Prolog

532 46 52
                                    

Spięta wpatrywałam się w pasek w górnej części ekranu komputera, świadczący o ładowaniu się kolejnej strony. W żołądku czułam niemiły ucisk spowodowany stresem, a obecność prawie całej rodziny, która stała za mną z wyczekiwaniem, nie sprawiała, że czułam się lepiej. Wiedziałam, że byli tam, żeby mnie wspierać, niezależnie od tego, co miało się za chwilę wydarzyć, ale mimo wszystko wywierało to na mnie presję.

Szczupła, wręcz wychudzona dłoń mamy spoczęła na moim ramieniu w geście otuchy. Przeniosłam na nią wzrok i uśmiechnęłam się, starając ukryć swój lęk. Jej pogodna, delikatnie pokryta zmarszczkami twarz, dodała mi trochę wiary w siebie. Tata, stojący za nią ze zmarszczonymi brawiami i poważną twarzą, obserwował monitor. Kiedy zorientował się, że na niego patrzę, jego wyraz twarzy złagodniał, a on pochylił się w moim kierunku i pocałował mnie w czoło.

– Będzie dobrze córciu, jesteśmy z tobą, Emilko – wyszeptał, drapiąc mnie swoim kilkudniowym zarostem.

Ada i Krzysiek siedzieli na kanapie pod ścianą salonu i trzymali się z daleka od całego zamieszania związanego z moimi studiami. Chcieli jednak wiedzieć, co się dzieje, więc postanowili nam towarzyszyć. Ada pomimo swojej choroby zawsze była ciekawska i bardzo radosna. Zespół Downa na jaki cierpiała nie przeszkadzał jej cieszyć się życiem i korzystała z niego jak każdy inny człowiek z tą różnicą, że miała o wiele więcej trudności do pokonania niż większość ludzi. Zawsze podziwiałam swoją siostrę za to, że dawała radę się z nimi uporać. Niedawno skończyła piętnaście lat i chociaż przez lekkie upośledzenie umysłowe była bardzo dziecinna jak na swój wiek, uwielbiałam z nią rozmawiać. Często dostrzegała takie rzeczy, na które nie zwracał uwagi nikt inny, a jej proste i szczere słowa nie raz mnie wzruszały.

Mój młodszy brat był jej przeciwieństwem. Chociaż on też był energiczny i ciekawy świata, cały swój czas poświęcał na psoty i kombinowanie. Już kiedy poszedł do szkoły było wiadomo, że sprawianie kłopotów stanie się jego ulubionym zajęciem. Na szczęście co roku zdawał do następnej klasy, choć nie byłam pewna, czy to zasługa zdobytej przez niego wiedzy, czy sprytu, dzięki któremu maskował jej brak. Tak czy inaczej, do szóstej klasy udało mu się dostać bez większych problemów, a swoje wakacje już spędzał na planowaniu niegroźnych żartów, jakie zrobi kolegom po powrocie do szkoły.

W pokoju brakowało jedynie Liliany, ale ona rzadko przyjeżdżała do domu. Odkąd przerwała studia i wyprowadziła się do Niemiec, żeby znaleźć lepiej płatną pracę, wracała żeby nas zobaczyć tylko na święta lub kiedy mogła pozwolić sobie na dłuższy urop. Mieszkała na obrzeżach Berlina razem ze swoim chłopakiem i całkiem dobrze im się powodziło. Jego rodzina była zamożna, ale wiedziałam, że moja siostra nie była z Fabianem ze względu na pieniądze. Zawsze uparcie dążyła do celu i sama osiągała to, co chciała. Jej duma nie pozwoliłaby jej na całkowitą zależność od mężczyzny. Chciałam być jak ona – silna, pewna siebie, a przy tym tak sympatyczna i dobra.

Z westchnieniem zwróciłam spojrzenie z powrotem na ekran i zamarłam. Strona w Systemie Obsługi Kandydatów, która miała rozstrzygnąć jak spędzę najbliższe lata życia ukazała się, a na samej jej górze, obok mojego statusu pojawił się komunikat: "Przyjęty".

Z mojego gardła wydobył się niekontrolowany pisk ekscytacji, poczułam ogromną ulgę i niedowierzanie. Dostałam się na studia!

Mama ze łzami w oczach przytuliła mnie mocno, a ojciec roześmiał się głośno i z dumą oświadczył, że wszyscy sąsiedzi padną z zazdrości kiedy się dowiedzą, jaką mądrą ma córkę. Ada przybiegła się do mnie przytulić, jednak nie wyglądała na szczęśliwą.

– Wyjedziesz jak Lila i nas zostawisz? – wyszeptała zmartwiona.

– Nie zostawię Was, no coś Ty. Poznań jest niedaleko, kilka godzin drogi i będę w domu. Postaram się przyjeżdżać tak często jak się da, dobrze?

