Taro rozejrzał się po zaopatrzeniu gabinetu, ale jedyne co znalazł, to nieznane lekarstwa i brudne bandaże, które pielęgniarka musiała niechcący upuścić. Podszedł do drewnianych szafek i otworzył je, żeby kontynuować poszukiwania. Czuł na sobie wzrok dziewczyny. Kiedy rzucał jej krótkie spojrzenia, nawet nie odwracała wzroku. Wyglądała, jakby śledziła każdy jego ruch. Było to naprawdę niepokojące.

W końcu ręka Taro natknęła się na jakieś bandaże na tyle szafki. Chwycił je i odwrócił się do Ayano. - Um... Ja... znalazłem je... - Taro podszedł do niej niepewnie. Ayano nawet przez chwilę nie przerywała kontaktu wzrokowego.

- M-mógłbyś to dla mnie zrobić, Taro? Nie chcę tego zepsuć... - poprosiła Ayano, spoglądając na niego z niewinną miną i wyciągając do niego swoją złamaną rękę. Chciała znowu poczuć jego miękkie, opiekuńcze dłonie. To było tak kuszące, że była gotowa poddać się pokusie.

- W p-porządku... - mruknął Taro. Naprawdę nie chciał jej opatrywać po swoich przypuszczeniach, że Ayano musiała zrobić coś poważnego, żeby uwolnić się od delikwentek, ale czuł się trochę odpowiedzialny za to, co jej się przydarzyło. Uklęknął przed nią, powoli odwinął bandaż i trochę zbyt mocno chwycił rękę Ayano.

- Ała... - Ayano pisnęła cicho z bólu, a jej ręka podskoczyła lekko na jego dłoni.

- A-ach, przepraszam... - wydukał Taro, rozluźniając uścisk na jej uszkodzonej ręce.

- T-to nic... - odparła Ayano, odwracając wzrok i rumieniąc się. Taro się nią opiekował. To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. - Tak się cieszę... - pomyślała Ayano. Chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie. Uważnie obserwowała, jak Taro bandażuje jej rękę, jednocześnie muskając swoimi miękkimi palcami o jej dłoń. Wolałaby tylko, żeby był trochę delikatniejszy w opatrywaniu jej ręki.

Taro poruszał się jak robot, nie patrzył na nią, żeby zobaczyć czy cierpiała ani nie rozmawiał z nią. Chciała z nim porozmawiać.

- Nie musisz się bać... - powiedziała Ayano łagodnym głosem, próbując go uspokoić.

- N-nie boję się! Jestem po prostu zmęczony tym wszystkim! - odparował Taro, nieco zbyt mocno ściągając bandaż.

- Ała..! - Ayano znowu pisnęła z bólu.

- W-wybacz... - bąknął Taro, poluzowując bandaże. - Po prostu... naprawdę chcę wrócić do domu...

- Rozumiem...

Rozmowa się zakończyła. Nie wyglądało to tak, jakby Ayano chciała, ale czuła, że Taro naprawdę nie chciał rozmawiać. To było zresztą naturalne, była dla niego nieznajomą. Oczy Ayano pociemniały w smutku, kiedy zdała sobie z tego sprawę. To prawda, widział ją tylko jako nieznajomą, nie znał jej i nie chciał jej teraz poznawać. Chciał wrócić do domu. Ta świadomość raniła Ayano, ale nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł.

- Mogę... Mogę pomóc ci wrócić do domu - rzekła Ayano, podnosząc na niego wzrok. Taro znieruchomiał i spojrzał na nią pytająco.

- Jak? Oboje jesteśmy ranni, a delikwentki chodzą po szkole, szukając mnie...

- Znam drogę na zewnątrz, musisz mi tylko dać trochę czasu - odparła Ayano, patrząc swoimi ciemnymi oczami w stronę wyjścia. - Ale musisz mi zaufać.

- ... - Taro milczał. Skończył owijać jej rękę i wstał ze swojej przyklękniętej pozycji. - Nawet jeśli byś mogła, nie jesteś teraz w formie.

- Nie, dam radę. Przecież udało mi się uciec w tym stanie - namawiała Ayano. Tak bardzo chciała, żeby Senpai jej zaufał. Chciała sprowadzić go do domu i może wtedy mogłaby z nim naprawdę porozmawiać.

Jeśli nie mogę mieć Senpaia (tłumaczenie fanfika DollySonikku)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora