Okoliczności poznania

762 21 45
                                    


Steve Rogers:
Była sobota, siedziałaś za ladą sklepową, korzystając z chwili wolnej. Musiałaś dzisiaj wyjątkowo dłużej zostać, bo twoja współpracownica miała w tej chwili pogrzeb swojego ojca. Oczywiście zgodziłaś się, bez żadnego problemu. Bardzo jej współczułaś, mimo iż nie znałaś jej relacji z jej ojcem. Pewnie długo byś nad tym myślała, gdyby nie dźwięk dzwonka i otwierających się drzwi.
- Dzień Dobry. - kojarzyłaś go, chociaż nie wiesz skąd. Jak na złość wypadło ci z głowy.
- W czym mogę pomóc? - odparłaś z uśmiechem w stronę niebieskookiego blondyna.
- Czy dostanę może u was jakieś składanki, coś z lat pięćdziesiątych?
Wyszłaś za lady, kierując się między półkami, chwytając kilka propozycji.
- Z całego serca polecam właśnie tę składankę. Raz ją Pan włączy i nie będzie chciał jej wyłączyć. - zaśmiałaś się cicho.
- Jestem Steve. - uśmiechnął się, wyciągając rękę.
- [T. I]. - odłożyłaś płyty i podałaś swoją dłoń.
- Swoją drogą, zespół, który gra w tle brzmi interesująco. Nie w moim stylu, ale zaczyna mi się podobać.
- A tak Twenty One Pilots, to jest tak zwany
SCREAMO UKULELE RAP.
- Z chęcią wysłucham. Jestem trochę świeży w tych tematach i czy zgodziłabyś się umówić na kawę, oczywiście jeżeli chcesz.
- Po jutrze mam wolne, z chęcią.
Chłopak zapłacił za płyty, podałaś mu rachunek z twoim numerem telefonu.

Bucky Barnes:
To był bardzo pracowity dzień. Kochałaś swoich podopiecznych, ale czasem dawali ci w kość. Tym razem zaatakowała cię kotka, którą nazwałaś Florence. Chyba jej się nie spodobało. Oczyszczałaś swoją ranę, kiedy do pomieszczenia wszedł twój szef z nieznanym ci mężczyzną. Wyglądał na bardzo zamkniętego i ostrożnego w stosunku do ludzi.
- [T. I] proszę przywitaj Pana Jamesa Barnesa, będzie u nas odbywał staż. Byłabyś tak miła i go oprowadziła?
- Tak oczywiście. - nakleiłaś plaster i prowadziłaś szatyna do części należącej do psów.
- Wiem, na początku też nie byłam przekonana, ale poznając smutne historie tych zwierząt, coś we mnie pękło. Nigdy nie pomyślałabym, że można tak potraktować jakąkolwiek żywą istotę. - otworzyłaś jedną z klatek, wypuszczając kundelka z domieszką korgiego. Ma na imię Zumba. - podrapałaś psa za uchem, dając znać chłopakowi, żeby poszedł moim śladem. Miałaś właśnie zabrać rękę, kiedy wasze palce się spotkały.
- Przepraszam. - nigdy nie doświadczyłaś tak niezręcznej ciszy.
- Długo tutaj pracujesz?
- Jakieś dwa lata.
Zamknęłaś z powrotem psa i udaliście się do pomieszczenia wyłącznie dla kotów.
- Zraniły cię.
- To raczej moja wina, jestem zbyt upierdliwa i nie potrafię wymyślać imion, prawda Florence?
Kot tylko zasyczał na wspomniane imię.
Chłopak zaśmiał się i wziął na ręce tego samego kota, który chciał mnie zabić.
- Jak to zrobiłeś? Nikomu nie dała się wziąć na ręce i być spokojną nie dłużej niż trzy minuty. - byłaś lekko zszokowana i zazdrosna. Uwielbiałaś koty, ale one ciebie nie koniecznie.
- Chyba się w pewnym sensie rozumiemy, Florence? - kot cicho pomrukiwał w ramionach Buckiego.

Peter Parker:
Kiedy skończyłaś swoje zajęcia, udałaś się na chwilę do domu, żeby się przebrać. Nie chciałaś już być zależna od rodziców i postanowiłaś zrobić coś właśnie w tym kierunku. Zjadłaś w miarę szybko obiad i ruszyłaś do swojej pracy. Ledwo zdążyłaś na autobus, przeklinając w myślach kierowcę, który prawie uciął twój ładny nos. Nie miałaś zamiaru dostać przezwiska "Czarna Pani", co swoją drogą dla ciebie było rasistowskie albo "Ta, której imienia nie można wmówić".
Rozmarzyłaś się na dobre, gdy z trasu obudził cię głos informujący, że to twój przystanek.
Tym razem byłaś na czas, chociaż właścicielka była bardzo wyrozumiała i całkowicie rozumiała Nowojorskie szkolnictwo.
- Dzień Dobry! - rzuciłaś do Ruth i pobiegłaś na zaplecze, przebrać się w roboczy strój.
Twoja zmiana mijała bez większych problemów. Wydawało ci się, że już nikt nie przyjdzie, ale drzwi delikatnie zaskrzypiały.
- Dobry Wieczór. Pomóc w czymś? - chciałaś ugryźć się w język, kiedy zobaczyłaś kto jest klientem. Peter Parker, kojarzyłaś go. Mieliście łączoną historię i język angielski.
- Ruth mówiła, że dzisiaj miała być dostawa nowych podręczników do angielskiego. - powiedział niepewnie, podając przy okazji kartkę z tytułem książki.
- Już po nie idę. - posłałaś mu uśmiech, znikając na chwilę w zapleczu. Po chwili wróciłaś z nowym podręcznikiem.
- Czy my się czasem nie znamy? - chłopak po chwili odparł, drapiąc się po karku.
- Mamy łączony angielski i historię. Jestem [T. I].
- Peter, zaraz to ty siedziałaś za mną we wtorek. Jesteś bardzo dobra z angielskiego.
- Dzięki. - odpowiedziałaś lekko speszona.
- Szkoda, że nie mam takiego talentu jak ty.
- Jeśli chcesz mogę Ci wytłumaczyć to i owo. Chociaż za eksperta się nie uważam, są dużo lepsi. - zapisałaś swój numer telefonu na karteczce, którą włożyłaś w książkę.

Preferencje MCU/Superlock❤Where stories live. Discover now