– Dobrze, ale i tak będę tęsknić – wyznała, jednak na jej twarzy widać było znowu uśmiech.

Po chwili, gdy zamieszanie już ustało, wybiegła z pokoju w podskokach, żeby nakarmić konie przed kolacją. Tata poszedł dokończyć pracę w gospodarstwie, a mama zajęła się przygotowywaniem posiłku. Mój brat gdzieś zniknął, więc zostałam sama i udałam się do swojego niewielkiego pokoju.

Usiadłam na trzeszczącym łóżku i rozejrzałam się dookoła. Odkąd Lila się wyprowadziła, miałam go tylko dla siebie, ale i tak był dosyć ciasny. Fioletowe ściany w wielu miejscach były obdrapane i zniszczone. Przy drzwiach pokrywały je nawet rysunki, które kolorowymi kredkami wymalował Krzysiek z Adą, kiedy byli młodsi. Razem z Lilianą próbowałyśmy zasłonić je plakatami z gazet i różnymi obrazkami, ale nic z tego nie wyszło. Ostatecznie pogodziłyśmy się z ich istnieniem i dzieła pozostawały odkryte już wiele lat. Stara, drewniana szafa babci, która była największym meblem w pomieszczeniu, mieściła ubrania moje i sióstr oraz mamy. Pod oknem stało biurko, na przeciwległej ścianie wisiała półka z książkami, a w miejscu, gdzie kiedyś stało drugie łóżko, leżał dywan, na którym najczęściej spędzałam czas, leżąc i ucząc się.

Nie mogłam uwierzyć, że niedługo miałam opuścić ten mój niewielki schron, w którym chowałam się przed światem i wyjechać gdzieś indziej. W naszej wsi, w tym domu, spędziłam wszystkie lata swojego życia. Co prawda wyjeżdżałam czasem do sąsiednich miejscowości na większe zakupy albo w odwiedziny do dalszej rodziny, ale nigdy nie było to na dłużej niż kilka dni. Wizja wyniesienia się do zupełnie obcego, dużego miasta zaczęła mnie przerażać.

Tu znałam całą okolicę, wszystkich sąsiadów, lasy za gospodarstwem były dla mnie jak drugi dom, a staw przy wyjeździe z wioski głównym miejscem spotkań ze znajomymi. Na łąkach i polach taty mogłam z kolei spędzać całe dnie, pomagając mu w pracy, jeżdżąc konno z Adą lub czytając książki. Niedaleko domu sołtysa stała jedyna szkoła podstawowa w gminie, a zaraz przy niej sklep, w którym pracowała mama. Do swojego liceum musiałam dojeżdżać co rano godzinę, nie miałam w pobliżu żadnej restauracji, ani kawiarni, a Internet, którego i tak rzadko używałam, działał w potwornie wolnym tempie. Pewnie większość ludzi stwierdziłaby, że życie na jakiejś zacofanej wsi to koszmar, ale ja kochałam to miejsce.

W najbliższej perspektywie miałam jednak inne plany niż zostanie tam. W Poznaniu czekało mnie zagubienie, mnóstwo stresu i ciężkiej pracy, ale zdawałam sobie z tego sprawę i byłam na to gotowa. Od dawna wiedziałam, że chcę iść na studia na Uniwersytet Przyrodniczy właśnie w tym mieście. Musiałam spędzić sporo czasu nad książkami i bardzo przyłożyć się do matury, żeby osiągnąć jak najwyższe wyniki. Miewałam wieczory, kiedy sama wątpiłam w to, czy mi się uda. Na szczęście miałam rodzinę, która bardzo dopingowała mnie w osiągnięciu tego celu. Wierzyli, że dam radę tak samo jak Liliana i ułożę sobie życie. Nie chciałam ich zawieść.

Chciałam skończyć studia na wydziale medycyny weterynaryjnej i nauk o zwierzętach, a później jak najszybciej znaleźć pracę w gabinecie weterynaryjnym w jakimś mniejszym mieście niedaleko domu. W ten sposób, mogłabym cały czas być blisko rodziny i pomagać rodzicom w razie potrzeby.

Zanim to jednak miało nastąpić, czekało mnie jeszcze kilka lat wypełnionych po brzegi wrażeniami. Mimo że wcale nie czułam się dorosła czy gotowa, musiałam w końcu dojrzeć i zacząć radzić sobie sama.

○●○●○●

Miło mi Was powitać w moim nowym opowiadaniu. Jest to coś zupełnie innego od prac, które pisałam dotąd, więc trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło po mojej myśli. Mam nadzieję, że sprawię Wam tyle radości możliwością czytania tej historii, ile sobie pisaniem jej.

Papatki,
Szyszka

Nie uda Ci się ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz