#22

181 8 0
                                    

*Lorenzo

Już wkrótce pierwszy mecz ze strażnikami. Będziemy grać u siebie więc mamy pewną przewagę. Francisco mówi nam że to nie ma znaczenia i że musimy być bardzo uważni bo strażnicy są szybcy i mają świetną obronę. Dzisiaj mamy przywitać u nas strażników. Izabel razem z Vito pojadą po nich na lotnisko a my mamy ich przywitać. Mam nadzieję że będzie ciekawie. Liczę na to że nie będzie to polegało jedynie na przywitaniu się ale wymienimy też kilka interesujących i ciekawych zdań. No cóż jestem zarozumiały i nic na to nie poradzę. A niech tylko któryś zacznie mówić coś złego o naszej drużynie. Pomału zbieraliśmy się już na korytarzu. Izabel dzwoniła do Francisco powiedzieć że zaraz będą dlatego musieliśmy już wszyscy ustawić się przed wejściem. Wszyscy już byli. Na przodzie stałem ja razem z Francisco a za nami cała drużyna. Po paru chwilach Izabel i Vito wprowadzili drużynę strażników do naszej szkoły.

- Nasz instytut dba nie tylko o formę zawodników ale także o ich nauczanie. Jesteśmy pod tym względem jedną z najlepszych placówek- mówiła do nich Izabel- A tutaj czekają już na was Złote jastrzębie.

- Cześć- przywitali się strażnicy na co wszyscy odpowiedzieliśmy.

- Witajcie w naszej szkole- zacząłem- Nazywam się Lorenzo  jestem kapitanem złotych jastrzębi i bardzo mi miło móc was przywitać- uśmiechnąłem się

- Cześć- powiedział kapitan strażników- Dziękujemy za tak miłe powitanie.

- Dobrze chłopcy wy się tutaj poznajcie a my dostosujemy treningi- powiedział Francisco i natychmiast odszedł w stronę swojego gabinetu razem z Izabel i trenerem strażników

- To co jastrzębie jesteście gotowi na klęskę?- zapytał jeden z nich

-Zachowaj ten entuzjazm na później, a ostrzegam że po meczu będzie wam potrzebny bo wynik meczu bardzo was zasmuci- zaśmiałem się

- Tak jest!- krzyknął Leo- Nic wam nie pomoże jak się po was przejedziemy

- No wiecie ja nie byłbym taki pewien zwycięstwa mając w drużynie Martina- zaśmiał się- Ten koleś to dno dna - śmiał się dalej

- Masz jakiś problem bezmózgi osiłku - podszedł bliżej Martin

- Dobra już spokój! Koniec tego przedstawienia- powiedziałem wystawiając rękę aby Martin nie rzucił się na nich- Policzymy się na boisku.- Dodałem

- Wow cóż za wspaniały kapitan- śmiali się

- A żebyś wiedział. - zaśmiał się Gabo

- Jesteście tak słabi że nie wygrali byście z nami grając w 20- śmiali się dalej

- Słuchaj gościu- zaczął Ricky- Ci dwaj - wskazał na mnie i Gabo- rozjechali by was jak walec. Grając tylko we dwóch z bramkarzem

- Tak jest - krzyknął Ezequiel

- To może się przekonamy - powiedział jeden z nich- Nas jedenastu na waszą trójkę. Zgadzacie się- Przez moment nie odezwaliśmy się z Gabo ale potem pomyślałem że moglibyśmy podłamać wiarę drużyny

- Ja się zgadzam - powiedziałem pewien

- Ja także - dołączył Gabo i wtedy zerknęliśmy na Valentino

- Nie ja odpadam - powiedział odchodząc

- Ja stanę na bramce - powiedział Ezequiel a po tych słowach ruszyliśmy na boisko. Obawiałem się tego starcia bo ich było 11 a nas tylko 3. Całe szczęście jak się później okazało 4 zawodników strażników nie wzięło udziału w tym starciu. Po kilku minutach trybuny na boisku się wypełniły. Joaco ogłosił nasze starcie na swoim kanale. Już zaraz zaczynamy.

Lorenzo Guevara Lecący ku chwale! / Zawieszone Where stories live. Discover now