- Przeważnie? – zdumiał się Martin – Jak to prze…

    - Zdaje mi się, że coś mówiłeś o zespołach. – przerwała mi Abby, zauważając widmo nadchodzącej kłótni.

    - No tak. – odparł Martin, nadal łypiąc spode łba na swojego kumpla z dzieciństwa – Mówiłem, że w tych dwóch zespołach, których składów nie zmienimy, będziemy się poruszać w dwóch przeciwnych kierunkach. 

    Martin rozłożył na stole mapy szkoły i wysypał na nie figurki z zdekompletowanego zestawu Monopoly. Mniej więcej na środku mapy postawił pięć pionków.

    - Louis, Julie i Dustin będą się kierować w stronę auli i budynku nauk ścisłych. Ja i Abby pójdziemy w przeciwnym kierunku, do gabinetu dyrektora i sekretariatu. – mówiąc to, Martin skierował metalowego psa, statek i auto w lewą stroną, a kapelusz i taczka powędrowały w prawym kierunku. -Waszym zadaniem będzie zapędzenie wszystkich zombie do auli, już znacie sposób w jaki macie to zrobić. My natomiast dostaniemy się do gabinetu, porwiemy nasze telefony i wrócimy do was. Potem pozostaje nam czekać na pomoc. Miejmy nadzieję, że zombie pójdą za wami, a my będziemy mogli przemknąć niespostrzeżenie. 

    - Skoro wszystko jest umówione, pozostaje nam się tylko przygotować – podsumowała Abby.

- Możemy już iść? – powiedział Louis, poprawiając szelki na swoim plecaku – Bardziej gotowi już nie będziemy.

    Dustin mruknął coś niezrozumiałego, patrząc tępo w podłogę.

    - Louisie, zapomniałeś o czymś ważnym – odparła Abby, podając mu czarne zawiniątko.

    Louis szybko rozwinął pakunek, a z jego opuszka zaczęła się sączyć szkarłatna strużka krwi. Jęknął cicho, bardziej ze wściekłości niż z bólu.

    - Ostrożnie – upomniała go Abby – To nie zabawki. 

    - Jasne – potwierdził Louis – przecież wiem. Nie mam siedmiu lat. Mamusia mnie nauczyła, żeby nie bawić się nożami. 

    Abby, mimo jego zapewnień, wzięła od niego z powrotem czarne zawiniątko i podeszła do kawałku materiału, wystającego z pudła leżącego na biurku. Rozłożyła starą firanę na stole i pocięła ją nożem na pięć równych części. 

    Owinęła każdy z tytanowych noży w szmatkę i podała innym. Największy z noży – tasak – zostawiła w oryginalnym, czarnym opakowaniu. 

    - Wam on bardziej się przyda – powiedziała Abby, podając tasak Dustinowi. 

    Mały kawałek materiału, który pozostał po wycinaniu prowizorycznych opakowań na noże, Abby wzięła i podeszła do Louisa.

    - Co chcesz z tym zrobić? Zakneblować mnie? – spytał chłopak.

    - Nie bądź idiotą. Daj rękę, chcę ją zabandażować. Nie wiadomo jak zombie zareagują na świeżą krew. 

    Teraz Louis bez słowa podał dłoń Abby, a dziewczyna zacisnęła opatrunek nieco mocniej niż było to potrzebne. 

    - Gotowi? – zapytał Martin.

    - Tak. – odparła Abby – Teraz możemy już iść. Proszę was, obiecajcie mi coś.

    - O co chodzi? – spytała Julie.

    - Wszyscy widzieliście co się stało z panią Wisconsin. Została ugryziona, a potem stała się tym czymś. Ja, ja… - Abby zawahała się na moment, chcąc dobrać odpowiednie słowa. Wydawało się, że na to co chce powiedzieć, nie ma odpowiednich wyrazów. – Chcę, żebyście skrócili moje cierpienia, kiedy to coś mnie ugryzie. Jedno ukąszenie to wyrok, wszyscy o tym wiemy. Jeśli to mnie spotka, wbijcie mi nóż w serce. Nie wyjdę stąd jeśli mi tego nie obiecacie. 

    Dobra, to było wbrew wszystkim zasadom moralności, ale Abby musiała wymóc to na swoich towarzyszach. Wiedziała co ją czeka, jeśli zostanie ugryziona. Marna egzystencja była gorsza od śmierci.

    - Obiecajcie mi to - rzekła stanowczo. 

    - Abby, ty prosisz o coś, co jest niemożliwe. W życiu nie wbiję ci noża w serce. Po moim trupie. – odparł Martin. 

    Dziewczyna uśmiechnęła się krzywo.

    - W naszej sytuacji, to określenie nabiera zupełnie innego znaczenia. – Abby podeszła do Martina i popatrzyła mu głęboko w oczy, pełne strachu, rozpaczy i troski. – Proszę cię, zrób to dla mnie.

    Martin zamknął oczy i wycedził przez zęby:

    - Tylko w ostateczności.

    Dustin popchnął drzwi i tym samym otworzył je na oścież.

    - Zapraszam państwa na wycieczkę życia. – powiedział.

Zemsta UmarłychWhere stories live. Discover now