Rozdział 2

145 10 0
                                    

JORDAN

Jordan skłamałby, gdyby powiedział, że Lydia nie zaprzątała mu głowy bardziej, niż był mógł przyznać.

Teraz ta truskawkowa blondynka będzie spędzać więcej czasu na komisariacie, ponieważ Szeryf dał jej staż i Jordan tak właściwie nie wiedział, co myśleć. Był wyraźnie zafascynowany Lydią, odkąd pewnego dnia znalazł ją w domu Walcottów. Przedtem słyszał jedynie rozmowy innych zastępców o niej z powodu jej znanej reputacji, że pojawiła się na miejscach zbrodni, gdzie ludzie zawsze wydawali się brutalnie zamordowani. W przeciwieństwie do innych, którzy patrzyli na nią podejrzliwie, Jordan z zainteresowaniem patrzył na Lydię. Od samego początku wiedział, że było w niej coś odmiennego, co prawdopodobnie wynikało z jego przypuszczeń, że była psychiczna. Miało to dla niego największy sens, choć każdy, w tym Szeryf, wydawał się patrzeć na niego lub nawet sugerować, że miał trzy głowy.

Dopiero wtedy, gdy Jordan wpadł na to, co się działo w Beacon Hills, zrozumiał, dlaczego wszyscy uważali go za niedorzecznego, nawet za samo poruszenie czegoś nienormalnego. Ponieważ w tym mieście było o wiele trudniej zrozumieć, co się dzieje, że to, co brzmiało psychicznie było zbyt proste, w porównaniu z tym, co teraz wiedział. Miasto było pełne wilkołaków, kojotołaków, kitsune i banshee.

Gdy dowiedział się, że Lydia była banshee i nie była chora psychicznie, dosłownie poszedł do domu i o drugiej nad ranem usiadł przy laptopie ze zbyt dużą ilością kawy, próbując dowiedzieć się wszystkiego o lamentującej kobiecie. Nie wiedział, dlaczego to zrobił, ale czuł, że musiał. Czuł, jakby musiał ją zrozumieć. Prawie tak, jakby sam był tą istotą nadprzyrodzoną, ale nie go to nie ruszyło – choć bardziej to zrobiło, niż chciałby przyznać - ale z jakiegoś powodu uważał, że istnieją większe rzeczy, które były o wiele ważniejsze niż odkrywanie, czym był nadprzyrodzony stwór. Tak jak to było w przypadku, gdy istniał domniemany mistrz, który wynajmował morderców, by pozbyć się wszystkich nadprzyrodzonych stworzeń w mieście.

Jego nadprzyrodzona tożsamość mogła zaczekać.

Ale wtedy, kiedy rzeczy Dobroczyńcy się skończyły i Lydia zaproponowała mu rozwiązać, kim był, potrzebował dwóch chwil. Ta dziewczyna, którą ledwo znał, a jednocześnie wiedział wystarczająco dużo, by zobaczyć, jak wiele przeszła, wciąż chciała zrobić wszystko, co w jej mocy, by pomóc innym ludziom, by pomóc jemu.

To pozostawiło Jordana jedynie w podziwie i szacunku dla truskawkowej blondynki.

- To jeszcze jeden przypadek zaginionych osób – powiedział nagle Szeryf, przywracając do rzeczywistości zastępcę. Patrzył, jak Lydia bierze dokumenty od starszego mężczyzny. – Tym razem wyjątek, to dziecko. Dziewczynka, dziesięć lat. Ostatnio była widziana czterdzieści osiem godzin temu w domu przyjaciela, który mieszkał kilka bloków od niej. Opuściła jego mieszkanie o trzeciej po południu, by wrócić do domu, ale jej rodzice mówili, że nigdy do niego nie wróciła.

Oczy Lydii przeskanowały kartkę i Jordan nie mógł się powstrzymać od zastanowienia. Z tego, co wiedział, Beacon Hills było znane ze zniknięć ludzi - które zdarzały się przez cały czas - zanim zostali znalezieni martwi, co tylko przyczyniło się do wysokiego wskaźnika zabójstw w tym kraju. Jednak pierwszy raz słyszał, żeby zaginęło jakieś dziecko. Jordan myślał o tym. Beacon Hills nie miałoby tak wysokiego wskaźnika śmierci, gdyby nie te wszystkie nadprzyrodzone rzeczy dziejące się tutaj.

Zastanawiał się, czy nadprzyrodzone istoty miały coś wspólnego z tym zaginięciem dziecka.

- To nie brzmi jak zwykłe porwanie – powiedziała Lydia, jakby czytała mu w myślach i wciąż się zastanawiał, czy banshee mają taką zdolność.

The Deputy and The Banshee PLWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu