Rozdział 1. Gonić króliczka

4.8K 331 540
                                    

Zbliżał się koniec zagranicznego urlopu Tary Walton. W jej osiemnastoletnim życiu pierwszy raz zdarzyło się, by babcia Erin zabrała ją ze sobą na zagraniczne wojaże. Co prawda, dziewczyna wolałaby zobaczyć duże metropolie i odwiedzić znane europejskie stolice, o których babcia opowiadała z niezwykłą pasją. Niemniej jednak, małe miasteczko nad brzegiem morza na południu Francji też było fantastyczną perspektywą.

Tara była tak zdumiona, że staruszka bez większych oporów zgodziła się na tę wyprawę, że cel podróży przestał mieć dla niej znaczenie. Wszystko było lepsze niż spędzenie kolejnego miesiąca na farmie z ciotką Sally, podczas gdy babcia, co roku, zwiedzała Europę wzdłuż i wszerz.

Udało się! W końcu w ciągu tych kilku tygodni widziała więcej świata niż, przez całe swoje życie. Sam kilkunastogodzinny lot samolotem, był dla niej nie lada przeżyciem. Inna kultura, język, kuchnia oczarowała nastolatkę w mgnieniu oka.

Teraz ostatni raz obserwując zachód słońca na plaży, wiedziała, że będzie tęsknić za klimatem i urokiem tego miejsca. Osamotnione wydmy za miastem były dla niej o wiele ciekawsze, niż tłumy turystów na lokalnej miejskiej promenadzie.

Zatoczka rzadko odwiedzana przez ludzi, była niezwykle urokliwa, ale i niebezpiecznie stroma. Wielki klif wgryzał się w fale, które z niezwykłą regularnością obmywały go chciwie.

Trzeba było się nieźle nakombinować, by zejść na plażę, ale dziewczyna nie miała z tym problemu. Zwinnie niczym kozica skakała po wystających, ostrych skałach. Wreszcie na dole przysiadła na piasku i cieszyła oczy bezkresnym oceanem.

Tara żegnała się z tym miejscem z wielkim żalem. Próbowała zapamiętać temperaturę ciepłego piasku, chłonęła lekką słoną bryzę i dokładnie oglądała każdy kamień i głaz, by utrwalić sobie ten obraz na zawsze. Dopiero, gdy skanowała horyzont dostrzegła wielki, majestatyczny statek, zacumowany kilometr od niej.

To znak - pomyślała - na szczęście.

Duży jacht kołysał się dostojnie wśród fal. Dziewczyna przyglądała się mu przez jakiś czas, ale słońce zbliżało się szybko ku zachodowi. Nie było innego wyjścia. Obiecała babci, że wróci nim mrok spowije okolicę. Wolała nie denerwować kochanej staruszki. Liczyła, że to nie będzie to ich ostatnia wyprawa i jeśli tylko wszystko pójdzie dobrze, Erin zabierze ją na kolejną wycieczkę. Otrzepała się z piasku, ostatni raz zerknęła w stronę fal i zaczęła się wspinać. Gdy stanęła na płaskim podłożu, biegiem puściła się przez wydmy w powrotną drogę.

***

Nikolaj wyszedł z kajuty i raźnym krokiem ruszył na pusty pokład. Stanął w pomarańczowej poświacie i przeciągnął się w ostatnich promieniach. Słońce nie paliło już skóry żywym ogniem, ale powodowało mało przyjemnie pieczenie. Ta odrobina bólu, jaki sobie zadawał za każdym razem, kiedy wychodził tuż przed zachodem sprawiała, że czuł. Czuł, cokolwiek innego poza głodem. Lubił te małe tortury, które sobie fundował, codziennie o minutę więcej. Odrobina adrenaliny, cierpienia i swąd przypiekanej skóry pozwalały zapomnieć o wszystkim, czego nie znosił. Nienawidził swojego marnego, długiego życia. Wszystko wokół zaczynało go nudzić.

Zakrapiane krwią imprezki, panienki i narkotyki, a najlepiej trzy w jednym, czyli naćpana dobrym towarem młoda dziewczyna czy dwie. To od kilku stuleci był to jego cel: dobrze się bawić i nie zważać na konsekwencje. Co noc to samo, czasem kilka nudnych obowiązków. Bywanie tu i tam u boku tatuśka, granie poważnego i przejmującego się książątka. Godnego następcę tronu i przedstawiciela starego rodu Sokołowów.

- Panie, wszystko w porządku? - usłyszał za sobą znajomy głos Bituma, jego osobistego ochroniarza.

- Jak w najlepszym. Gdzie reszta ?

- Budzą się, Panie - odparł osiłek schowany w cieniu.

- Doskonale - wymamrotał zadowolony z siebie i rozejrzał się po szerokich wydmach.

Jego wzrok przykuła drobna postać szybko biegnąca po pisaku. Nawet bez wampirzego wzroku można było dostrzec, że była to kobieta. Biała, długa sukienka łopotała, przy każdym skoku, a długie kasztanowe włosy falowały w rytm jej nóg. O mało nie podskoczył z wrażenia.

Taka zdobycz i to na sam początek nocy. Przepyszne śniadanko z dostawą pod sam nos. Skoro króliczek ucieka, nie pozostaje mu nic innego jak gonić króliczka - pomyślał i oblizał chciwie wargi.

- Kola? - koledzy wytoczyli się na pokład dokładnie w momencie , gdy słońce zaszło za horyzont.

- Spójrzcie jaka łania? - wskazał wzrokiem biegnące dziewczę.

- O nie, ja dopiero wstałem - zamruczał leniwie najmłodszy Iwan, a dwóch pozostałych kompanów mu przytaknęło.

- Ja też podziękuję. Mam dość tego ekologicznego żarcia. Jeszcze wczoraj odbija mi się tą wieśniaczką - wyjęczał Set.

- A ja, chętnie skorzystam - odparł ochoczo Nikolaj i zrzucił koszulę.

Nim zdążyli mrugnąć wskoczył w fale i po chwili był na plaży. Kilka susów po skałach i stanął na szerokiej wydmie. Obraz dziewczyny majaczył mu przed oczami jak fatamorgana.

Nie mógł tak po prostu zrezygnować z takiej szansy. Ta dziewczyna wabiła go niczym syrena śpiewem. Wysunął kły i rzucił się na swoją ofiarę.

cdn.

#

Witajcie w pierwszym rozdziale!

Jak wrażenia? Jest sens pisać to opowiadanie?

Jeszcze niezbyt dużo się dzieje, ale wszystko powoli się rozkręci. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Jak wiecie to opowiadanie będzie miało otwarty scenariusz.

Zawsze na koniec rozdziału będą dwie opcje do wyboru. Sami podejmujecie decyzję, w którą stronę potoczy się akcja. Jednak przestrzegam, że nie zawsze bezpieczniejsza i przyjemniejsza opcja będzie dobrym wyborem.

A teraz zapraszam na głosowanie!

Wystarczy wpisać komentarz o treści 1 lub 2 przy odpowiednim punkcie.

Nasz wampir ma do wyboru dwie opcje:

1. Zatopi kły w naszej bohaterce i posmakuje jej krwi.

2. Nikolaj nie będzie w stanie ugryźć pięknej Tary.

Głosowanie zakończone !

Naciśnij tutaj aby zacząć pisać

Fixated bloodحيث تعيش القصص. اكتشف الآن