Budzik zadzwonił mi przy uchu już o 3 nad ranem. Wyłączyłam go pośpiesznie i wskoczyłam w ubranie. Wyjęłam z szafy spakowaną torbę podróżną. Wychodząc zostawiłam tylko list na stole, w którym przeprosiłam dziadków za to, że zostawiam ich i jadę do swojego starego domu.Prosiłam, aby się nie martwili, aby nie wydzwaniali za mną, żebym wróciła.Obiecałam w nim, że będę na siebie uważać i kiedy trochę odbije się od tego wszystkiego i ułożę życie w Loitsche zadzwonię i odwiedzę ich.W liście także zawarłam szerokie podziękowania za wszystko, co dla mnie zrobili.Za to, że wyratowali mnie z depresji, chociaż nie była to do końca prawda i od mieszkania w Kanadzie. List z lekkim smutkiem zostawiłam w salonie.Było mi przykro, że zachowuje się trochę egoistycznie w stosunku do nich, ale musiałam to zrobić.Wymknęłam się z ich domu najciszej jak potrafiłam.Nie chciałam ich tak zostawić bez słowa, po tych prawie 3 latach opieki nade mną i serca, które mi okazali.Oglądnęłam się na ich dom, kiedy stanęłam przed autem.Wiedziałam, że gdybym powiedziała im wcześniej o moich planach, zapewne próbowaliby mi je wybić z głowy. Żyli w przekonaniu, że po liceum i maturze pójdę tu na studia a potem wrócę do Kanady.Nie takie życie chciałam mieć.Nie tak sobie je wyobrażałam. Wskoczyłam do swojego samochodu i przekręciłam kluczyk. Auto zawarczało, gdyż miało swoje lata.Dziadkowie sądzili, że jest wypróbowane i w nim nic mi nie grozi a jeśli nawet bym je rozwaliła to nie miałoby znaczenia, bo przecież jest stare.Wyruszyłam.Gdy samochód wyjechał na dobrze znaną drogę było jeszcze ciemno.GPS ustawiony w samochodzie,pokazywał kierunek.Nie wiem, czemu tego chciałam.Czułam, że tam muszę zacząć swoje życie od nowa. Jakoś samodzielnie sobie je ułożyć w moim starym domu.Nie miałam konkretnych planów, ale w głębi wiedziałam, że kiedy tam dotrę będę wiedziała, co dalej.
Zagubiony w ciemności,spróbuj znaleźć swą drogę do domu.*
Jechałam patrząc na urządzenie. Bałam się, że nie trafie, droga była daleka a mnie w końcu nie było tam 5 lat! Dzień zbliżał się ku popołudniowemu powiewowi wiatru.Było gorąco a telefon wciąż miałam wyłączony.Czułam, że jestem blisko, ale mimo tego musiałam jeszcze zatankować.Zjechałam na pobliską stacje paliw i lekko zestresowana zobaczyłam nadchodzącego w moją stronę faceta, który tu zapewne pracował.Szlag!Czy ja jeszcze pamiętam jak się mówi po niemiecku?Nie używałam tego języka od 3 lat.Z boku stały jakieś dziewczyny i piszczały przeglądając niemieckie Bravo.
-Spójrz jaki on jest śliczny!-piszczała blondynka po niemiecku
-Eee, ja i tak wolałabym Toma-rzekła druga, wertując dalej strony gazety, którą trzymała
Zrozumiałam, co mówią, ale czy ja sama dam rade posługiwać się takim językiem perfekcyjnie jak one?Czy nie zapomniałam?
-W czymś jeszcze pomóc?-facet oparł się o aparat , w momencie gdy skończyłam tankowanie.
-A, nie-wydusiłam z siebie.
-Polka?-zagadnął idąc ze mną do kasy.
-Niemka-rzekłam
-Masz dziwny akcent-stwierdził
-Dziwny?-zapytałam zaskoczona podając pieniądze przy kasie-hm, może dlatego, że mieszkałam do 14 roku w Niemczech, potem 2 lata w Kanadzie i teraz 3 w Polsce. Rodzina była mieszana. Używaliśmy i polskiego i niemieckiego oraz trochę angielskiego, dlatego te języki znam dobrze. Jednakże niemieckiego nie używałam już kawał czasu-opowiedziałam biorąc resztę i ruszyłam już bez słowa w stronę mojego wozu.
-Ej!-zawołał koleś.
-Taa?-odwróciłam się jeszcze
-Dasz się zaprosić na kawę?
-Niby kto?Ja?-spojrzałam na niego ze zdziwieniem, facet wyglądał na dużo starszego ode mnie.
-Tak ty, bo wydajesz się naprawdę miłą osobą.
-Dziękuje, ale nie mogę-przerwałam mu-spieszę się.
-Dokąd?
-Spieszę się do zrealizowania swoich marzeń
-Marzeń? Pewnie związanych z koncertem Tokio Hotel?
-Że co?
-Wyglądasz na taką, co lubi takich jak oni.
-Nie, nie -zaprzeczyłam-nie jadę na żaden koncert.
-To dobrze.Całe Niemcy huczą o nich a przecież to takie pedały.
-Ach, tak?-rzuciłam
-No tak-odparł
-Miło się z panem gawędziło-dodałam-jednak już pora na mnie, do widzenia
-Mam nadzieję-odparł a ja wskoczyłam do samochodu i odpaliłam go.
Nie znałam żadnego Tokio Motel czy jakoś tam, za bardzo zajęta byłam muzyką emo z dawnych lat oraz paroma innymi gatunkami zbliżonymi do takiej muzyki jakiej słuchałam. Zapewne Tokio coś tam było jakimś plastikowym shitem,bo tylko za takim szaleją panienki w wieku tych, które widziałam. Dojechałam. Dom stał opustoszały a koło okna przy którym kiedyś całą rodziną jedliśmy śniadania pięło się dzikie wino. Dom był zarośnięty z każdej strony. Wydawał się taki pusty. Wyglądał tak okropnie jakby był z jakiegoś horroru. Wyjęłam z kieszeni klucz. Klucz, który nosiłam ze sobą zawsze jak mój amulet. Klucz, któremu przyglądałam się tyle razy, wyobrażając sobie tę chwilę. Klucz, którym chciałam otworzyć bramy mojego marzenia
.......................................................................
*Within Temptation-Somewhere (tłum.)
YOU ARE READING
TH by Mel
RomanceMelania Gregory ma 19 lat, kiedy postanawia w końcu odnaleźć swoich przyjaciół z dzieciństwa, z którymi rozdzielili ją 5 lat wcześniej rodzice przez przeprowadzkę do Kanady. Chce także zacząć w swoim życiu wszystko od nowa. Czy jej się to uda?