Rozdział 2

294 13 1
                                    

Budzik zadzwonił mi przy uchu już o 3 nad ranem. Wyłączyłam go pośpiesznie i wskoczyłam w ubranie. Wyjęłam z szafy spakowaną torbę podróżną. Wychodząc zostawiłam tylko list na stole, w którym przeprosiłam dziadków za to, że zostawiam ich i jadę do swojego starego domu.Prosiłam, aby się nie martwili, aby nie wydzwaniali za mną, żebym wróciła.Obiecałam w nim, że będę na siebie uważać i kiedy trochę odbije się od tego wszystkiego i ułożę życie w Loitsche zadzwonię i odwiedzę ich.W liście także zawarłam szerokie podziękowania za wszystko, co dla mnie zrobili.Za to, że wyratowali mnie z depresji, chociaż nie była to do końca prawda i od mieszkania w Kanadzie. List z lekkim smutkiem zostawiłam w salonie.Było mi przykro, że zachowuje się trochę egoistycznie w stosunku do nich, ale musiałam to zrobić.Wymknęłam się z ich domu najciszej jak potrafiłam.Nie chciałam ich tak zostawić bez słowa, po tych prawie 3 latach opieki nade mną i serca, które mi okazali.Oglądnęłam się na ich dom, kiedy stanęłam przed autem.Wiedziałam, że gdybym powiedziała im wcześniej o moich planach, zapewne próbowaliby mi je wybić z głowy. Żyli w przekonaniu, że po liceum i maturze pójdę tu na studia a potem wrócę do Kanady.Nie takie życie chciałam mieć.Nie tak sobie je wyobrażałam. Wskoczyłam do swojego samochodu i przekręciłam kluczyk. Auto zawarczało, gdyż miało swoje lata.Dziadkowie sądzili, że jest wypróbowane i w nim nic mi nie grozi a jeśli nawet bym je rozwaliła to nie miałoby znaczenia, bo przecież jest stare.Wyruszyłam.Gdy samochód wyjechał na dobrze znaną drogę było jeszcze ciemno.GPS ustawiony w samochodzie,pokazywał kierunek.Nie wiem, czemu tego chciałam.Czułam, że tam muszę zacząć swoje życie od nowa. Jakoś samodzielnie sobie je ułożyć w moim starym domu.Nie miałam konkretnych planów, ale w głębi wiedziałam, że kiedy tam dotrę będę wiedziała, co dalej.

Zagubiony w ciemności,spróbuj znaleźć swą drogę do domu.*

Jechałam patrząc na urządzenie. Bałam się, że nie trafie, droga była daleka a mnie w końcu nie było tam 5 lat! Dzień zbliżał się ku popołudniowemu powiewowi wiatru.Było gorąco a telefon wciąż miałam wyłączony.Czułam, że jestem blisko, ale mimo tego musiałam jeszcze zatankować.Zjechałam na pobliską stacje paliw i lekko zestresowana zobaczyłam nadchodzącego w moją stronę faceta, który tu zapewne pracował.Szlag!Czy ja jeszcze pamiętam jak się mówi po niemiecku?Nie używałam tego języka od 3 lat.Z boku stały jakieś dziewczyny i piszczały przeglądając niemieckie Bravo.

-Spójrz jaki on jest śliczny!-piszczała blondynka po niemiecku

-Eee, ja i tak wolałabym Toma-rzekła druga, wertując dalej strony gazety, którą trzymała

Zrozumiałam, co mówią, ale czy ja sama dam rade posługiwać się takim językiem perfekcyjnie jak one?Czy nie zapomniałam?

-W czymś jeszcze pomóc?-facet oparł się o aparat , w momencie gdy skończyłam tankowanie.

-A, nie-wydusiłam z siebie.

-Polka?-zagadnął idąc ze mną do kasy.

-Niemka-rzekłam

-Masz dziwny akcent-stwierdził

-Dziwny?-zapytałam zaskoczona podając pieniądze przy kasie-hm, może dlatego, że mieszkałam do 14 roku w Niemczech, potem 2 lata w Kanadzie i teraz 3 w Polsce. Rodzina była mieszana. Używaliśmy i polskiego i niemieckiego oraz trochę angielskiego, dlatego te języki znam dobrze. Jednakże niemieckiego nie używałam już kawał czasu-opowiedziałam biorąc resztę i ruszyłam już bez słowa w stronę mojego wozu.

-Ej!-zawołał koleś.

-Taa?-odwróciłam się jeszcze

-Dasz się zaprosić na kawę?

-Niby kto?Ja?-spojrzałam na niego ze zdziwieniem, facet wyglądał na dużo starszego ode mnie.

-Tak ty, bo wydajesz się naprawdę miłą osobą.

-Dziękuje, ale nie mogę-przerwałam mu-spieszę się.

-Dokąd?

-Spieszę się do zrealizowania swoich marzeń

-Marzeń? Pewnie związanych z koncertem Tokio Hotel?

-Że co?

-Wyglądasz na taką, co lubi takich jak oni.

-Nie, nie -zaprzeczyłam-nie jadę na żaden koncert.

-To dobrze.Całe Niemcy huczą o nich a przecież to takie pedały.

-Ach, tak?-rzuciłam

-No tak-odparł

-Miło się z panem gawędziło-dodałam-jednak już pora na mnie, do widzenia

-Mam nadzieję-odparł a ja wskoczyłam do samochodu i odpaliłam go.

Nie znałam żadnego Tokio Motel czy jakoś tam, za bardzo zajęta byłam muzyką emo z dawnych lat oraz paroma innymi gatunkami zbliżonymi do takiej muzyki jakiej słuchałam. Zapewne Tokio coś tam było jakimś plastikowym shitem,bo tylko za takim szaleją panienki w wieku tych, które widziałam. Dojechałam. Dom stał opustoszały a koło okna przy którym kiedyś całą rodziną jedliśmy śniadania pięło się dzikie wino. Dom był zarośnięty z każdej strony. Wydawał się taki pusty. Wyglądał tak okropnie jakby był z jakiegoś horroru. Wyjęłam z kieszeni klucz. Klucz, który nosiłam ze sobą zawsze jak mój amulet. Klucz, któremu przyglądałam się tyle razy, wyobrażając sobie tę chwilę. Klucz, którym chciałam otworzyć bramy mojego marzenia

.......................................................................


*Within Temptation-Somewhere (tłum.)

TH by MelWhere stories live. Discover now