Rozdział 4

128 8 0
                                    

JORDAN

- Myślę, że powinniśmy ponownie sprawdzić pobliże magazynu – powiedział Jordan, spoglądając na mapę rozłożoną między nimi. Pokazywała teren w promieniu dwudziestu mil od Beacon Hills. Zaznaczone na niej były czerwone kółka, oznaczające możliwe miejsca, gdzie mogą wysłać pościgi w poszukiwaniu zaginionego chłopca, Charliego.

Lydia mlasnęła językiem, potrząsając głową. Wskazała wypielęgnowanym paznokciem kolejny punkt na mapie poza obrzeżami Beacon Hills, prawie na granicy z innym miastem.

- Myślę, że najpierw powinniśmy sprawdzić tutaj – przekonywała.

Jordan uniósł brew, marszcząc czoło.

- Dlaczego tam? To poza tym terenem.

- Wiem, ale również bliżej do miejsca, gdzie – zamilkła nagle, patrząc mu w oczy. – znaleźliśmy chatkę. Ktokolwiek to mógł być, trzyma Charliego blisko.

Jordan patrzył, jak Lydia złączyła usta. Uświadomił sobie, że robiła to zawsze, gdy była roztrzęsiona nerwowo, a teraz była bardzo. Od kiedy znaleźli ciało martwej dziewczynki, Malory, kilka dni temu, Jordan zauważył, jak napięta Lydia omijała ten konkretny przypadek. Mógł zobaczyć jej każde wzdrygnięcie, kiedy Szeryf wspominał o tym i mógł zobaczyć je rysunki porównujące jedną sprawę do drugiej, które robiła późną nocą. Czasem musiał ją przekonywać, by pozwoliła mu odwieźć ją do domu. Nie spała i była zmęczona. Bardzo to zauważał, ale inną rzeczą, która szybko dotarła do jego świadomości, była determinacja Lydii w tej sprawie. Nie sądził, żeby ktoś pracujący tutaj, tak desperacko chciał znaleźć Charliego i osobę stojącą za tymi porwaniami i zabójstwami tak jak Lydia.

Z tego powodu, Jordan przystał na jej prośbę.

- W porządku, pójdziemy tam, gdzie chcesz – powiedział z lekkim westchnieniem, patrząc na nią. Zobaczył mały triumfujący uśmiech na jej twarzy i byłoby mu trudno, by także się nie uśmiechnąć.

- Wiedziałam, że się poddasz – drażniła się lekko Lydia, gdy jechali.

Jordan jedynie wzruszył ramionami.

- Cóż, jesteś ekspertką od znajdowania tych rzeczy.

Lydia zakpiła z niego.

- Jeśli miałeś na myśli ekspertkę od znajdowania martwych ciał, to się zgodzę.

- Nie, chodziło mi o ekspertkę, która pomaga policji rozwiązać sprawy, których prawdopodobnie nie mogliby rozwikłać bez ciebie – powiedział dumnie, bokiem na nią spoglądając i widząc jej uśmiech.

- Cóż – powiedziała, wyglądając za okno, gdzie zaczęła padać lekka mżawka. – Nie będę się z tym spierać.

Jordan zachichotał i dalej jechał do celu, pozwalając pogawędce zmienić się w ciszę. Znajdowali się około piętnastu mil od Beacon Hills. Minęli teren, który uważano za Rezerwat, gdzie znajdował się tylko długi odcinek lasu i jedna droga, która ciągnęła się przez wiele mil, aż dotarła do następnego miasta za Beacon Hills Country. Im dalej jechali, tym mocniej padało. Jordan przyjął to ze zdziwieniem, ponieważ letnia burza nie była zbyt powszechna w Kalifornii, ale z drugiej strony była to pogoda w Kalifornii, niewiarygodnie nieprzewidywalna. Droga była w większości pusta. Właśnie minęli milę, gdy telefon Jordana zadzwonił, zmuszając go do zatrzymania się i zaparkowania samochodu.

- To Stilinski – dał jej znać bezgłośnie. Lydia skinęła głową, a Jordan odebrał. – Szeryfie?

Nagle odgłos pioruna ryknął w oddali i Jordan zobaczył, jak Lydia widocznie się wzdrygnęła na swoim siedzeniu. Jordan uniósł brwi, zanim Szeryf odezwał się na linii.

The Deputy and The Banshee PLTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang