Rozdział 52.

1.6K 134 32
                                    

Louis nie pożegnał się z Desem. Nie, że nie chciał lub dalej miał do niego uraz, ale nie zdążył. Mężczyzna zmarł tuż po wyjściu Gemmy z pokoju. Najwyraźniej, gdy każdy miał swoje pięć minut w jego pokoju, wiedzieli, że wszystko skończy się w ciągu kilku godzin, bo wszyscy patrzyli otępiale na lekarza, który przekazał ostatnie wieści. Louis nie pamiętał za wiele z tych godzin. Pamiętał tylko cichy płacz Anne, Gemmę, która stała z Dominiciem na dłoniach i przytulała go mocno, ale delikatnie do siebie oraz jedno ramię, które znajdowało się na jego talii. Dalej był przyczepiony do Harry'ego, pozwalając mu tulić się do jego pleców. Chyba on był najbardziej przytomny i trzeźwy, dlatego sam podziękował lekarzowi i słuchał wszystkiego uważnie.

Mama Harry'ego zniknęła kilka minut później, idąc na górę, aby nie widzieć najgorszych chwil. Nawet Louis nie chciał przy tym, więc pocałował dłoń Harry'ego, wziął Dominica od Gemmy i zaczął przygotowywać się do wyjścia. Włożył chłopca ponownie do nosidełka, aby go nie obudzić i pilnował, aż Michael nie pożegnał się z nim zwykłym uściskiem ramienia.

Po dwudziestu minutach znajdował się w samochodzie, ale wiedział, że Harry nie był zdolny do kierowania, więc sam usiadł za kierownicą. Dawno nie jeździł, ale było pusto na ulicach, a im nie było aż tak spieszno. Nie wiedział, czy brunet po prostu siedział z zamkniętymi oczami, czy próbował zasnąć, ale cała podróż minęła im w ciszy. Nie była niekomfortowa, ale nieprzyjemna, siała za sobą poczucie straty. Śmierć Desa była jakby zamknięciem tamtego rozdziału. Louis nie czerpał z tego żadnego pozytywnego uczucia, ale jakby... Wiedział, że teraz Harry będzie samodzielny, bez spętanych rąk przez ojca. Miał nadzieję, że teraz wszystko będzie lepsze.

Jazda była spokojna i minęła szybciej, niż Louis się spodziewał, ale poczuł ulgę, że to już za nim. Kierowanie w ciąży było za trudne. Nie, żeby Styles się z nim o to nie kłócił, ale dzisiaj to szatyn musiał wziąć się w garść. Dla Harry'ego.

Obudził go, potrząsając go delikatnie, za co Harry uraczył go zmęczonym, ale delikatnym uśmiechem. Louis miał ochotę nachylić się i pocałować jego nos, usta, policzek... Cokolwiek, ale przeszkadzała mu skrzynia biegów i brzuszek, więc po prostu wysiadł, łapiąc dłoń mężczyzny w swoją.

Weszli do mieszkania po cichu, nawet nie zaświecali światła, bo lampy uliczne wpadały przez okna, a oni czuli, jakby dodatkowe bodźce zakłócały jeszcze bardziej ich noc. Dlatego weszli do sypialni, nie odzywając się. Szatyn puścił dłoń bruneta i wszedł do łazienki, aby się przebrać. Czuł, jak zmęczenie ogarnia jego ciało, a powieki same układają się do snu. Miał tylko nadzieję, że Harry będzie w stanie zasnąć.

Kiedy wrócił do sypialni, Styles leżał na łóżku i przez ciemność Louis widział tylko jego zamknięte oczy i dłonie splecione na brzuchu.

Spojrzał jeszcze na swój telefon, który zostawił wcześniej na półce przy łóżku. Miał nieodebrane połączenie od Gemmy i sms-a od Zayna, na co zmarszczył brwi, ale otworzył wiadomość, siadając na łóżku.

Od: Zayn.
Byłem u ciebie w mieszkaniu, ale nikogo nie zastałem... Dlaczego mi nie powiedziałeś i przeprowadzce? Kolejny raz nie pytasz mnie o zdanie. Jako chrzestny Istotki, powinienem mieć coś do powiedzenia. Ale nie o tym chciałem napisać. Muszę się z tobą spotkać. W sprawie Nialla. Napisz do mnie, jak wstaniesz. Trzymaj się i mam nadzieję, że Styles wie, jakim jesteś bałaganiarzem.

Louis uśmiechnął się do telefonu i wywrócił oczami. Ale już wystarczająco zaniedbał Zayna, aby to bagatelizować. Odetchnął z ulgą i nawet temat Nialla nie zainteresował go w jakiś mocny sposób. Musiał się do tego zdystansować.

Wślizgnął się pod kołdrę, ciesząc się ciepłem i wtulił się ponownie w jego bok, całując delikatnie jego szyję trzy razy, czując po chwili, że brunet sam dopasowuje swoje ciało do jego.

Istotka. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz