Rozdział 5

4.5K 271 92
                                    

Patrzę na niego i zastanawiam się czy mam halucynacje czy to naprawdę on.

Podchodzę i biorę jego twarz w dłonie i po prostu, macam ją i obracam na wszystkie strony, przyglądając się jej.

Jeżeli mój umysł płata mi figle i to tak naprawdę nie on, to żal mi tego gościa, który teraz zapewne jest przekonany, że jestem jakąś wariatką.

- Willow co ty robisz do cholery? - Nawet jego śmiech jest taki sam.

- To naprawdę ty? - Pytam jak jakaś tępa.

- Tak głupku, to ja. - Znowu zaczął się śmiać, a ja rzuciłam mu się na szyję tak nagle, że aż się zachwiał.

Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.

Ale nie takie jak przez ostatnie miesiące.

To były prawdziwe łzy szczęścia.

Sam tutaj jest.

Mój Sam.

Żywy.

Cały i zdrowy.

- Ja wiem, że jak się na mnie patrzy to chce się płakać, ale nie przesadzaj. - Znowu zaczęliśmy się śmiać.

- Tak się o ciebie bałam. A wiesz gdzie jest Will? On też przyjechał?

- Nie, niestety został na froncie. - Iskra nadziei zgasła tak szybko jak się pojawiła i zastąpiło ją rozczarowanie, ale najważniejsze, że przynajmniej on jest bezpieczny.

- Jak to się stało, że ty tu jesteś? 

- Chodź usiądziemy i wszystko ci opowiem. - Pociągnął mnie i razem usiedliśmy na łóżku.

- A więc zabrali nas i byliśmy przez dłuższy czas razem. Podczas ostatniej naszej wspólnej bitwy zostałem ranny tutaj. - Wskazał na swój lewy bok. - Gdyby nie Will mógłbym nie przeżyć. - Uśmiechnęłam się. - On został na froncie, a mnie przywieźli tutaj. Na razie jestem  za słaby, żeby służyć na wojnie, ale wystarczająco sprawny, żeby wstąpić do gwardii. No i oto takim sposobem zostałem twoim osobistym gwardzistą. A wracając do Willa to nic mu nie grozi. Jest jednym z najlepszych. Kapitanowie go sobie cenią.

- Dobre chociaż to.

- Cały czas mówił o tobie. I nie mówię tylko o chwilach ma froncie, o nie, on po każdym zadaniu w kółko powtarzał jaki jest z ciebie dumny. Nawet nie wiesz jak ludzie z Poverty zaczęli szanować go, a szczególności twoją matkę.

Na moje ustach wciąż widniał uśmiech.

Cieszę się, że dzięki mnie poprawiła się nasza rodzinna reputacja.

- Tęsknię za domem. - Ponownie  się roześmiał.

- Praktycznie z tego co słyszałem od dziewczyn w Poverty to ci nawet zazdroszczą. Masz tutaj wszystko czego tylko zapragniesz, a tęsknisz za naszą brudną i zanieczyszczoną prowincją.

- Tak, ale tam przynajmniej siedziałabym bezpieczna, w domu, a nie tak jak tu, że boję się każdego dnia czy zobaczę kolejny. - Te dziewczyny, z którymi  zazwyczaj zadawał się Sam zawsze były tępe, łącznie ze mną.

- Z tego co wiem to od dłuższego czasu w ogóle nie miałyście żadnego zadania. I dużo osób zastanawia się czy w ogóle jakieś jeszcze będą.

- I co? Przecież nie będziemy żyć tu wiecznie. Każdego dnia budzę się i zastanawiam czy on wrócił. Każdej nocy mam koszmary i widzę dziewczyny, których już nie ma.

- Mam tak samo. Cały czas mam przed oczami tych chłopaków, którzy mieli pecha i ginęli na moich oczach.

Odwróciłam się w jego stronę i mocno przytuliłam.

UlubienicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz