Rozdział 19

212 8 5
                                    


- Isabelle? Izzy wstań i wyłącz ten cholerny budzik! - jęknęłam.

Dziewczyna sięgnęła do stolika nocnego i zrzuciła zegar na podłogę. Przynajmniej przestał dzwonić.

- Idziemy dalej spać? - zapytałam.
- Nie wiem - powiedziała Isabelle, ziewając. - Która godzina?
- Wiedziałabyś, gdybyś nie zrzuciła budzika na ziemię.
- Uważaj, Alexa, bo zrzucę Ciebie.

Przewróciłam oczami. Niechętnie wstałam, trzymając się za głowę. Podniosłam zegar i ze zdziwieniem stwierdziłam, że dochodzi dziewiąta.
Czas się zbierać.

- Jest już późno, Iz. Wracam do siebie. Wstań niedługo, dobrze? Mamy dzisiaj wiele do zrobienia.
- Jasne - powiedziała lekceważąco dziewczyna, ale po chwili ruszyła do łazienki.

Mój pokój znajdował się tuż przy pokoju mojej parabatai. Kiedy byłyśmy małe, często spałyśmy razem, rozmawiając czy bawiąc się do późna. Czasem dalej tak robimy.

Po kilku minutach z ulgą wskoczyłam pod prysznic. Pomieszczenie wypełnił znajomy, słodki zapach kokosa. Przez moment stałam pod strumieniem gorącej wody, rozkoszując się chwilą spokoju. Pomyślałam o Matthew. Chyba nie wrócił do Instytutu na noc. Nie widziałam go, po tym jak z Isabelle wróciłyśmy z Taki.
Nocował u Kyle'a?

Szybko wysuszyłam włosy, po czym wytarłam  się ręcznikiem. Postanowiłam ubrać lekką czarną sukienkę z falbankami oraz japonki. Moje stopy potrzebowały odpoczynku od obcasów. Zrobiłam sobie dość mocny makijaż, żeby zakryć cienie pod oczami. Sześć godzin snu jest wystarczające, ale nie kiedy poprzednie trzy noce zarwałeś.

Kiedy wszystko skończyłam, było kwadrans przed dziesiątą. Próbowałam dodzwonić się do Matthew, ale miał wyłączony telefon. Pewnie padła mu bateria.

Wkurzona wyszłam z pokoju
i skierowałam się do kuchni. Miałam nadzieję, że po dobrym śniadaniu odzyskam humor i siłę.

- Alexa, gdzie tak pędzisz? - usłyszałam znajomy głos.
- Alec? Już wróciliście! - podbiegłam do brata i rzuciłam się mu w ramiona.

Alec nigdy nie był zbyt wylewny i nie lubił okazywać uczuć, więc byłam zdziwiona, kiedy odwzajemnił uścisk. Nie chciałam go puszczać. Przy nim czułam się bezpiecznie.

- Jak się czujesz? - pogłaskał mnie po włosach.
- W porządku - odparłam. - Gdzie Magnus?
- Poszedł się przespać do mojego pokoju. Otworzenie bramy trochę go kosztowało.
- No tak. Wiedeń jest na drugim końcu świata.
- Wiedeń? - zdziwił się Alec. - A nie byliśmy w Berlinie...
- Yy nie wiem. Magnus mi tak powiedział.
- Rozmawiałaś z nim?
- Tak. O Matthew - mruknęłam.
- Właśnie, gdzie on jest? Tak dawno go nie widziałem - spojrzał mi w oczy.
- Nie wiem - powiedziałam.
- Nie wiesz? A mama? - zapytał.
- Nie wiem.
- Jace?
- Nie mam pojęcia.

Alec uważnie mi się przyjrzał. Wyraźnie zmartwił się tym, co powiedziałam.

- Jak to nie wiesz? Czy oni...
- Na anioła, Alec, nie! Wszyscy żyją. Spokojnie.
- Uff - westchnął Alec.
- Po prostu - postanowiłam powiedzieć mu prosto z mostu - Jace się wyprowadził, Matthew pilnuje wilkołka, a Maryse strasznie zamknęła się w sobie i nas unika!
- Aha - odparł Alec. - No to dobrze, że wróciłem.
- Bardzo dobrze.

***

Pół godziny później siedziałam z Izzy i Alekiem przy stole w kuchni, jedząc śniadanie. Brakowało mi tego. Odrobiny normalności.

Opowiedziałyśmy mu o wszystkim, co się wydarzyło. Nie był zadowolony, słysząc wieści. Tymbardziej, kiedy wspomniałyśmy o Camille.

Dary Anioła: Miasto Upadłej NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz