18. Za dużo alkoholu...

111 8 50
                                    

Elvira czuła jak promienie światła próbują wedrzeć się do jej oczu, gdy im to się udało ujrzała nad sobą twarz Aragorna.

-To sen?-zapytała kładąc dłoń na jego policzku jakby chciała sprawdzić czy nie jest duchem.

-Nie, to prawda-odparł z uśmiechem mężczyzna. Kobieta poczuła jak do oczu zaczęły napływać jej łzy, łzy szczęścia.

-A Behemot?-zapytała gdy poczuła ból z tylu głowy.

-Ściąłem mu ten plugawy łeb-odpowiedział Aragorn. Elvira nie wiedziała co powiedzieć więc tylko wstała i przytuliła się szepcząc mu do ucha:

-Kocham cię

-Ja ciebie też-powiedział Aragorn składając pocałunek na ustach Elviry. Gdy się od siebie oderwali do komnaty wszedł Gimil i Legolas. Oni jeszcze wiedzieli o tym, że Aragorn i czarnowłosa wyznali sobie miłość.

-Ty cholerna szczęściaro! Uciekałabyś z tamtego piekła i bez pomocy Aragorna! Jak?-cieszył się Gimil.

-Prezent od pani Galadreili oraz moja własna siła, siła kobiety-rzekła kobieta.

-Cieszę się, że cię widzę-powiedział Legolas.

-Ja również. Opowiedzcie mi może jakieś szczegóły z bitwy. Mi dane było zobaczyć tylko początek, gdzie nie szło nam najlepiej-poprosiła Elvira. Gimil od razu zaczął opowiadać o różnych sytuacjach w których było o krok od śmierci ale dzięki swojej sile i sprycie wybrnął z nich cało. Legolas i Aragorn też próbowali coś powiedzieć, lecz krasnolud nie pozwalał im na wiele. Przy śniadaniu kobieta również słuchała wojennych opowieści dopóki sielanki nie przerwał Gandalf:

-Zakończyła się bitwa o Helmowy Jar, teraz czas szykować się na bitwę o Śródziemię-zapanowała cisza.

-Nasz los jest w rękach dwóch hobbitów, którzy zmierzają do Góry przeznaczenia-rzekła Aragorn z nadzieją, że Frodowi i Sam'owi się powiedzie. Elvira właśnie zdała sobie sprawę, że w każdej chwili może stracić swoje życie lub Aragorna. Nie chciała tego, dopiero co się pomiędzy nimi ułożyło. Gimil postanowił przerwać tą nieprzyjemną ciszę:

-Dokąd teraz?

-Do Isengardu-odparł Gandalf.

                                                                       ***

Następnego dnia wyjechali do Isengardu. Droga nie była długa, za to pokonywało ją wiele osób. Król Theoden wraz ze swoim strażnikiem, Gandalf, Eomer, Legolas, Aragorn, Gimil Elvira jechali w odwiedziny do Sarumana. Nagle ujrzeli coś w co nie mogli uwierzyć. Ruiny Isengardu, chodzące drzewa i... hobbici! A dokładniej Merry i Pippin, siedzący na jakiś głazach jedząc i popalając fajki. Gdy niziołkowie ich zobaczyli od razu się rozchmurzyli.

-Witajcie panowie, w Isengardzie!-powitał ich Merry.

-I piękne panie-dodał Pippin kłaniając się Elvirze, która zaśmiała się pod nosem.

-To my pół Śródziemia za wami gonimy! Ostanie poty z siebie wyciskamy! A wy sobie pijecie i palicie!-oburzył się Gimil.

-Siedzimy na polu sławy, korzystając z zasłużonych przyjemności, a w szczególności dobra jest solona wieprzowinka-powiedział Pippin wydmuchując dym w kierunku krasnoluda.

-Hobbici...-westchną Gandalf.

                                                           ***

-Stoczyłeś wiele wojen i zabiłeś, wielu ludzi królu Theodenie ale potem zawarłeś pokoju. Nie możemy się rozumieć, jak dawniej, stary przyjacielu?-w powietrzu rozległ się głos Sarumana. Nikt nic nie odpowiadał, panowała cisza pełna napięcia.

I will never forget these daysWhere stories live. Discover now