku, aż do powrotu ojca z pracy, plotkował ze mną, opowiadał zabawne historie, pocieszał, grał w karty, a nawet czytał. Kilka pięknych sekund, gdy przymykałem oczy ze zmęczenia i widziałem, że on nadal czuwa i jest ze mną. Wspaniała wieść jaką podzieliła się ze mną moja mama, że Harry zostawał póki się nie upewnił, że wszystko miałem. To wszystko złożyło się na to, że jestem teraz przesycony miłością do tego bruneta. Cieszę się z życia, tak, ale boję się, że nadejdzie czas, kiedy nie wytrzymam. Wybuchnę wtedy, moje uczucia wyleją się ze mnie wodospadem, a ja będę miał duży problem. Bo Potter mnie odtrąci. Bo nie będę mógł się z nim spotykać. Bo nie będę mógł się z nim przyjaźnić. Bo tak bardzo boję się jego odrzucenia.

Oddycham głęboko zasmożonym powietrzem i staram się uspokoić myśli. Chłód działa kojąco na moją panikę, a fakt, że za trzy kroki znajdę się pod Starbucksem, sprawia, że moje serce zaczyna bić mocniej. Wchodzę do kawiarni. Uderza mnie gorąco i zapach kawy, w żyłach płynie w zawrotnym tempie pompowana krew. Jest 12:00, zaczynam drugą zmianę. Jest dopiero 12:00, a on już jest w środku. Czeka i uśmiecha się słodko.

***

Stoimy z Harrym przy barze. Razem. Obok siebie. Nie dzieli nas już prawie nic: żadna kasa, żadna ławka, nie sto metrów, nie dziesięć, a tylko pół.

Po przyszykowaniu Potterowi kawy, rozmawiamy o głupotach. On próbuje mi wyłożyć irracjonalne wymagania jego trenera z koszykówki, ja mu opowiadam o podejrzanej pani od biologii, która wyglada jak wyciągnięta z formaliny. On trochę tłumaczy mi matematykę; nawet nie potrzebuje kartki, żeby sprawić, że od razu wszystko lepiej rozumiem. W końcu ja oczywiście wpadam w ten jeden ze swoich słowotoków na temat mięśni, które są absolutnie moim ulubionym tematem dotyczącym anatomii:

- Bo czyż to nie jest fascynujące? Zaledwie kilka brzuśców połączonych w jeden mięsień jest w stanie pociągnąć całą kość, i utrzymać nasze ciężkie ciało. A wiesz, że w dłoniach nie mamy żadnych mięśni? Wszystkie znajdują się w przedramieniu, o tutaj, a mimo wszystko jesteśmy w stanie wykonywać tak precyzyjne ruchy! Najciekawsze jest to, że przywykliśmy do używania całego naszego ciała i trudno jest odczuć uczucie tylko jednego mięśnia dopóki, go nie nadwyrężymy, bądź nie naciągnięty. A tak swoją drogą, nie istnieje coś takiego jak wspomniane przez ciebie zakwasy! Ten ból po intensywnym treningu, to pozrywane mikroskopijne włókna mięśniowe, mikrouszkodzenia, które najlepiej leczyć uzupełniając od razu po ćwiczeniach białkiem. Z kolei najlepszymi źródłami białka są...
- Przerywam, bo uderza mnie widok, który mam przed sobą. Ta piękna twarz, te zielone oczy uśmiechają się całym sobą. Uśmiechają się... chyba do mnie? Śmieją się ze mnie? Od razu czuję wstyd i skruszenie, że dałem aż tak bardzo się ponieść.

- Przepra... - zaczynam, ale nie dane jest mi skończyć.

- Nawet się nie waż! - przerywa mi Harry. Jego głos jest poważny, a radość wcześniej goszcząca w jego oczach nagle nabiera chłodu. Jestem całkowicie zmrożony.

Espresso PatronumWhere stories live. Discover now