Rozdział 11

664 41 25
                                    

- Gdzie ona poszła!? - krzyknęła pielęgniarka, szukając pokoju szpitalnego Ayano.

Sala była pusta, a kołdry na łóżku rozrzucone. Pielęgniarki rozglądały się, próbując znaleźć zaginioną Ayano. Szpital znalazłby się w ogromnych kłopotach, jeśli zaginęła będąc pod ich opieką i ciężko byłoby naprawić złą reputację, gdyby się nie odnalazła.

- Tak po prostu sobie wyszła!? - zapytała druga pielęgniarka, pobieżnie sprawdzając inne pokoje, żeby zobaczyć, czy Ayano nie była w złej sali. - Skontaktowałaś się z jej rodzicami?

- Odezwała się poczta głosowa!

- To niedobrze!

- Panie, czy coś nie tak? - pielęgniarki podskoczyły na czyjś głos. Przystojny lekarz z jasnobrązowymi włosami i poważnymi oczami, ukrytymi za okularami w czarnych oprawkach wkroczył do pokoju i spojrzał na pielęgniarki, zastanawiając się, dlaczego tak panikowały.

- S-Satoru-kun - bąknęła pielęgniarka z zarumienioną twarzą. Natychmiast poczuła, że nie będzie w stanie się przy nim wysłowić.

Satoru Orochi był mężczyzną darzonym w szpitalu ogromnym szacunkiem. Był bardzo profesjonalny w swojej pracy. Pomagał nawet policji w kryminalistyce, jednak nie był zbyt towarzyszki, chyba że miało to związek z nim albo pracą. Mimo to wszystkie pielęgniarki, które go spotkały, natychmiast darzyły go sympatią.

- Pa-pacjentka zniknęła! - wyrzuciła z siebie druga kobieta. Wciąż przeszukiwała inne sale, kiedy zobaczyła, że przyszedł doktor.

- Zgubiła pani pacjentkę...? - Satoru spojrzał surowo na pielęgniarkę, która była w tym samym pokoju, co on.

- P-przepraszam, nie sądziłam, że- zwłaszcza w jej stanie- - kobieta niezdarnie potknęła się o drewniane krzesło stojące przy łóżku i przewróciła się na ziemię.

- Chcę zobaczyć jej akta - powiedział Satoru do drugiej pielęgniarki, schylając się, żeby pomóc wstać niezdarnej kobiecie.

Dlaczego wszystkie pielęgniarki musiały być takie gapowate i roztargnione? Zamiast rozmyślać nad tym, jak te pielęgniarki zostały w ogóle zatrudnione w tym szpitalu, zaczął zastanawiać się, jak ta pacjentka uciekła, zwłaszcza, że była na oddziale intensywnej opieki.

- D-dziękuję, Satoru-kun - powiedziała pielęgniarka, rumieniąc się jeszcze bardziej, widząc jakim był dżentelmenem.

- Następnym razem niech pani bardziej uważa - odpowiedział Satoru, odwracając wzrok od kobiety.

- T-tu są dokumenty, doktorze! - oznajmiła druga pielęgniarka, która weszła do pokoju, wręczając mu akta. Satoru chwycił teczkę i otworzył ją. Powoli zeskanował wzrokiem dokumenty.

- Czy to jakiś żart? - zapytał zirytowany Satoru, unosząc brew na pielęgniarkę, która wręczyła mu teczkę.

- H-huh...?

- Tu nie ma prawie żadnych informacji poza numerem telefonu.

- C-cóż, pacjentka była nieprzytomna i przynieśli ją tutaj jej przyjaciele ze szkoły, a nie rodzice...

- Jak się nazywa?

- Och, um... Wydaje mi się, że jeden z jej małych przyjaciół nazywał ją... Aishi-san.

Satoru zamarł na chwilę, słysząc nazwisko wydostające się z ust pielęgniarki. W ciszy zamknął teczkę i oddał ją kobiecie. - Niech pani schowa te akta do szafy.

- T-tak, doktorze... - wydukała siostra i wyszła z pomieszczenia, stukając obcasami.

- S-Satoru-kun? - pielęgniarka, która została tutaj popatrzyła na niego zdezorientowana. - Coś nie tak...?

Jeśli nie mogę mieć Senpaia (tłumaczenie fanfika DollySonikku)Where stories live. Discover now