Rozdział VIII

562 44 4
                                    

Louis otworzył paczkę krakersów, a następnie położył ją na stole.

    - Może ktoś się poczęstuje? – spytał, patrząc na swoich towarzyszy. 

    Cała piątka nastolatków siedziała dookoła czterech, połączonych ze sobą ławek. Pośrodku ich prowizorycznego „stołu konferencyjnego” leżała mapa szkoły. Fakt, plan przedstawiał budynek przed latami, ale niczym lepszym na razie nie dysponowali. Swoją drogą, pośród przedmiotów, które pozornie wydawały się bezużyteczne i zostały wrzucone w otchłań zapomnienia poprzez pozostawienie w piwnicy. Wszystko co komuś się nie przydało, lądowało właśnie tutaj, jednak to znacząco pomogło nastolatkom w przeżyciu. 

    Oprócz starego radia i mnóstwa zeszytów i kartkówek znaleźli jeszcze kubki, które nie miały uszy, poplamione i śmierdzące naftaliną koce, które czekały na lepsze czasy, wiele starych prac plastycznych, wśród których były również nieaktualne plany szkoły. Nad jedną z takich map siedzieli teraz Martin, Louis, Abby, Julie i Dustin i rozmyślali nad najlepszym wyjściem z ich beznadziejnej sytuacji.

    - Błagam was – zaczęła Julie – myślimy nad tym już kilka godzin, a nadal nie doszliśmy do żadnego konkretnego wniosku. Zróbmy sobie małą przerwę. 

    - Julie ma rację – zgodziła się z nią Abby – Jesteśmy bezsilni, frustrujemy się, a potem wyżywamy się na sobie nawzajem. Pamiętajcie, że teraz…

    - Jesteśmy drużyną. – dokończyli za nią wszyscy.

    Abby uśmiechnęła się szeroko, widząc, że mantra, tak często powtarzana w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin przez nią i Martina, wbiła się do głowy pozostałym. 

    - To co innego proponujecie na zabicie czasu? – spytał Dustin – Co robicie w wolnych chwilach? Ja na przykład gram w futbol, ale tego raczej nie porobimy tutaj. 

    - Pograłbym na mojej gitarze, ale jej dźwięki od razu przywołają tutaj zombiaków. – powiedział Louis. Nagle jego twarz się rozpromieniła, jakby doznał olśnienia. – Dustin właśnie podał nam wspaniały sposób na nudę. 

    - Serio? – Dustin zaczął się śmiać, wyraźnie rozbawiony nagłą zmianą nastoju Louisa i jego przyczyną. – Chcesz tutaj grać w futbol amerykański? Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że do tego potrzebujemy…

    Louis pokiwał energicznie głową, przerywając Dustinowi.

    - Nie to miałem na myśli. Chodzi mi o to co powiedziałeś wcześniej.

    Dustin zamrugał oczami, wyraźnie zbity z tropu.

    - Wcześniej spytałem co robicie w wolnym czasie, ale nie widzę, żeby to miało jakiś związek z wspaniałym sposobem na nudę.

    - Po prostu lepiej się poznajmy. I tak jesteśmy skazani na siebie, więc lepiej jakoś dobrze spożytkować ten czas, szczególnie, że w normalnych warunkach nigdy byśmy ze sobą nie porozmawiali. Należymy do innych grup społecznych. 

    Abby wzdrygnęła się na wzmiankę o grupach społecznych. Nie lubiła szufladkowania ludzi, twierdziła, że każdy jest niepowtarzalną indywidualnością. 

    Mimo wszystko, ich dotychczasowa relacja z Julie nie układała się najlepiej. Dziewczyna sprawiała wrażenie, że jest typową rozpieszczoną panienką, dla której ważna jest tylko popularność w szkole. Abby natomiast ceniła zupełnie inne wartości. Pozostawało mieć nadzieję, że będzie lepiej. Na razie jednak Julie udowodniła swoje nastawienie, nie informując nikogo o telefonie.  

    Każdy, bez wyjątku, miał do Julie pretensje o zatajenie sytuacji z komórką. Stanowisko Louisa było znane wszystkim od początku. Po dosyć niemiłej wymianie zdań, Louis był obrażony na dziewczynę przez kilka następnych godzin. Myślał, że są drużyną i mówią sobie o wszystkim, co może pomóc w przetrwaniu. Wydawało się naturalne, że o czymś takim jak telefon, przez który mogą się skomunikować ze światem zewnętrznym , powinni poinformować swoich towarzyszy w trybie natychmiastowym. 

Zemsta UmarłychWhere stories live. Discover now