Dawno dawno temu...
Za górami, za lasami no i trzecią biedronką po prawej stronie ulicy, żył sobie pewien książę o majestatycznym imieniu Kupa Bandaży... przepraszam ktoś włamał się do scenariusza *kaszel*. Wracając, wołali na niego Dazai Osamu. Ten nieprzeciętnej urody młodzieniec zmagał się w swoim życiu z wieloma zalotnicami, w sumie była tylko jedna i to był on, a już tak na serio szczerze był to dość dziwna relacja polegająca na dążeniu do złapania szacunku. Więc brunet nie miał zalotnic. Tylko psa o dość ciekawej TRUPIEJ urodzie, wabił się Oda ale to nie o nim dziś.Uroczy młodzieniec o kasztanowych włosach odrzucając wszystkie swoje zalotnice... odganiając miliardy koto-fangirlów swe uczucie skupiał na jednej uroczej panience...
Która była w rzeczywistości rudym mężczyzną o temperamencie wiewiórki po orzechach i to tych mocniejszych.
Jednak mimo wszystkich starań rudy mężczyzna o imieniu Chuuya odrzucał zaloty Dazaia. Wszystkie bombowe prezenty i zatracające propozycja o randki zostawały szybko zmielone i wyrzucane do kosza ( oczywiście odpowiedniego bo śmieci trzeba segregować ).
Biedny brunet nie wiedział co począć z tym wyniszczającym uczuciem nieodwzajemnionej miłości.
Pewnego dnia Osamu ostatni raz postanowił zaprosić rudego na randkę, randunię, randeczkę.
-Ty któremu rudej kity zazdrości każda wiewióra w okolicy, ty którego błękitne oczy przypominają mi jagódki w lesie obok ulubionego rekreacyjnego drzewa
-Do sedna
-Czy zechcesz iść ze mną na deser podwójnie czekoladowy do kawiarni niedaleko?
-Nie
I wtedy Dazai się załamał i powiesił
Koniec
YOU ARE READING
-Soukoku w toku- czyli opowieści bez wyznaczonej treści-
FanfictionWszystko i nic, zaczynając od one-shotów kończąc na krótkich rozmówkach. Jeżeli już tu jesteś od razu pragnę cię uświadomić iż jest to opowieść wolno pisana. I macie też ciasteczka w koszyku na zachętę *art z okładki nie należy do mnie*