14. To znowu się zaczęło

Start from the beginning
                                    

Pędzili do Edoras, stolicy Rohanu. Tym razem Elvira nie czuła już się niekomfortowo w jednym siodle z Aragornem, ponieważ wraz z Cienistogrzywym pojawił się Ester. Nie miała pojęcia jak to się stało ale ważne, że jej ukochany przyjaciel żył i był tu u jej boku. Jechali cały dzień i dopiero o zmroku zatrzymali się na postój. Elvira zasnęła szybko.

Śnił się jej Aspectus, śniło się jej jak wisi na jej szyi i pobłyskuje a ona siedzi na wielkim tronie, w czarnej sukni, rękawiczkami do łokci w tym samym kolorze. W dłoni trzymała czarną różdżkę, podobną do tej którą miał Gandalf . Na jej czole znajdował się złoty łańcuszek. Czuła się dumna, wiedziała że ma władze. Nagle poczuła jakieś ciepło i świtało dochodzące zza tronu na którym siedziała. Obróciła się. Ujrzała wielkie, ogniste oko Saurona. Poczuła strach i respekt więc uklękła. Po chwili ta kreska zastępująca źrenice zaczęła przybierać konkretną sylwetkę.

-Sauron!-Elvira powiedziała to z podziwem lecz i z nutką strachu. Potem pojawił się jej obraz odchodzącego Froda, Sama jedzącego jakieś danie, potem Merry'ego i Pippina wesoło żartujących, śmierć Boromira, walczącego Legolasa, przekomarzającego się z nią Gimila, białe światło z którego wyłonił się Gandalf, pocałunek Aragorna a na koniec śmierć swoich rodziców z rąk orków. W tle wspomnień słyszała jakieś szepty. Sen znowu ukazał jej oko Saurona. Elvira użyła swojej różdżki. Oko znikło a ona nieprzytomna opadała na ziemię..

Obudziła się, szybko oddychając. Rozejrzała się. Wyglądało na to, że spali wszyscy prócz niezmordowanego Legolasa, który stał na warcie. Z powrotem położyła głowę. Zaczęła rozmyślać o swoim śnie. Na początku myślała, że Sauron próbował ją opętać podczas snu ale doszła do wniosku, że to był tylko wytwór jej mózgu, zwykły sen. Po prostu tak jak wszyscy obawiała się Saurona. Co do Aspectusa to na pewno, ten przeklęty kamień zatęsknił się za swoją starą właścicielką i próbował zbawić do siebie Elvirę. Niepokoiło ją bardziej to, że sen pokazał jej pocałunek, który nigdy nie powinien się wydarzyć. Jej uczucie do Aragorna nie mogło w ogóle powstać. Kiedy myślała tak jeszcze trochę doszła do wniosku, że TO znowu się zaczyna. Tak... Najpierw niewinna przyjaźń po czym zmieni się w gorącą miłość.

-Ten pieprzony Aspectus zrestartował mi uczucia!-przeklęła pod nosem. Kobieta była pewna, że jeszcze trochę a znowu zacznie się zakochiwać w Aragornie. Nie mogła do tego dopuścić. Nie bała się śmierci (no może trochę) ale bała się bólu. Domyślała się, że Aragorn już nic do niej nie czuje i nic nie będzie czuć, w ten sposób tylko złamie jej serce. Elvira postanowiła go unikać najmocniej jak tylko się dało. Nie wiadomo ile z tych jej domysłów było prawdą lecz ona zaczęła traktować je tak jakby to było zapisane już czarnym atramentem na kartach przyszłości. Co do obrazu śmierci rodziców, to nie chciała nawet o tym myśleć. Te wizje dręczyły ją może jeszcze ze dwie godziny po czym zasnęła, nie na długo lecz tym razem bez żadnych snów. 

Elvira pospała później tylko godzinę, ponieważ musieli jechać do Edoras, by przywrócić królowie Theodenowi pełnie władz umysłowych

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Elvira pospała później tylko godzinę, ponieważ musieli jechać do Edoras, by przywrócić królowie Theodenowi pełnie władz umysłowych. Do stolicy Rochanu dotarli równo w południe, czarnowłosa jechała z tyłu. Wciąż myślała o tym śnie i nie chciała żeby ktokolwiek przyglądał się jej wyrazowi twarzy. Kiedy czarnowłosa podniosła głowę ujrzała herb Rochanu. Białego konia na zgniłozielonym tle w bordowej ramce ze złotymi zdobieniami. Bardzo ładny obrazek, szkoda tylko że leżał na ziemi obok bramy. Kiedy przechodzili przez miasto spotkali się ze smutnymi ludźmi. Mieli spuszczone głowy, nie podnosili wzroku, na ich twarzach malował się smutek a w całym mieście było cicho jak w grobie.

-I na cmentarzu bywa weselej-skomentował Gimil.

-Zapewne ktoś zginął...-Elvira pomyślała, że Theoden może już nie żyć ale szybko odpędziła od siebie tą myśl. Skierowali się do najwyżej położonego budynku, który był siedzibą Theodena. Wejścia strzegło kilka ponurych, dobrze zbudowanych strażników.

-Nie możecie wejść do króla z orężem. Rozkaz Grimy Gadziego Języka-oznajmił jeden z nich. Wszyscy oddali swoją broń, tylko Gimil miał opory z oddaniem swojego topora ale w końcu dał się przekonać.

-Twój kij-strażnik zwrócił się do Gandalfa.

-Chyba nie pozbawisz starca podbory...-powiedział łagodnie czarodziej. Mężczyzna niechętnie otworzył drzwi. Weszli do Złotego Dworu, w którym panował półmrok. Tylko w niektórych miejscach znajdowały się pochodnie. Na końcu sali znajdował się tron, na którym siedział pomarszczony starzec, z siwą, długą brodą. Cały był obwieszony biżuterią. Obok niego stał blady mężczyzna z czarnymi włosami i opuchniętymi oczami.

-Panie, idzie Gandalf Szary, zwiastun klęsk-szepnął czarnowłosy człowiek.

-Gościnność twojego dworu znacznie spadła, królu Theodenie-powiedział czarodziej donośnym głosem.

-Czemu miałby cie witać z radością, Gandalfie Zwiastunie Burzy?-wysapał król.

-Zły to gość, co złe wieści niesie-wysyczał mężczyzna pochylający się nad władcą.

-Trzymaj swój gadzi język za zębami-zdenerwował się Gandalf-Nie szedłem przez ogień i śmierć by wieść spór z bezrozumnym gadem!

-Kij! Jego laska!-wrzeszczał Gadzi Język-Mieliście mu ja odebrać!

W tej chwili z cienia wyłonili się strażnicy, będący na usługach Gadziego Języka. Otoczyli ich i zaatakowali. Elvirze szło najgorzej. W przeciwieństwie do reszty nie miała tyle siły w pięściach ale za to odkryła jaka moc drzemie w jej nogach, więc głównie kopała. Nagle jeden z napastników wyciągnął miecz i za swoją ofiarę wybrał Elvirę. Najwidoczniej uznał ją za najłatwiejszy cel. W tym samym czasie Gandalf zbliżał się do króla, mówiąc doniosłym głosem:

-Theodenie, synu Thengela, zbyt długo tkwiłeś w mroku. Wysłuchaj mnie! Uwalniam cię!

Król zaśmiał się apotem przemówił zupełnie innym głosem:

-Nie masz tu władzy, Gandalfie Szary!

Elvira do tej pory uciekała przed napastnikiem. Nagle na jej drodze pojawiła się pochodnia. Kobieta nie zawahała się jej użyć.

-Wysączę cię stąd Sarumnie, niczym jad z rany!-krzyknął Gandalf. Biedny żołnierz uciekł z krzykiem ze Złotego Dworu wraz z palącym się ramieniem lecz dwaj czarodzieje nie zwrócili na to uwag. Gandalf za pomocą swej różdżki przyparł króla do ściany.

-Jeśli ja odejdę, Theoden zginie!-odgrażał się Saruman, przemawiając ustami Theodena.

-Nie zabijesz mnie i nie zabijesz jego-powiedział pewnie Gandalf.

-Rohan jest mój!-wrzeszczał Saruman.

-Precz!-huknął Gandalf. W tym momencie król zaczął młodnieć. Jego włosy stały się krótsze i ciemniejsze a twarz nie miała już tyle zmarszczek i nabrała koloru. Nagle do mężczyzny podbiegła młoda dziewczyna, o długich blond włosach.

-Eowino-zwrócił się do dziewczyny-Gdzie jest mój syn?

-Panie.. Theodern nie żyje..-powiedziała łamiącym się głosem po czym zalała się łzami. Król słysząc to rozpłakał się. Po chwili wrócił do siebie, lecz wciąż był bardzo smutny. Kiedy wygnał Grimę Gadziego Języka odbył się pogrzeb księcia Theoderna. To był smutny widok, nawet jeżeli ktoś nie był związany z królewskim synem to i tak ciężko było powstrzymać mu łzy. Elvira należała właśnie do takich osób, czuła jak po policzku spłynęło jej kilka słonych kropel ale one nie wrażały tego co na prawdę czuła. Pogrzeb księcia przypomniał jej o rodzicach. Wciąż przed oczami miała widok jak Behemot Jednooki odcina głowę jej ojcu, jak przybija jej matce serce swym ostrzem. Kobieta czuła, że niedługo się z nim spotka i zabije go lub umrze.


Po uroczystości zebrano się w Złotym Dworze. Odbyła się narada na której zdecydowano o przemieszczeniu się do Helmowego Jaru. Thedoden chciał, żeby poszły tam też kobiety i dzieci. Obawiał się, że w razie nieobecności wojska jego lud zostanie zaatakowany i wybity. Natychmiast wyruszyli z Edoras. Przez całą drogę Elvira rozmawiał z Eowiną i Gimilm, po pewnym czasie dołączył się do nich Aragorn. Elvirze miło się z nimi rozmawiało, a w szczególności z Obieżyświatem. Nie chciała pogłębiać tej znajomości ale nie mogła się powstrzymać, na dodatek teraz żartowali i czuła się wspaniale. Elvira zapominała o świecie, a kiedy spoglądała na twarz Aragorna nie mogła powstrzymać uśmiechu. Znowu zaczęła się w nim zakochiwać i nie mogła na to nic poradzić.

Mam nadzieję, że podobała się wam ta część. Czy macie jakieś pomysły na ciąg dalszy?

I will never forget these daysWhere stories live. Discover now