^5^ Miłość rodzeństwa

3.5K 128 38
                                    

Zsiadłam z konia i ruszyłam w strone fortecy. Nie mogłam się uspokoić. Jaka ze mnie księżniczka! Zostawiłam tam swoich żołnierzy, swoich poddanych, swoich przyjaciół. Czułam teraz tak ogromną nienawiść do Miraza, że trudno było to sobie wyobrazić. Pragnęłam zemsty. Tak bardzo, że zapomniałam o prawdziwym celu naszego szturmu na zamek.

Piotr szedł przed nami w szybkim tempie, daleko za mną i Kaspianem podążała Zuzanna wraz z zaledwie garstką Narnijczyków. Z kopca wybiegła zawiedziona Łucja.

- Nie udało się? - bardziej stwierdziła niż zapytała.

- Gadaj z nimi. - burknął Piotr wskazując głową na mnie i na mojego brata.

Złość we mnie buzowała jak szalona. Myślałam, że zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.

- Z nami? - spytał Kaspian podchodząc do Piotra. - Mogłeś odwołać atak. Był jeszcze czas!

- Nie! Przez was już go nie było! - krzyknął. - Gdybyście trzymali się planu nasi żołnierze by tam nie zginęli!

- A gdybyśmy zostali to w ogóle nie groziła by im śmierć! - krzyknął, a ja stanełam obok niego na przeciwko blondyna, nie odzywałam się.

- Przecież nas wezwaliście, nie prawdaż? - zwrócił się do Kaspiana.

- To był mój pierwszy błąd.- wycedził przez zęby książe.

- Nie. Była nim myśl, że nadajecie się na władców! - dodał niebieskooki i zaczął kierować się w strone wejścia.

Mój brat nie powstrzymywał złości.

- EJ! - krzyknął, a Piotr się odwrócił.

- To wy nie my porzuciliście Narnie! - powiedziałam cicho, prawie niesłyszalnie, stając przed Piotrem.

- Nie! Wy ją najechaliście! - krzyknął aż podskoczyłam i  pokazał na mnie palcem. - Macie do niej takie samo prawo co Miraz! Żadne!

Nie mogłam tego słuchać, odepchnęłam go od siebie i zaczełam iść szybkim krokiem w strone fortecy.

- Wy, on, wasz ojciec! - krzyczał dalej.

Na wzmiankę o ojcu zatrzymałam się w miejcu i momentalnie łzy zalały mi oczy. Nogi prawie się pode mną ugięły.

- Lepiej zostawcie ten kraj w spokoju.

Kaspian nie wytrzymał. Podniósł głos i wycelował mieczem w blondyna, który uczynił to samo. Stanełam pomiędzy nimi. To była sekunda.

- Nie! Dość! Jak wy się zachwujecie? Ty... - pokazałam palcem na blondyna. - Ty jesteś królem, a zachowujesz się jak pięciolatek! Dowodzisz armią. To jest wojna więc jasne jest, że pewne akcje się nie udają, ale powinieneś wziąć winę na siebie, a nie zwalać ją na innych! A ty... - tym razem odwróciłam się w strone bruneta. - Co ty robisz? Myślisz, że jesteś już królem! Mylisz się. Myślisz, że tego chciał by nasz ojciec?!

Cisza. Nikt nie chciał mi odpowiedzieć lub nie wiedział jak mi odpowiedzieć. Z bólem głowy od tych wszystkich wrzasków udałam się do środka.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedziałam w mojej komnacie. Przeczesywałam włosy palcami siedząc na łóżku. Rozległo się pukanie do drzwi.

- Eliza. To ja, Piotr. Chciałbym porozmawiać... - mówił zza drzwi.

Byłam na niego zła, jednak słysząc jego delikatny głos poczułam lekką ekscytację. 

- Wejdź. - odpowiedziałam.

Ostatnia Szansa [Siostra Kaspiana] - W Trakcie KorektyWhere stories live. Discover now