VI

1.8K 81 21
                                    

Katris pro.

Gdy centaur powiedział że jestem córką Demeter wcale się nie zdziwiłam. Wiedziałam że nie jest ona moją prawdziwą matką. Ale i tak musiałam udawać bo kobieta z snu mówiła żeby nikomu nie mówiła jak wyglądała i że w ogóle się z nią spotkałam. Ale przynajmniej będę mieszkać ale mniej zatłoczonym domku. I będę miała swoje łóżko a nie spała na marnym skrawku podłogi. Może się z kimś zaprzyjaźnie. Wciąż trochę wątpie. Nikt odkąd wyszłam z szpitala psychiatrycznego nie chciał się zemną zadawać.

Nie dziwię się. Ośmio latka która nie okazuje emocji, była w psychiatryku, nie ma matki i jeszcze podobno zabiła swojego brata. Normalnie tylko jeszcze aresztowanie za Chanel narkotykami i będzie wszystko.

Gdy tak myślałam poczułam że do oczu napływają mi łzy. Nie chciałam pokazywać emocji więc poszłam na arenę. Nikogo tam nie było. Na moje szczęście wszyscy byli na ognisku. Aż tu było słychać śpiewy i śmiechy. Nie mogłam wytrzymać musiałam coś z sobą zrobić, na czymś się wyżyć.

Wzięłam miecz ustawiłam się naprzeciwko manekina i zaczęłam go masakrować. Po niecałych pięciu minutach wszystkie sześć manekinów leżało rozwalonych na ziemi. Słoma z której były zrobione rozrzucona była po całej arenie. Poczułam ulgę. Choć czułam że nie całe emocje ze mnie spłynęły. Odłożyłam miecz, miałam już wychodzić i iść w stronę domku ale nagle usłyszałam głos za sobą

-Nieźle rozwaliłaś te manekiny- odwróciłaś się i zobaczyłaś chłopaka o czarnych włosach i morskich oczach, on się lekko uśmiechną a potem dodał- tylko że one nie są żywe i nie mogą się ruszać

-Czy to była jakaś sugestia- powiedziałam

-Nie ja tylko mówię że zemną nie poszło by tak dobrze- odparł chłopak, dziewczyna tylko prychneła

-Przyjmuję wyzwanie Percy- skojarzyła że to syn Posejdona o którym opowiadał jej Leo, po chwili dldała- szykuj się na porażkę!- Percy się zaśmiał po czym wyją z kieszeni swój długopis który po kliknięciu zmienił się w miecz. WTF?!

Szybko chwyciłam pierwszy lepszy miecxi stanęłam na rogu areny. Percy stał na drugim. Szybko do mnie podbiegł i machał zacięta mieczem.

Blokowałam jego ataki z łatwością. Chyba raz lub dwa ziewęłam. Percy wtedy się chyba zezłościł bo udeżał z większą energią. Jakby nikt go jeszcze nie pokonał. W pewnym momencie straciłam czujność i Percy wyrwał mi broń. Ta poleciała gdzieś na drugi koniec areny. Percy wykożystał to i już miał przyłożyć mi nuż do gardła ale ja go powaliła na ziemię i zabrałam jego miecz. Po czym to ja przyłożyłam go do gardła chłopaka.

Wstałam z niego i podałam mu rękę żeby mógł wstać. Jak wstał zauważyłam że na jego szyj Jet czerwony ślad tak jak na nodze i ręce.

-Chdz zaprowadzę cię do szpitala- powiedziałam i wzięłam pomogłam chłopakowi chodzić. Widziałam że był wycięczony. A przeze mnie leciała mu krew i mógł się wykrwawić szczególnie przez tą ranę na szyi. Doszłam do szpitala i położyłam Perciego na jednym z łóżek. Po czym pobiegłam na ognisko i zawołałam Willa. On nawet nie pytał się po co tylko poszedł za mną. Gdy zobaczył Perciego miną mu zrzędła po chwili powiedział

-Czy on bił się z jekmś potworem czy co- spytał patrząc na mnie

-Można nazwać mojego przeciwnika potworem- rzucił Percy śmiejąc się

-Ej, to było wredne- powiedziałam i po chwili dodałam- pamiętaj że gdybym nie ja leżał byś w kałuży swojej krwi więc pomyśl zanim coś powiesz- w tym minięcie Will spojrzał się na mnie

-Czyli walczyłeś z potworem- powiedział podkreślając ostatnie słowo- i ten potwór był tak miły i cię tu przyniósł i mnie zawołał- dokończył i podał Perciemu ambrozję i nektar

Niechciana półbogini | Nico di Angelo (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz